Od lat zwroty podatku VAT dla firm nie były tak niskie jak teraz. W pierwszym półroczu w kasie państwa zostało o ponad 10 mld zł więcej niż w tym samym okresie poprzedniego roku. Bez tej różnicy nie byłoby historycznej nadwyżki, której nie odnotował żaden rząd po 1990 roku.
Po pierwszych sześciu miesiącach roku dochody budżetowe były o 5,9 mld zł wyższe niż wydatki - chwaliło się kilka dni temu Ministerstwo Finansów. Tym samym pierwszy raz od 27 lat mamy nadwyżkę budżetową. Rząd ogłosił więc kolejny sukces, podkreślając przede wszystkim swoje zasługi w zakresie uszczelnienia przepisów podatkowych.
Faktycznie statystyki pokazują, że wyróżniającą się pozycją po stronie dochodowej są wpływy z VAT. Były one w pierwszym półroczu wyższe o 28,1 proc. niż w tym samym okresie ubiegłego roku. To oznacza wzrost o 17,6 mld zł.
Ten spektakularny wzrost wpływów jest jednak w dużej mierze efektem mniejszych zwrotów VAT, o czym pisaliśmy w money.pl już przy okazji świetnych wyników budżetowych miesiąc temu. Trzeba pamiętać, że dochody z VAT to różnica między przychodami a zwrotami tego podatku. Co zrobił rząd, żeby mieć tak świetne dane na początek 2017 roku? Zwroty, które zazwyczaj wypłacane są w styczniu, oddał firmom już w grudniu. Efekt? Rekordowy wpływ z VAT w styczniu tego roku w wysokości 21,9 mld zł.
Również kolejne miesiące upłynęły pod znakiem mniejszych zwrotów VAT. Zwrócił uwagę na to Rafał Hirsch, redaktor naczelny Next.gazeta.pl. Na Twitterze zamieścił wykres, pokazujący że kwota zwrotów za ostatnie 12 miesięcy (liczona narastająco) znalazła się na najniższym poziomie od lat.
Co ciekawe, różnica w zwrotach VAT dokonanych w tym półroczu i rok wcześniej to ponad 10 mld zł. Jeśli więc o tę kwotę zmniejszyć wynik zaprezentowany przez Ministerstwo Finansów, okaże się, że jednak nie ma nadwyżki, a zamiast tego blisko 4 mld zł deficytu.
Pod twitterowym postem rozgorzała dyskusja, w której też pojawiają się głosy wskazujące na to, że właśnie uszczelnienie systemu podatkowego polega na tym, żeby nie zwracać VAT-u firmom, którym się to nie należy, a tylko próbują go wyłudzić. Do wątku uszczelnienia Hirsch odniósł się w dłuższym artykule w "Gazecie Wyborczej".
- Nie da się tego wykluczyć, ale 2016 rok pokazał coś innego. Przez 11 miesięcy trwał zachwyt, bo wpływy z VAT miesiąc po miesiącu znacząco rosły, a rząd tłumaczył to tym, że uszczelnianie systemu działa. A potem w grudniu rząd postanowił oddać firmom dwa razy więcej niż zwykle. Wartość zwrotów była rekordowa, za to wykazany w budżecie wpływ z VAT za grudzień aż o 50 procent mniejszy niż rok wcześniej. W efekcie dochody z VAT za cały 2016 były większe od tych z 2015 zaledwie o 2,8 procent. Był to wzrost mniejszy od wzrostu PKB, czyli w 2016 żadnego uszczelnienia jednak nie było - komentuje.
Rząd chwali się wynikami budżetu po pierwszych sześciu miesiącach tego roku. Doceniają to ekonomiści, ale zwracają uwagę, że sytuacja finansów państwa wcale nie jest taka dobra. Mamy dwa deficyty i rząd może być dumny tylko z jednego.
Ważniejszy od deficytu budżetowego, który mówi tylko o różnicy między dochodami i wydatkami budżetu w jednym roku, jest deficyt sektora finansów publicznych. To on uwzględnia także szereg wydatków, dochodów i innych zobowiązań realizowanych poza budżetem państwa.
Jak zauważa Forum Obywatelskiego Rozwoju, w tym roku wydatki budżetu państwa mają wynieść prawie 385 mld zł. Z tym że jest to mniej niż połowa wszystkich wydatków państwa. Poza budżetem pieniądze podatników przechodzą przez ZUS, KRUS, NFZ i samorządy.
Jak przyznał ostatnio wiceminister finansów Leszek Skiba, sytuacja budżetu jest bezpieczna, ale mimo silnego wzrostu dochodów podatkowych istotne obniżenie deficytu sektora finansów publicznych poniżej 2,9 proc. PKB może być trudne.
Właśnie na poziomie deficytu sektora finansów publicznych widać, że wypadamy słabo na tle innych krajów. Do tego zadłużamy się na potęgę. Na każdego Polaka przypada już ponad 27 tys. zł długu z ogółem ponad biliona.