Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jakub Ceglarz
Jakub Ceglarz
|

"Czeski Trump", który "oj..ał państwo" i gardzi polskim jedzeniem. Teraz dymisja, za chwilę fotel premiera?

69
Podziel się:

"Nie będę jadł tego polskiego g..." - wypalił kilka lat temu w jednym z czeskich programów telewizyjnych, gdy poproszono go o skosztowanie polskiej kiełbasy. Jedni mówią o nim, że to czeski Trump, a inni - że Berlusconi. Ekscentryczny minister finansów Andrej Babis ma dziś zostać zdymisjonowany. Powód? "Bo oj..ał państwo" - jak stwierdził premier Bohuslav Sobotka. Ale dymisja może być krótka, bo prawdopodobnie już w październiku zasiądzie na fotelu premiera.

"Czeski Trump", który "oj..ał państwo" i gardzi polskim jedzeniem. Teraz dymisja, za chwilę fotel premiera?
(Jiri Vitek/wikimedia/CC BY-SA 4.0)

"Nie będę jadł tego polskiego g..." - wypalił kilka lat temu w jednym z czeskich programów telewizyjnych, gdy poproszono go o skosztowanie polskiej kiełbasy. Jedni mówią o nim, że to czeski Trump, a inni - że Berlusconi. Ekscentryczny minister finansów Czech Andrej Babis został zdymisjonowany. Powód? "Bo oj..ał państwo" - jak stwierdził premier Bohuslav Sobotka. Jednak dymisja może być krótka, bo prawdopodobnie już w październiku zasiądzie na fotelu premiera.

Decyzja w sprawie Babisa (oprócz stanowiska ministra finansów jest też wicepremierem) już zapadła, o czym pisaliśmy w money.pl we wtorek wieczorem. Poinformował o niej na konferencji prasowej Jiri Ovczaczek, rzecznik prezydenta Milosa Zemana. Jego miejsce zajmie kolega z partii - Ivan Pilny.

Powód dymisji? Rzekome unikanie opodatkowania przez polityka przed objęciem teki wicepremiera. W 2013 r. Babis kupił wyemitowane przez należący wtedy do niego koncern Agrofert 1,5 mld jednokoronowych obligacji (to równowartość 235 mln zł) ze stawką odsetkową 6 proc.

Zgodnie z obowiązującymi przepisami odsetki od obligacji jednokoronowych nie były opodatkowane, a ponadto media rozpisywały się, że oficjalnie zadeklarowane dochody Babisza nie wystarczyłyby do pokrycia takiego wydatku.

Cały manewr uznano za sposób uniknięcia opodatkowania dywidendy Agrofertu, który stanowi konglomerat spółek, działających głównie w sektorach chemicznym i rolnym.

Problem w tym, że sprawy nie wyjaśniono. To raczej nie powinno dziwić, skoro cała skarbówka podlega właśnie ministrowi finansów. Babis spowodował więc kryzys rządowy. Do tego stopnia, że powściągliwy zazwyczaj premier Sobotka nie przebierał w słowach. "Mówiąc językiem Trumpa: Babis oj..ał państwo czeskie" - napisał na Facebooku.

Oficjalnie: [podatki](https://www.money.pl/podatki/). Nieoficjalnie: nagrania

Andrej Babis, choć urodził się w słowackiej dziś Bratysławie, to jeden z najbogatszych Czechów. Jego majątek sięga nawet 2 mld dol, ale do najbogatszego rodaka - Petra Kellnera - mu daleko. Gigant ubezpieczeniowy posiada na koncie ponad 10 mld dol.

Jednak majątek Babisa plasuje go w czołówce nie tylko mieszkańców Czech, ale i całego regionu. Tylko nieco bogatsi są Dominika i Sebastian Kulczykowie.

Skąd fortuna wicepremiera naszych południowych sąsiadów? "Odpowiedzialny" jest za nią przede wszystkim Agrofert - gigantyczny koncern rolno-chemiczny, skupiający ok. 200 różnych spółek. Babis jest z nim związany od początku lat 90.

Babis kontroluje również największe czeskie media, m.in. Radio Impuls oraz dwa dzienniki: "Lidove Noviny" i "Mlada Fronta Dnes". Choć wielokrotnie zapewniał, że nie wpływa na dziennikarzy, to w ostatnich tygodniach okazało się, że nie mówił prawdy.

Czesi mają teraz swoją odsłonę "afery taśmowej". Na ujawnionych nagraniach słyszymy, jak Babis wpływa na wydawcę dziennika "Mlada Fronta Dnes", by "te materiały wypuścił przed samymi wyborami". Taśmy są jednak tylko nieoficjalnym powodem dymisji ministra finansów.

Miliarder, który nie cierpi Polski

Oprócz gigantycznego majątku biznesmen słynie również ze swojej niechęci do Polski. Dawał temu wyraz wielokrotnie. Chociażby w 2013 r., gdy był gościem jednego z programów w czeskiej telewizji.

Goście rozmawiali wtedy na temat jakości produktów, które trafiają do ich kraju z Polski. Babis miał więc spróbować polskiej kiełbasy, żeby ocenić jej jakość. Ale nie spróbował. Rzucił tylko, że "nie będzie jadł tego waszego polskiego g...".

Niby wypowiedzi to jeszcze nic groźnego, ale gdy popatrzymy na to, jak na czeskim rynku traktowane są polskie towary, to jest inaczej. Czeski sanepid miał już zastrzeżenia chociażby do importowanego z Polski mięsa, herbaty firmy Mokate czy 5 mln polskich jaj.

W grudniu 2014 roku wyszło na jaw, że czeskie służby otrzymały specjalną instrukcję, która zaleca szczególnie dokładne kontrolowanie artykułów spożywczych pochodzących z Polski. Dokument zatytułowano: "Nadzwyczajna kontrola bezpieczeństwa i jakości oraz oznaczenia wybranych rodzajów artykułów spożywczych pochodzących z Polski". Wtedy ministrem finansów był już Andrej Babis.

Skąd ten zatarg? Musimy cofnąć się o prawie 15 lat - do czasu prywatyzacji czeskiego Unipetrolu. Akcje spółki w 2003 r. wykupił PKN Orlen za 14,7 mld koron. Polski gigant miał jednak wtedy podpisać porozumienie z Agrofertem, który również brał udział w procesie prywatyzacyjnym.

Babis twierdzi, że Orlen obiecał mu odsprzedać chemiczne spółki, działające w ramach Unipetrolu. Tak się jednak nie stało i Agrofert został na lodzie. Sprawa przez wiele lat toczyła się w sądzie i dopiero we wtorek Trybunał Konstytucyjny ostatecznie odrzucił skargę czeskiej firmy, przyznając rację Orlenowi.

Biznesmen w polityce

Niechęć Babisa do Polski nie była groźna, dopóki nie poszedł on w politykę. A tak stało się pięć lat temu, gdy założył partię ANO (po czesku oznacza to "tak"). Cel był prosty - start w wyborach parlamentarnych, które zaplanowane były na październik 2013 r.

Babis szedł do nich z hasłem "walki z systemową korupcją", czym zyskał spore poparcie. W swoim pierwszym głosowaniu ANO uzyskało 18,7 proc. głosów i 47 miejsc w czeskim parlamencie.

Rząd utworzył dwa miesiące później Bohuslav Sobotka, lider partii socjaldemokratycznej. Do koalicji zaprosił jednak chadeków oraz właśnie ANO, a Babisowi przypadła teka wicepremiera i ministra finansów. To właśnie wtedy jego "polonofobia" stała się znacznie groźniejsza dla naszych eksporterów.

Nawiasem mówiąc, ostre słowa polityka w kierunku polskiej żywności nie przeszkadzają mu kupować spółek z tej branży. Dwa lata temu, za pośrednictwem funduszu Hartenberg Holding, zainwestował w polski Good Food.

W Czechach jednak znacznie głośniej, niż o jego stosunku do Polski, mówi się o innych skandalach, które wywoływał. A tych nie było mało. Nic więc dziwnego, że jedna z amerykańskich gazet nazwała go "Babisconim", porównując go tym samym do ekscentrycznego premiera Włoch Silvio Berlusconiego.

Z kolei fakt, że miliarder trafił do polityki prosto z biznesu od razu naraził go na porównania do Donalda Trumpa.

Agent KGB, kolaborant Putina czy zdrajca?

Konflikt interesów to nie tylko nadzorowanie skarbówki, ale również funduszy unijnych. A te, jak informowały czeskie media, często trafiały do spółek kontrolowanych przez Andreja Babisa.

Na tym jednak nie koniec. Zarzutów względem Babisa było mnóstwo. Poczynając od tego, że jest agentem KGB (jego ojciec był członkiem Komunistycznej Partii Czechosłowacji), przez współpracę ze służbami bezpieczeństwa, aż po zarzuty zdrady narodowej na rzecz Rosji.

Ta ostatnia nierozerwalnie związana jest ze sprawą Alego Fayyada - libańskiego przemytnika broni, zatrzymanego w Czechach. Został on zwolniony przez czeskie służby w zamian za pięcioro Czechów, którzy zostali porwani w Libanie. Wspólnym mianownikiem był fakt, że w negocjacjach uczestniczyli głównie ludzie powiązani z liderem ugrupowania ANO.

Później pojawiły się wątpliwości, czy porwanie nie było ustawione tylko po to, by uwolnić Fayyada. Byle tylko nie dostał się w ręce Amerykanów i nie wyjawił powiązań pomiędzy Hezbollahem, Rosją i handlem narkotykami.

Amerykańska dziennikarka Anne Applebaum umieściła nawet Babisa na liście środkowoeuropejskich liderów, którzy działają pod wpływem Władimira Putina. Ten jednak odżegnywał się od kontaktów z Kremlem i zapewniał, że jest sojusznikiem Stanów Zjednoczonych.

Dymisja tylko na chwilę, a później fotel premiera?

Lider partii ANO zasłynął również bezkompromisowymi wypowiedziami na temat mniejszości etnicznych, przede wszystkim romskich. Tak jak chociażby we wrześniu ubiegłego roku. Jak informowała"Gazeta Wyborcza", Babis zakwestionował wówczas, że w czeskich Letach działał w trakcie II wojny światowej obóz koncentracyjny dla Romów.

Jego zdaniem to wcale nie był przejaw holokaustu - raczej "promowanie pracy wśród mniejszości romskiej". - Były czasy, kiedy wszyscy Romowie pracowali. To, co piszą w gazetach głupcy, że w Letach był obóz koncentracyjny, to kłamstwo. To był obóz pracy. Kto nie pracował - hop-siup i już tam lądował - wypalił Babis w rozmowie z jednym z dziennikarzy.

Krytyka spotkała go za to nie tylko ze strony partii opozycyjnych. Suchej nitki nie pozostawili na nim również koalicjanci, a nawet koledzy z partii. Ostatecznie polityk przeprosił, choć jak sugerowała jego wypowiedź, zdania na temat Romów nie zmienił.

Przez wszystkie skandale związane z osobą wicepremiera i ministra finansów zwolenników mu jednak nie ubywa. Wręcz przeciwnie. Babis bez większych zgrzytów pogodził się z dymisją, bo wie, że za pięć miesięcy Czechów czekają kolejne wybory parlamentarne. A w przedwyborczych sondażach zdecydowanym liderem jest właśnie ANO Andreja Babisa.

Dlaczego ludzie chcą głosować na tak kontrowersyjnego polityka? Bo dla Czechów gospodarka jest ważna, a Babis jako minister finansów spisał się pod tym względem bardzo dobrze. Nasi południowi sąsiedzi mają bardzo dobre wskaźniki gospodarcze, a sam minister uchodzi wśród wyborców za człowieka walczącego z korupcją i układami. Jest też silną osobowością - znacznie bardziej niż obecny premier Bohuslav Sobotka, a poza tym - jak wskazują Czesi - jest tak bogaty, że "nie musi już kraść".

Może się więc okazać, że zdymisjonowany właśnie minister i wicepremier za pięć miesięcy wróci do krajowej polityki. Już jako premier.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(69)
zgredka
rok temu
trochę przykre, bo wydaje mi się, że poza skrajnymi ksenofobami to Polacy darzą Czechów dużą sympatią :(
rex
7 lat temu
Czesi ktorzy tak skutecznie robili reformy zgłupieli.Szczujny Monej nie podaje ze ten Babis to agentura ktory nie dostal certyfikatu bezpieczenstwa a jak własciciel firm spozywczych niszczy opinie o dobrej polskiej zywnosci .Widac ze Czechy przechodza w strefe wpływy Rosji
rex
7 lat temu
Czesi ktorzy tak skutecznie robili reformy zgłupieli.Szczujny Monej nie podaje ze ten Babis to agentura ktory nie dostal certyfikatu bezpieczenstwa a jak własciciel firm spozywczych niszczy opinie o dobrej polskiej zywnosci .Widac ze Czechy przechodza w strefe wpływy Rosji
GRU
7 lat temu
BABIS handluje narkotykami z GRU które są produkowane w czechach i rosji.
Cały Korwina
7 lat temu
Berlusconi i Babis walczą o wolne rynki w swoich krajach, dlatego ich obrażają.
...
Następna strona