Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Przemysław Ciszak
Przemysław Ciszak
|

Ustawa o kredycie hipotecznym nie ochroni kredytobiorców. Nowe prawo w ogniu krytyki

55
Podziel się:

Jeśli Senat nie zgłosi poprawek, to ustawa trafi do prezydenta. Po jej podpisaniu zostanie ona ogłoszona w Dzienniku Ustaw i wejdzie w życie w terminie 3 miesięcy od publikacji.

Ustawa o kredycie hipotecznym nie ochroni kredytobiorców. Nowe prawo w ogniu krytyki
(Evren Ozbilen / Flickr (CC BY-NC-SA 2.0))

Nowe przepisy mają zabezpieczyć interes kredytobiorców i uchronić przed nierzetelnymi pośrednikami kredytowymi. Tymczasem zdaniem Krzysztofa Oppenheima, prowadzącego Kancelarię Finansową, treść ustawy niewiele wnosi, a w wielu punktach jest ona wręcz niezgodna z interesem konsumenta. Teraz zaopiniuje ją Senat.

- Ukatrupmy tego potworka w Senacie, inaczej zaraz wejdzie na salony - apeluje Krzysztof Oppenheim. I w rozmowie z WP money zaznacza, że jeśli ta ustawa ma wejść w życie, jest do kompletnego przerobienia.

- Mimo obszernego materiału nie znalazłem w treści ustawy ani jednego naprawdę korzystnego rozwiązania dla konsumentów. Za to masę absurdów i błędów merytorycznych, które przedstawiłem w mojej opinii przesłanej do Senatu. To ma się nazywać tworzenie "dobrego prawa"? - pyta Oppenheim.

Zwraca też uwagę na formę ustawy i dokumentów towarzyszących. - Jest to prawniczo unijny bełkot z mnóstwem powtórzeń. Uzasadnienie ustawy - 70 stron. Treść ustawy również 70 stron. Załączniki do ustawy kolejnych 30. I na koniec 430 stron uwag "fachowców" - wylicza.

Ustawa o kredycie hipotecznym przez Sejm została przegłosowana pod koniec lutego. Teraz jej treść ma być analizowana przez Senat. Jej wprowadzenia wymaga jedna z dyrektyw unijnych. W sejmowym głosowaniu z 24 lutego głosowało 428 posłów. Ustawę poparło 426 posłów. Tylko dwóch zagłosowało za jej odrzuceniem - poseł Stanisław Huskowski z UED oraz Jacek Wilk z Kikiz'15. Mimo prób, nie udało nam się jednak uzyskać ich komentarza w tej sprawie.

Krzysztof Oppenheim podejrzewa, że większości posłów wystarczyła informacja, że ta ustawa chroni konsumentów hipotecznych. Oraz, że jej wprowadzenie to wymóg unijny. Niezwykle zawiła i niemal nieczytelna treść i forma skutecznie odstrasza do głębszego zastanowienia się nad tym, co ma wnieść w polski system prawny.

Celem ochrona konsumenta

- Zamiarem prawodawcy jest zapewnienie wysokiego poziomu ochrony konsumentów zawierających umowy o kredyt związane z nieruchomościami. Projektowane przepisy spowodować mają rozwój bardziej przejrzystego i konkurencyjnego rynku wewnętrznego. Nastąpić ma to poprzez m.in. zawieranie spójnych, uczciwych umów, co możliwe będzie dzięki wyrównywaniu asymetrii informacyjnej między kredytodawcami a ich klientami – tłumaczył na posiedzeniu plenarnym poseł Jerzy Małecki, przedstawiając sprawozdanie komisji z prac nad projektem.

W jaki sposób? Ustawa wprowadza takie rozwiązania, jak udzielanie kredytów tylko przez banki i SKOK-i. To oznacza, że nie będą mogły ich udzielać np. firmy pożyczkowe. Udzielanie kredytów będzie możliwe tylko w walucie, w której klient uzyskuje większość dochodów. Dodatkowo ustawa zawiera zakaz uzależniania udzielenia kredytu od zakupu przez konsumenta innego produktu finansowego.

Zdaniem ustawodawców, konieczne jest zwiększenie ochrony kredytobiorców hipotecznych, którzy jako nieprofesjonaliści są narażeni na ryzyko nieuczciwego działania także doradców kredytowych i pośredników finansowych. - Jeden formularz pozwalający na czytelne porównanie ofert, regulacje w sprawie reklam kredytów hipotecznych - wszystko to ma pomóc klientom racjonalnie wybrać kredyt dla siebie - komentuje w rozmowie z WP money poseł Małecki.

- Założenia oczywiście słuszne - przyznaje Oppenheim, ale, jak dodaje, ustawa to nie założenia, tylko odpowiednie zapisy w treści danego aktu prawnego. Jeśli wczytamy się w treść ustawy, jest oczywiste, że niewiele się zmieni po wprowadzeniu jej w życie. W wielu przypadkach będzie nieskuteczna i - wbrew założeniom - nie ochroni konsumentów, np. przed nadużyciami ze strony kredytodawców.

Trzy oferty dla klienta?

Twórcy ustawy założyli, że zarówno kredytodawca, jego pośrednik czy agent, jak i każdy doradca świadczący takie usługi ma przedstawić kredytobiorcy co najmniej 3 oferty umów, które - jak to zostało ujęte w ustawie – odpowiadają potrzebom oraz sytuacji finansowej i osobistej konsumenta, uwzględniając preferencje i cele konsumenta.

Jak zauważa Krzysztof Oppenheim, ten zapis wcale nie musi oznaczać, że są to trzy najlepsze, czy też najkorzystniejsze finansowo oferty. - Jak konsument ma to zweryfikować? - pyta Oppenheim. - Takie zapisy w żaden sposób nie ochronią klientów przed nadużyciem "doradcy". Jak tłumaczy, wystarczy, że taki doradca wystawi klientowi ofertę, którą ma sprzedać, i dwie od niej znacznie gorsze, to jest droższe. Wiadomo, którą wybierze tak zmanipulowany klient.

- A co wtedy, jeśli klient dostanie od doradcy-fuszera 3 oferty, ale wszystkie złe? Czyli w danym przypadku klient nie dostanie kredytu w żadnym z tych banków. Złoży wnioski nie tam gdzie trzeba, dostanie 3 odmowy i straci pokaźny zadatek. Według ustawy jednak wszystko jest w porządku. Najważniejsze, aby klient dostał 3 oferty, nie ważne co tam się znajduje. Typowy bankowy "Paragraf 22" - zaznacza Oppenheim.

Podobne wątpliwości ma w przypadku, kiedy klient ma szanse - np. ze względu na określone przyczyny - dostać kredyt tylko w jednym banku. Doradca drukuje więc tę jedną, jedyną ofertę. Tym samym naraża się na skargę do KNF, że nie działa zgodnie z zaleceniami ustawy. Jak to wytłumaczyć urzędnikowi KNF, który nie ma stosownej wiedzy na temat bankowości hipotecznej?

Nie spłacasz? Konieczna restrukturyzacja

W ramach ochrony osoby biorącej kredyt hipoteczny ustawodawcy przewidzieli specjalną ścieżkę w momencie opóźnień i braku spłat kolejnej raty. Po pierwsze dostaje 14 dni na wezwanie do zapłaty. Po jego otrzymaniu klient ma kolejne 14 dni robocze na złożenie wniosku o restrukturyzację zadłużenia.

Bank czy inny kredytodawca umożliwia zmiany warunków, jeżeli jest to uzasadnione oceną sytuacji majątkowej konsumenta. W efekcie może być to czasowe zawieszenie spłaty, zmiana wysokości rat, wydłużenie okresu kredytowania lub inne działania umożliwiające spłatę. Jednak restrukturyzacja ma się odbywać na warunkach uzgodnionych przez kredytodawcę i konsumenta.

I to właśnie ten zapis wzbudził wątpliwości Krzysztofa Oppenheima. - W jaki sposób mają być dokonywane takie ustalenia? Jakie ma klient możliwości dochodzenia swoich słusznych racji, jeśli bank na to nie wyraża zgody? - pyta ekspert. - Do tej pory - zawsze, w każdym banku - klient musi dostosować się do procedur bankowych, jakkolwiek byłyby one wadliwe czy absurdalne.

Jak zauważa, jeśli bank narzuci klientowi np. raty przekraczające jego dochody, klient powinien mieć możliwość odwołania się od takiej "propozycji nie do odrzucenia". Tego jednak w ustawie brakuje. - Pozwalanie bankom na stosowanie własnych procedur (zwykle jest to bardzo wąski wachlarz) stanowi ogromne zagrożenie dla kredytobiorców hipotecznych. Jeśli mamy chronić konsumenta - bo przecież w tym celu ma powstać ta ustawa – nie można w dalszym ciągu tolerować dowolności stosowania procedur w zakresie restrukturyzacji wedle własnego uznania danej instytucji - podkreśla Oppenheim.

Ekspert krytycznie odniósł się również do opisanych w ustawie kwestii spłaty kredytu związanej ze sprzedażą kredytowanej nieruchomości. Zgodnie z jej zapisem klient ma co najmniej 6 miesięcy na sprzedaż tej nieruchomości. Kłopot zaczyna się, kiedy kwota uzyskana nie wystarczy na pokrycie zadłużenia. Wówczas albo pozostałą część będzie trzeba spłacić w ratach, albo do pozostałej części zadłużenia może zażądać ustanowienia innego zabezpieczenia.

- Przecież obecnie minimalny wkład własny wynosi 20 proc. oraz nie ma kredytów walutowych, a ustawa dotyczy tylko kredytów udzielonych po jej wejściu w życie. Jak więc może nastąpić sytuacja, kiedy wartość nieruchomości jest mniejsza od kwoty kredytu? - pyta Oppenheim. - Jeśli okaże się, że cena sprzedaży nie pokryje kwoty kredytu, oznacza to, że bank nieodpowiedzialnie udzielił tego kredytu - nie sprawdził realnej wartości zabezpieczenia. No bo kredyt był w momencie udzielania na maksymalnie 80 proc. wartości nieruchomości - zaznacza - a kapitał kredytu nie może z czasem rosnąć, a jedynie ulegać zmniejszeniu, mówimy bowiem o kredytach złotowych.

Poza tym, aby uniknąć takiej sytuacji, bank powinien mieć obowiązek przejęcia - na wniosek klienta - nieruchomości na poczet długu - wyjaśnia ekspert. Są bowiem sytuacje, kiedy klient nie poradzi sobie sam ze sprzedażą (np. tragedia rodzinna, ciężka choroba) i chciałby pozbyć się problemu, rezygnując nawet z ewentualnej nadwyżki ze sprzedaży.

Jak podkreśla, bank absolutnie nie może żądać innego zabezpieczenia. A jednak ustawa mu na to pozwala. Oznacza to, że jeśli klient nie będzie posiadał takiego zabezpieczania, to bank będzie musiał odzyskiwać kwotę kredytu z udziałem egzekucji komorniczej.

To pokazuje, że bank nie bierze na siebie żadnej odpowiedzialności za podjęte decyzje odnośnie udzielanych kredytów. Czuć z daleka ingerencją w treść ustawy lobbystów bankowych.

Wynagrodzenie pośrednika i zdolność kredytowa

Nowe przepisy uniezależniają wynagrodzenie osób dokonujących oceny zdolności kredytowej od ilości zaakceptowanych wniosków. Ma to zapobiec sytuacji, gdy pracownik banku lub SKOK-u podwyższa zdolność kredytową klienta, aby zwiększyć swoje wynagrodzenie.

Dodatkowo każdy pośrednik kredytowy czy agent musi przekazać przyszłemu klientowi informacje o prowizji i innych wynagrodzeniach, jakie otrzyma od kredytodawcy (np. banku), w tym z sumą, jaką zainkasuje w związku zawarciem umowy o kredyt hipoteczny.

To zdaniem Oppenheima nie tylko łamanie tajemnicy handlowej, co może wykorzystywać konkurencja, ale również rozwiązanie, które uderza w branżę. Może skutkować sytuacją, w której klient zgodzi się skorzystać z usług danego pośrednika tylko pod warunkiem otrzymania części prowizji dla siebie. No bo jest się czym dzielić. Albo będzie próbował bezpośrednio w banku wytargować obniżenie ceny kredytu o połowę wynagrodzenia pośrednika.

- Ta ustawa to wypracowany konsensus między wieloma stronami. Największe wątpliwości wzbudzała kwestia zakazu wynagradzania pośredników kredytowych przez kredytodawców, co postulował KNF. Sprzeciw m.in. firm doradztwa finansowego został uwzględniony – przypomina poseł Małecki.

Według raportu przygotowanego przez PwC, udział pośredników w wartości udzielanych kredytów hipotecznych wynosi około 50 proc. Wartość kredytów hipotecznych udzielonych w 2015 roku przy ich udziale wynosiła około 19 mld zł. Wartość otrzymywanych z banków przez pośredników prowizji to około 2,3 proc. wartości kredytu.

Ale ustawa w związku z wyliczaniem zdolności kredytowej zastawia też sidła na banki. Te nie będą mogły się wycofać ani zmienić warunków w momencie, kiedy ocena zdolności kredytowej nie została przeprowadzona właściwie. Chyba że jest to korzystne dla konsumenta i ten wyrazi na to zgodę.

- Bank nie ma prawa w takim układzie odstąpić od umowy kredytowej, także w sytuacji, kiedy przed udzieleniem kredytu ten błąd (lub efekt świadomego działania "doradcy") został ujawniony. Klient może np. upierać się o udzielnie mu kredytu na 1 mln zł, chociaż ma zdolność kredytową na 100 tys. zł, ale błąd przy jej obliczaniu zrobił doradca. Jak takie działanie ma się do "ochrony depozytów", która jest świętą zasadą działania banków? Czy powyższe może być określone, jako "odpowiedzialne udzielanie kredytów hipotecznych"? - wskazuje Oppenheim.

Ustawa do przerobienia?

Zdaniem Oppenheima, to nie jedyne błędy i niedociągnięcia ustawy. Jak sam stwierdza, jego opinia dla Senatu jest merytoryczna, ale też ostra. Jak podkreśla ekspert, wszystko to napisane jest w sposób niestrawny i zawiły. Na dodatek jest to dziedzina specjalistyczna – więc posłowie zwykle nie mają pojęcia, o co właściwie chodzi.

Opinie fachowców też za wiele nie wnoszą, bo jak sugeruje Oppenheim, może i o to właśnie chodzi. W końcu tymi "fachowcami" są głównie bankowi lobbyści - i to był kolejny, fatalny błąd ustawodawcy, to jest, że do prac nad ustawą zaproszono niemal wyłącznie osoby związane ściśle z branżą bankową. Mieli szkodzić swoim interesom? - pyta retorycznie Oppenheim

- Dziwią mnie tego typu opinie. Czy ustawa jest zawiła? Postanowień było kilka, reagowaliśmy merytorycznie na każdą z uwag zgłaszanych podczas prac. Za duży sukces uważam przeprowadzenie przez Sejm tego projektu. Nie powinien on wzbudzać kontrowersji w Senacie - zaznacza poseł Jerzy Małecki.

Jeśli Senat nie zgłosi poprawek, to ustawa trafi do prezydenta. Po jej podpisaniu zostanie ona ogłoszona w Dzienniku Ustaw i wejdzie w życie w terminie 3 miesięcy od publikacji. - Jest jeszcze czas, aby podczas prac Senatu poprawić ewentualne niedociągnięcia. Jeśli uwagi będą merytoryczne, z pewnością nie pozostaną bez odpowiedzi - podsumowuje poseł Małecki.

Ustawa o kredycie hipotecznym nie ochroni kredytobiorcy. Nowe prawo w ogniu krytyki

Nowe przepisy mają zabezpieczyć interes kredytobiorców, dzięki zapewnieniu weryfikacji zdolności kredytowej klientów, umożliwić restrukturyzację zadłużenia, gdy klient banku nie będzie w stanie spłacać swoich zobowiązań, a także uchronić przed nierzetelnymi pośrednikami kredytowymi. Tymczasem zdaniem Krzysztofa Oppenheima, prowadzącego Kancelarię Finansową, treść ustawy niewiele wnosi, a wielu punktach jest ona niezgodna z interesem konsumenta.

Ustawa o kredycie hipotecznym przez Sejm została przegłosowana pod koniec lutego. Teraz jej treść ma być analizowana przez Senat. Jej wprowadzenia wymaga jedna z dyrektyw unijnych. W sejmowym głosowaniu z 24 lutego głosowało 428 posłów. Ustawę poparło 426 posłów. Tylko dwóch zagłosowało za jej odrzuceniem – poseł Stanisła Huskowski z UED oraz Jacek Wilk z Kikiz'15. Mimo prób, nie udało nam się jednak uzyskać ich komentarza w tej sprawie.

Jak przekonuje Krzysztof Oppenheim, poproszony przez Senat, aby zaopiniować tę ustawę, większości posłów wystarczyła informacja, że ta ustawa chroni konsumentów hipotecznych oraz, że to wymóg unijny, a zawiła treść i forma skutecznie odstrasza do głębszego zastanowienia się nad tym co ma wnieść w polski system prawny.

- Zamiarem prawodawcy jest zapewnienie wysokiego poziomu ochrony konsumentów zawierających umowy o kredyt związane z nieruchomościami. Projektowane przepisy spowodować mają rozwój bardziej przejrzystego i konkurencyjnego rynku wewnętrznego. Nastąpić ma to poprzez m.in. zawieranie spójnych, uczciwych umów, co możliwe będzie dzięki wyrównywaniu asymetrii informacyjnej między kredytodawcami a ich klientami – tłumaczył na posiedzeniu plenarnym poseł Jerzy Małecki przedstawiając sprawozdanie komisji z prac nad projektem.

W jaki sposób? Ustawa wprowadza takie rozwiązania jak: udzielanie kredytów tylko przez banki i SKOK-i. To oznacza, że nie będą mogły ich udzielać np. firmy pożyczkowe. Udzielanie kredytów będzie możliwe tylko w walucie, w której klient uzyskuje większość dochodów. Dodatkowo ustawa zawiera zakaz uzależniania udzielenia kredytu od zakupu przez konsumenta innego produktu finansowego.

Zdaniem ustawodawców, konieczne jest zwiększenie ochrony kredytobiorców hipotecznych, którzy jako nieprofesjonaliści, są narażeni na ryzyko nieuczciwego działania także doradców kredytowych i pośredników finansowych. – Jeden formularz pozwalający na czytelne porównanie ofert, regulacje w sprawie reklam kredytów hipotecznych – wszystko to ma pomóc klientom racjonalnie wybrać kredyt dla siebie – komentuje w rozmowie z WP money poseł Małecki.

- Założenia oczywiście słuszne – przyznaje Oppenheim, ale, jak dodaje, diabeł tkwi w szczegółach. A te pokazują, że uchwalona przez Sejm ustawa w wielu przypadkach będzie nieskuteczna i wbrew założeniom nie ochroni konsumentów.

Trzy oferty dla klienta?

Twórcy ustawy założyli, że zarówno kredytodawca, jego pośrednik czy agent jak i każdy doradca świadczący takie usługi ma przedstawić kredytobiorcy co najmniej 3 oferty umów, które - jak to zostało ujęte w ustawie – odpowiadają potrzebom oraz sytuacji finansowej i osobistej konsumenta, uwzględniając preferencje i cele konsumenta.

Jak zauważa Krzysztof Oppenheim, ten zapis wcale nie musi oznaczać, że są to trzy najlepsze, czy też najkorzystniejsze finansowo oferty. – Jak konsument ma to zweryfikować? – pyta Oppenheim. – Takie zapisy w żaden sposób nie ochronią klientów przed nadużyciem „doradcy”. Jak tłumaczy, wystarczy, że taki doradca wystawi klientowi ofertę, którą ma sprzedać i dwie od niej słabsze, ale wciąż do przyjęcia. Wiadomo, którą wybierze tak zmanipulowany klient.

- A co wtedy, jeśli klient dostanie od doradcy-fuszera 3 oferty, ale wszystkie złe? Czyli w danym przypadku klient nie dostanie kredytu w żadnym z tych banków? Złoży wnioski nie tam gdzie trzeba, dostanie 3 odmowy i straci pokaźny zadatek. Według ustawy jednak wszystko jest w porządku Najważniejsze, aby klient dostał 3 oferty, nie ważne co tam się znajduje. Typowy „Paragraf 22” – zaznacza Oppenheim.

Podobne wątpliwości ma w przypadku, kiedy klient ma szanse – np. ze względu na określone przyczyny – dostać kredyt tylko w jednym banku. Doradca drukuje więc tę jedną, jedyną ofertę. Tym samym naraża się na skargę do KNF, bo nie działa zgodnie z literą ustawy. Interes klienta nie jest tu najbardziej istotny.

Nie spłacasz? Konieczna restrukturyzacja

W ramach ochrony osoby biorącej kredyt hipoteczny ustawodawcy przewidzieli specjalną ścieżkę w momencie opóźnień i braku spłat kolejnej raty. Po pierwsze dostaje 14 dni na wezwanie do zapłaty. Po jego otrzymaniu klient ma kolejne 14 dni robocze na złożenie wniosku o wniosku o restrukturyzację zadłużenia.

Bank czy inny kredytodawca umożliwia zmiany warunków jeżeli jest to uzasadnione oceną sytuacji majątkowej konsumenta. W efekcie może być to czasowe zawieszenie spłaty, zmianę wysokości rat, wydłużenie okresu kredytowania lub inne działania umożliwiające spłatę. Jednak restrukturyzacja ma się odbywać na warunkach uzgodnionych przez kredytodawcę i konsumenta.

I to właśnie ten zapis wzbudził wątpliwości Krzystofa Oppenheima. - W jaki sposób mają być dokonywane takie ustalenia? – pyta ekspert. - Do tej pory – zawsze, w każdym banku – klient musi dostosować się do procedur bankowych, jakkolwiek były by one wadliwe, czy absurdalne.

Jak zauważa, jeśli bank narzuci klientowi np. raty przekraczające jego dochody, klient powinien mieć możliwość odwołania się od takiej „propozycji nie do odrzucenia”. Tego jednak w ustawie brakuje. - Pozwalanie bankom na stosowanie własnych procedur (zwykle jest to bardzo wąski wachlarz) stanowi ogromne zagrożenie dla kredytobiorców hipotecznych. Jeśli mamy chronić konsumenta – bo przecież w tym celu ma powstać ta ustawa – nie można w dalszym ciągu tolerować dowolności stosowania procedur w zakresie restrukturyzacji wedle własnego uznania danej instytucji – podkreśla Oppenheim.

Ekspert krytycznie odniósł się również do opisanych w ustawie kwestii spłaty kredytu związaną ze sprzedażą kredytowanej nieruchomości. Zgodnie z jej zapisem klient ma co najmniej 6 miesięcy na sprzedaż tej nieruchomości. Kłopot zaczyna się kiedy kwota uzyskana będzie nie wystarczy na pokrycie zadłużenia. Wówczas, albo pozostałą część będzie trzeba spłacić w ratach, albo do pozostałej części zadłużenia może zażądać ustanowienia innego zabezpieczenia.

- Przecież obecnie minimalny wkład własny wynosi 20 proc oraz nie ma kredytów walutowych, a ustawa dotyczy tylko kredytów udzielonych po jej wejściu w życie. Jak więc może nastąpić sytuacja, kiedy wartość nieruchomości jest mniejsza od kwoty kredytu? – pyta Oppenheim. - Jeśli okaże się, że cena sprzedaży nie pokryje kwoty kredytu, oznacza to, że bank nieodpowiedzialnie ten kredyt udzielił - nie sprawdził realnej wartości zabezpieczenia. No bo kredyt był w momencie udzielania na maksymalnie 80 proc. wartości nieruchomości - zaznacza.

Poza tym, aby uniknąć takiej sytuacji bank powinien mieć obowiązek przejęcia – na wniosek klienta – nieruchomości na poczet długu – wyjaśnia ekspert. Są bowiem sytuacje, kiedy klient nie poradzi sobie sam ze sprzedażą (np. tragedia rodzinna, ciężka choroba) i chciałby pozbyć się problemu, rezygnując nawet z ewentualnej nadwyżki ze sprzedaży.

Jak podkreśla, bank absolutnie nie może żądać innego zabezpieczenia. A jednak ustawa mu na to pozwala. Oznacza to, że jeśli klient nie będzie posiadał takiego zabezpieczania, to bank będzie musiał odzyskiwać kwotę kredytu z udziałem egzekucji komorniczej.

To pokazuje, że bank nie bierze na siebie nawet części ryzyka kredytowego.

Wynagrodzenie pośrednika i zdolność kredytowa

Nowe przepisy uniezależniają wynagrodzenie osób dokonujących oceny zdolności kredytowej od ilości zaakceptowanych wniosków. Ma to zapobiec sytuacji, gdy pracownik banku lub SKOK-u podwyższa zdolność kredytową klienta, aby zwiększyć swoje wynagrodzenie.

Dodatkowo Każdy pośrednik kredytowy czy agent musi przekazać przyszłemu klientowi informacje o prowizji i innych wynagrodzeniach, jakie otrzyma od kredytodawcy (np. banku), w tym z sumą jaką zainkasuje w związku zawarciem umowy o kredyt hipoteczny.

To zdaniem Oppenheima nie tylko łamanie tajemnicy handlowej, co może wykorzystywać konkurencja, ale również rozwiązanie, które uderza w branżę. Może skutkować sytuacją, w której klient zgodzi się skorzystać z usług danego pośrednika, tylko pod warunkiem otrzymania części prowizji dla siebie. No bo jest się czym dzielić. Albo będzie próbował bezpośrednio w banku wytargować obniżenie ceny kredytu o połowę marży pośrednika.

- Ta ustawa to wypracowany konsensus między wieloma stronami. Największe wątpliwości wzbudzała kwestia zakazu wynagradzania pośredników kredytowych przez kredytodawców, co postulował KNF. Sprzeciw m.in. firm doradztwa finansowego został uwzględniony – przypomina poseł Małecki.

Według raportu przygotowanego przez PwC, udział pośredników w wartości udzielanych kredytów hipotecznych wynosi około 50 proc. Wartość kredytów hipotecznych udzielonych w 2015 roku przy ich udziale wynosiła około 19 mld zł. Wartość otrzymywanych z banków przez pośredników prowizji to ok. 2,3 proc. wartości kredytu.

Ale ustawa w związku z wyliczaniem zdolności kredytowej zastawia też sidła na banki. Te nie będą mogły się wycofać, ani zmienić warunków w momencie, kiedy ocena zdolności kredytowej nie została przeprowadzona właściwie. Chyba, że jest to korzystne dla konsumenta i ten wyrazi na to zgodę.

- Bank nie ma prawa w takim układzie odstąpić od umowy kredytowej, także w sytuacji, kiedy przed udzieleniem kredytu ten błąd, lub efekt świadomego działania „doradcy”, został ujawniony. Jak takie działanie ma się do„ ochrony depozytów”, która jest świętą zasadą działania banków? Czy powyższe może być określone, jako „odpowiedzialne udzielanie kredytów hipotecznych”? – wskazuje Oppenheim.

Ustawa do przerobienia?

Zdaniem Oppenheima, to nie jedyne błędy i niedociągnięcia ustawy. Jak sam stwierdza, jego opinia dla Senatu będzie merytoryczna, ale też ostra. - Ustawa, jeśli ma wejść w życie – jest do kompletnego przerobienia – przekonuje ekspert i apeluje: ukatrupmy tego potworka w Senacie, inaczej zaraz wejdzie na salony.

- Jest to prawniczo – unijny bełkot z mnóstwem powtórzeń. Proszę zwrócić na formę ustawy i dokumentów towarzyszących. Uzasadnienie ustawy – 70 stron. Treść ustawy również 70 stron. Załączniki do ustawy kolejnych 30. I na koniec 430 stron uwag "fachowców" – wylicza Oppenheim.

Jak zauważa ekspert, wszystko to napisane jest w sposób niestrawny i zawiły. Na dodatek jest to dziedzina specjalistyczna – więc posłowie na ogół nie mają pojęcia, o co właściwie chodzi. Opinie fachowców też za wiele nie wnoszą, bo jak sugeruje Oppenheim, może i o to właśnie chodzi. W końcu tymi fachowcami są głównie bankowi lobbyści.

- Dziwią mnie tego typu opinie. Czy ustawa jest zawiła? Postanowień było kilka, reagowaliśmy merytorycznie na każdą z uwag zgłaszanych podczas prac. Za duży sukces uważam przeprowadzenie przez Sejm tego projektu. Nie powinien on wzbudzać kontrowersji w Senacie – zaznacza poseł Jerzy Małecki.

Jeśli Senat nie zgłosi poprawek, to ustawa trafi do prezydenta. Po jej podpisaniu zostanie ona ogłoszona w Dzienniku Ustaw i wejdzie w życie w terminie 3 miesięcy od publikacji. – Jest jeszcze czas, aby podczas prac Senatu poprawić ewentualne niedociągnięcia. Jeśli uwagi będą merytoryczne z pewnością nie pozostaną bez odpowiedzi – podsumowuje poseł Małecki.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(55)
fda
7 lat temu
Ta ustawa niczego nie zmienia na korzyść wnioskodawców i kredytobiorców, a legalizuje praktyki, które istnieją od dawna i są wykorzystywane w codziennej praktyce. Dochodzi troszkę więcej formalizmu dokumentacyjnego (choć w większość od dawna stosowanego) oraz obowiązek administracyjny uzyskania zezwolenia przez pośredników i agentów, ale to czysta formalność, gdyż większość parających się tą branżą osób to ekonomiści i prawnicy (brak obowiązku zdawania egzaminu), najczęściej wieloletni, byli pracownicy banków i innych instytucji finansowych. To, co powinno być sednem tej ustawy nie zostało zapisane i tutaj słuszność ma Pan O. Nadal ustawa jednostronnie uprzywilowuje banki, nie równoważy praw stron umowy, nie "karze" należycie banki za stosowanie niedozwolonych praktyk umownych, przerzuca koszty błędów pracowników banków na klientów itd. Informacyjny aspekt w procesie kredytowym, który ma w pełni informować kredytobiorcę, jest tak naprawdę wybiegiem, tzw. "dupokrytką", bo z 20-letniej praktyki wiem, że dla większości osób wnioskujących o kredyty są one absolutnie niezrozumiałe, a w związku z tym są praktycznie nie analizowane na etapie ubiegania się o kredyt i pośrednik i tak musi przeprowadzać przyśpieszoną edukację finansową (i to jest właśnie sedno pracy profesjonalnego pośrednika), która powinna być uczona w szkołach, a przecież to tylko słowa, które ulatują zaraz z pamięci. Bank ma podpisane potwierdzenie, że klient zapoznał się z przedłożonym dokumentem, zawierającym mnóstwo technicznych aspektów związanych z bankowością hipoteczną, tylko że klient nie potrafi poradzić sobie nawet z najprostszymi czynnościami wynikającymi z zawarcia umowy, co potwierdza, że nie rozumie tego, pod czym się podpisał i tutaj ogromną rolę pełnią rzetelni doradcy i pośrednicy. Sektor bankowy zadbał o to, aby zmieniło się niewiele, bo zmiany to ogrom pracy (głównie prawniczej i informatycznej) i koszty, które banki musiałyby ponieść w ograniczonym czasie vacatio legis. Krótko rzecz biorąc - nihil novi, a miało być tak pięknie. Znając proces stanowienia prawa, zaraz doczekamy się nowelizacji, bo u nas prawo stanowi się, aby było, a nie służyło sprawie.
AntylOppa
7 lat temu
Panie Oppenheim a jakie rozwiązanie Pan widzi? Bo znalazł Pan opcję na reklamę bez pozostawienia Pana wersji. Nic Pan nie wnosi do dyskusji i nigdy nie wnosił poza krzykiem. Sorry, hipokryzja poziom 100%.
szmatek64
7 lat temu
Problem polega na tym iż mądre państwo powinno polikwidować te różne firmy pożyczkowe wraz z większością banków a nie tworzyć bzdety prawne.Normalny człowiek powinien żyć za swoje pieniądze a nie na kredyt i tu jest główna rola państw.Chronić polaków przed pokusami.Jak potrzebuję nowe auto to powinienem na nie zarobić a nie dać się wmanipulować w żydowskie kredyty bo człowiek z kredytami jest niewolnikiem.
tasz
7 lat temu
Przecież posłowie tego nie piszą, lecz zlecają przygotowanie ustaw kancelariom prawnym? Zapewne po protekcji za sporą gratyfikację? Ciekaw jestem, ile milionów wydaję się na zewnętrzne usługi prawne dla obu izb parlamentu?
tomek1105
7 lat temu
obecny parlament to fabryka pisbubli prawnych
...
Następna strona