Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jacek Frączyk
Jacek Frączyk
|

Rok długich weekendów. To rekord: nigdy nie pracowaliśmy mniej

20
Podziel się:

Przychylny dla pracowników układ dni w kalendarzu spowodował, że w tym roku jest tylko 250 dni pracujących. Lepiej nie było nigdy wcześniej. Aż dziewięć dni świątecznych wypada poza weekendami, a jakby tego było mało, dostajemy jedną sobotę do odebrania za 11 listopada. Okazuje się, że jeden, lub dwa dni więcej wcale nie wpływa negatywnie na gospodarkę. Problem jest dopiero, gdy władza przesadzi z prawami pracowniczymi. Jak we Francji.

Rok długich weekendów. To rekord: nigdy nie pracowaliśmy mniej
(PAP/Jan Dzban)

Przychylny dla pracowników układ dni w kalendarzu spowodował, że w tym roku jest tylko 250 dni pracujących. Lepiej nie było nigdy dotąd. Aż dziewięć dni świątecznych wypada poza weekendami, a jakby tego było mało, dostajemy jedną sobotę do odebrania za 11 listopada. Okazuje się, że jeden lub dwa dni więcej wcale nie wpływają negatywnie na gospodarkę. Problem powstaje, gdy władza przesadzi z prawami pracowniczymi, tak jak we Francji.

Bardziej niż Polacy wypoczywają pracownicy tylko dziewięciu krajów. Państwem rekordzistą świata jest Kambodża z 42 dniami płatnego urlopu i świąt.

W Europie, licząc łącznie z urlopami, więcej niż polskie 36 dni wolnych (poza weekendami, razem z urlopami) mają tylko Gruzja, Malta i Austria. Podobnie jak u nas jest w Hiszpanii, Finlandii, na Słowacji oraz we Francji.

W tym roku koniunkcja dni kalendarzowych w Polsce jest tak korzystna dla pracowników, że na wykonanie obowiązków zawodowych mają zaledwie 250 dni - minus urlopy i zwolnienia. Tak dobrze było dotąd tylko raz - w 2014 roku.

Nie dość, że dziewięć dni świątecznych wypada poza weekendami, to jeszcze 11 listopada będzie w sobotę, za co zgodnie z prawem dostaniemy dzień wolny. W sumie mamy dziesięć dni wolnych oprócz weekendów.

Na pracę pozostaje dla większości z nas 224 dni (250 dni minus urlop 26 dni), a 141 dni odpoczywamy lub świętujemy. W rezultacie większość z nas przepracuje 61 proc. dni w bieżącym roku. Pod warunkiem, że szczęśliwie ominą nas choroby i nie skorzystamy ze zwolnienia lekarskiego.

Przed nami jeszcze osiem dni wolnych od pracy, nie licząc weekendów. Z tego po dwa w maju, listopadzie i grudniu - to trzy „miesiące długich weekendów”. Najlepsza z możliwych sytuacja wypadnie w grudniu, gdy dwa dni świętowania Bożego Narodzenia przypada akurat na poniedziałek i wtorek.

Co z gospodarką?

Sprawdziliśmy, jak na polskiej gospodarce odbiła się zmiana liczby dni pracy. I tak, największy wzrost gospodarczy w Polsce przypadł na lata 2004 oraz 2006-2007. W pierwszym z wymienionych była rekordowa liczba dni roboczych, bo aż 254, czyli o dwa dni więcej od średniej z lat 2001-2017. Jednak w pozostałych dwóch latach 2006-2007 liczba dni pracy spadła do odpowiednio 251 i 252.

Od 2006 r. wprowadzono zasadę zwracania wolnego dnia za święto, przypadające w sobotę i akurat objęło to 11 listopada. Nie przeszkodziło to w tym, żeby wzrost gospodarczy był w obu latach ponad sześcioprocentowy.

Jeśli przyjrzeć się latom, w których gospodarka rozwijała się najwolniej, to też liczba dni pracy wydaje się nie mieć wpływu.

Najgorszy był rok 2001, gdy tempo rozwoju wyniosło 1,1 proc., a liczba dni pracy na poziomie średniej z tego wieku. W słabych latach 2002 i 2013 co prawda było tylko 251 dni pracujących, co potwierdzałoby, że za dużo odpoczynku dla zatrudnionych spowalnia wzrost, ale co powiedzieć o 2009 roku, gdy dni pracy było aż 253, a wzrost wyniósł zaledwie 1,6 proc.?

Co więcej, już w pierwszym roku, w którym po półwieczu przerwy przywrócono dzień wolny w Trzech Króli, co odjęło jeden dzień roboczy, wzrost gospodarczy wyniósł aż 5 proc. i był to czwarty najlepszy wynik w XXI wieku.

Czym nadrabiamy straty? Wydajnością pracy. W pierwszym kwartale w przemyśle wydajność wzrosła o 4 proc., a w latach 2010-2016 łącznie o prawie 25 proc. To pozwala „nie zauważać” efektu spadku czasu pracy.

Bezrobocie - tu widać zmiany

Teoretycznie redukcją obowiązkowego czasu pracy państwo może wpłynąć na wzrost zatrudnienia. Takie rozumowanie zakłada, że pracodawca będzie musiał nająć więcej osób, bo te pracujące obecnie mają mniej czasu na wykonanie swoich obowiązków.

Dane nawet potwierdzają tę zasadę. Stopa bezrobocia najbardziej spadała w latach 2006-2007. W 2006 roku - przypomnijmy - wprowadzono zasadę oddawania dnia wolnego za świąteczną sobotę. W tych latach dni roboczych było mniej - odpowiednio 251 i 252.

Bezrobocie spadło o aż 2 pkt. proc. w roku 2014, kiedy było najmniej dni roboczych w historii, czyli 250. Tyle samo dni pracujących jest w roku bieżącym i widać, że statystyki doszły w marcu do rekordowo niskich poziomów bezrobocia od 26 lat.

Jednocześnie bezrobocie rosło najbardziej, bo o aż 4,3 pkt. proc. w roku 2001 - gdy było 252 dni pracujących i w 2009 r., gdy dni pracujących było 253. Można zaryzykować wniosek, że liczba dni wolnych ma wpływ na poziom zatrudnienia.

Liczba dni roboczych a gospodarka
dni wolne w tym poza weekendami soboty do odbioru razem dni pracujące wzrost pkb bezrobocie
2017 115 9 1 10 250 103,3 8,1
2016 114 9 0 9 252 102,7 8,3
2015 113 7 2 9 252 103,8 9,7
2014 115 9 2 11 250 103,3 11,4
2013 114 10 0 10 251 101,4 13,4
2012 114 9 0 9 252 101,6 13,4
2011 113 8 0 8 252 105,0 12,5
2010 112 6 2 8 253 103,6 12,4
2009 112 6 2 8 253 101,6 12,1
2008 114 8 2 10 252 105,0 9,5
2007 113 9 0 9 252 106,8 11,2
2006 114 8 1 9 251 106,2 14,8
2005 113 7 0 7 252 103,6 17,6
2004 112 6 0 6 254 105,3 19,0
2003 114 8 0 8 251 103,8 20,0
2002 114 10 0 10 251 101,4 20,0
2001 113 9 0 9 252 101,1 19,4
Źródło: GUS, money.pl wyliczenia własne

Francja to testowała. Z marnym skutkiem

Nie warto jednak z powyższych informacji wyciągać zbyt daleko idących wniosków. Ktoś z rządzących mógłby sobie wyobrazić sytuację pełnego zatrudnienia i powszechnej szczęśliwości, gdyby dołożyć jeszcze z dwa-trzy dni wolne do kalendarza.

Przykład Francji pokazuje, że jeśli z takim myśleniem pójdzie się za daleko, to można gospodarkę wpędzić w stagnację, nie mówiąc już o kłopotach ze zbiciem wysokiej stopy bezrobocia.

Jeśli ustawowo zadekretujemy krótszy czas pracy, to, owszem, prawdopodobnie wymusi to większe zatrudnienie. Nie bierze się jednak pod uwagę tego, co myśli pracodawca i tego, że pogorszyło się warunki jego działania. Pogorszyło - bo pracodawca musi zatrudniać więcej osób, a pozostałym nie może zmniejszyć pensji, więc koszty mu rosną.

Co może zrobić taki pracodawca, który nie widzi w tym sensu a koszty utrudniają mu konkurencję z firmami z innych krajów? Po prostu przenosi firmę za granicę.

We Francji od 2000 roku obowiązuje 35-godzinny tydzień pracy wprowadzony przez socjalistyczny rząd premiera Lionela Jospina. Pracownik ma 25 dni urlopu. Można i owszem pracować do 39 godzin tygodniowo, ale za to przysługiwać może nawet do 22 dni dodatkowego urlopu.

Poza tym jest do wykorzystania jeszcze 11 dni świąt państwowych. Część oczywiście wypada w weekend. Wyliczono, że średnio w roku jest to 8,7 płatnych dni świąt poza weekendami.

Wszystko działało jeszcze względnie dobrze, aż do kryzysu finansowego. Od połowy 2012 roku, jak bezrobocie weszło powyżej 10 proc., tak nie może z tego poziomu zejść. Wśród młodych zajęcia nie może od kilku lat znaleźć ponad 24 proc. osób.

Tempo wzrostu gospodarki w ostatnich pięciu latach wynosiło zaledwie 1,1 proc. rocznie. Zbyt dogodne dla pracowników prawo sprawiło, że część firm wyprowadziło swoje fabryki poza Francję. Dni świąteczne to w tym wszystkim wcale nie największy problem.

Podobnie jak w Polsce pracownicy organizują sobie długie weekendy, zwane we Francji „mostami”. Ekonomiści wyliczyli, że w praktyce unieruchamianie na tyle dni gospodarki przynosi straty do 4 mld euro rocznie.

Ile strat przyniosło restrykcyjne prawo pracy, tego niestety nie policzono. A gołym okiem widać, że Francja przekroczyła pewną barierę, która gwarantowaniem praw pracownikom prowadzi do stagnacji i wzrostu bezrobocia.

gospodarka
wiadomości
najważniejsze
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(20)
Daniel Craig
7 lat temu
To nie Pis ma tu zasługi przeciez to m.in Komorowski klepnął trzech króli itd. Aktualnie mam przestój wyłacznie z powodu tych wolnych dni - w moim przekonaniu juz zaczyna sie przesadzac. Mieszkałem w bogatej Norwegii i nawet tam mimo ze wiele lat zyli na ropie nie ma tak aby tyle swiętowac i nic nie robic chyba ze naturalny przestój. Pracuje w branzy gdzie są wyjazdy do fabryk za granica odbiór zamowionych pojazdów turystycznych, cały tydzien mi wypadł i oczywiscie w miesiącu mniejszy dochód bo banki nie działają np u nas i nie dojda przelewy. Cały plan się rwie wystarczy jeszcze jakis przestój za granicą , i znów wyleci ze dwa tygodnie bo niczego nie ułożysz. Tak to nieraz wygląda.
asdf
7 lat temu
taa tylko 9 krajow ma lepiej, ciekawe gdzie porownanie gdzie jezdza Polacy w te swoje wspaniale urlopy, a gdzie Ci co maja niby gorzej - jak rozumiem Niemcy, Francuzi... Zapomnieliscie tez dodac ile oni pracuja tygodniowo, bo z tego wynika m.in. ilosc dni wolnych od pracy - wg wskazan unijnych...
Jasiu
7 lat temu
Jestescie tak juz bogaci jak psy z pustyni. Nie pracujcie odpoczywajcie - na wakacjach w DABKACH a najlepiej w domu
jan
7 lat temu
Poprawnie piszemy "sobota robocza" a nie sobota pracująca.
rom
7 lat temu
jakie straty??? to tylko urzędaski-nierobaski weekendują a oni i tak nic nie wypracowują.....