Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Rogalski: spadkowy bilans euro. Trump rozbudza oczekiwania

2
Podziel się:

Bilans dla euro za ostatnie dni jest spadkowy. Przyczyną gorszego zachowania się wspólnej waluty są rosnące obawy inwestorów związane ze zbliżającymi się wyborami - parlamentarnymi w Holandii w połowie marca, gdzie duże szanse wygranej (choć nie sformowania rządu) ma eurosceptyczna Partia Wolności, a zwłaszcza prezydenckimi we Francji.

Rogalski: spadkowy bilans euro. Trump rozbudza oczekiwania

Rubel silny mimo działań resortu finansów

Rubel: Okazało się, że skala interwencyjnego skupu walut za ruble, które rozpoczęły się oficjalnie 7 lutego nie jest na tyle duża, aby móc realnie odwrócić dotychczasowy, silny trend wzrostowy. Dziennie bank centralny na zlecenie resortu finansów ma skupować około 6,3 mld RUB, co odpowiada 106 mln USD. Magnesem dla inwestorów są nadal wysokie stopy procentowe (10 proc.), a także utrzymujące się blisko swoich maksimów ceny ropy naftowej.

Turecka lira: To już drugi tydzień, kiedy lira zyskuje. Wygląda na to, że rynek zaczyna przekonywać się do mocno przecenionej waluty, której niezaprzeczalnym atutem są wysokie stopy procentowe. Poprzez niestandardowe działania płynnościowe, oraz ostatni ruch, jakim było podniesienie stopy pożyczkowej (chociaż powszechnie oczekiwano ruchu na stopie refinansowej) bank centralny zdaje się rozumieć problem, jaki może stwarzać nazbyt wysoka inflacja i próbuje temu przeciwdziałać (w miarę możliwości, które są pośrednio ograniczone politycznie przez krytykę prezydenta Erdogana). Rynkowa stopa pożyczkowa wzrosła w ciągu miesiąca o 200 p.b. do 10,38 proc.Spotkanie szefa Banku Turcji w Londynie z szefami funduszy inwestycyjnych zostało przez tych drugich ocenione pozytywnie. O ile na rynkach globalnych utrzymają się pozytywne nastroje, dopóty lira może kontynuować umocnienie (to zmieni się dopiero wtedy, kiedy realna stanie się kolejna podwyżka stóp procentowych przez FED, czy też pojawią się realne fakty świadczące o
zmieniającym się układzie politycznym w Europie).

Złoty i waluty regionu CEE: Tym razem to rumuńska leja odreagowała wcześniejszą przecenę i była najlepsza w zestawieniach, dzięki spadkowi ryzyka politycznego (nic nie zapowiada przedterminowych wyborów pomimo ostrych protestów w ostatnich tygodniach), a także sygnałom po posiedzeniu banku centralnego, gdzie przyznano, że stopy procentowe mogą pójść w górę w przyszłym roku. Mocny był także forint, chociaż zapiski z ostatniego posiedzenia Banku Węgier pokazały, że nadal możliwe jest użycie niestandardowych narzędzi w polityce pieniężnej, jeżeli zajdzie taka potrzeba. Nie jest to jednak żadne zaskoczenie, a z wypowiedzi jednego z polityków rządzącego Fideszu wynika, że władze będą chciały forsować działania mogące wesprzeć gospodarkę, w tym cięcia podatków (może być to rozważane w budżecie na 2018 r.). W najbliższych dniach forint otrzyma ważne dane nt. dynamice PKB za IV kwartał (szacowane na 2,15 proc. r/r), które mogą zaważyć na nastrojach.

W kraju złoty wpierw stracił, co było wynikiem umocnienia się dolara, a potem zaczął odrabiać straty - choć udało się to tylko częściowo. Warte odnotowania było posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej, po którym stwierdzono, że ryzyko naruszenia celu w średnim okresie czasu jest małe, co pokazuje, że obecny skład RPP jest zdominowany przez „gołębi” i ostatecznie reakcja tego gremium na tendencje inflacyjne może być nieco spóźniona, chociaż oczywiście czas pokaże.

Na razie jednak nie ma co liczyć na to, że stopy w Polsce wzrosną w tym roku. Nie powinno to jednak być dla rynku jakimś zaskoczeniem i ważyć negatywnie na złotym w średnim terminie.

W przyszłym tygodniu warte uwagi będą dane nt. inflacji CPI za styczeń (poniedziałek), PKB za IV kwartał (wtorek), dynamiki płac za styczeń (czwartek), oraz produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej za styczeń (piątek). Kluczowe mogą okazać się dopiero te ostatnie dane. Tym samym przez większą część tygodnia złoty powinien być pod wpływem globalnych czynników, a tu perspektywa umocnienia dolara, może działać na niekorzyść.

Bilans dla euro za ostatnie dni jest spadkowy. Przyczyną gorszego zachowania się wspólnej waluty są rosnące obawy inwestorów związane ze zbliżającymi się wyborami - parlamentarnymi w Holandii w połowie marca, gdzie duże szanse wygranej (choć nie sformowania rządu) ma eurosceptyczna Partia Wolności, a zwłaszcza prezydenckimi we Francji.

Oficjalny start kampanii Marine Le Pen w ostatni weekend uświadomił rynkom finansowym, że jej ewentualna wygrana w wyścigu do Pałacu Elizejskiego może być początkiem końca strefy euro i Unii Europejskiej w obecnej postaci - chociaż oczywiście warto zadać sobie pytanie na ile Le Pen zwyczajnie nie blefuje, tak jak wcześniej to robiła grecka Syriza i Alexis Tsipras.

Tak czy inaczej w nowożytnej historii nigdy nie było tak, że przeciwnik w drugiej turze może stanowić zagrożenie da „istniejącego układu”. Tymczasem po drugiej stronie zamieszanie - teoretycznie do drugiej tury powinien przejść Emmanuel Macron, ale ten niezależny kandydat może poważnie zamieszać na scenie politycznej w kontekście wyborów do parlamentu, których I tura zaplanowana jest 11 czerwca, czyli nieco ponad miesiąc po II turze prezydenckich (7 maja).To wszystko może rodzić niepewność, co do kształtu polityki europejskiej za kilkanaście miesięcy, zwłaszcza, że zmiana na stanowisku kanclerza (Martin Schulz) zaczyna być możliwa także w Niemczech.

Z danych makro to uwagę zwróciły słabsze dane z Niemiec nt. produkcji przemysłowej, oraz bilansu w handlu zagranicznym za grudzień. Kluczowe okazały się jednak słowa szefa Europejskiego Banku Centralnego, jakie padły w poniedziałek w Parlamencie Europejskim. Draghi bronił ostatnich działań ECB w temacie QE, powtarzając, że sprawa jest wciąż rozwojowa i nie można wykluczyć powrotu do większej skali skupu aktywów, jeżeli zajdzie taka potrzeba. W temacie inflacji wyraźnie zaznaczył, że wskaźnik bazowy nadal pozostaje stłumiony. Kilka dni później po słowach Draghiego we francuskiej prasie pojawiły się spekulacje, że Draghi będzie chciał utrzymywać akomodacyjną politykę, aż do końca swojej kadencji w 2019 r.

W przyszłym tygodniu uwagę rynków zwrócą dane nt. PKB za IV kwartał (wtorek), oraz bilansie handlowym w grudniu (środa). Niemniej nadal największe znaczenie mogą mieć polityczne spekulacje - rynki mogą zacząć reagować nerwowo na każdą informację zmniejszającą szanse wygranej Macrona nad Le Pen, a takich może być w nadchodzącej kampanii prezydenckiej we Francji sporo, biorąc pod uwagę możliwą dużą aktywność rosyjskich służb w tej kwestii.

Trump ponownie rozbudza oczekiwania...

Po pięciu tygodniach spadków ostatni tydzień przyniósł odbicie. Pretekstem do ruchu są powracające oczekiwania związane z tzw. Trump-trade, czyli rozgrywaniem tematu oczekiwań wobec ustaw podatkowo-gospodarczych Donalda Trumpa.

Przypomnijmy - w zeszłym tygodniu Paul Ryan z Izby Reprezentantów dał do zrozumienia, że ustawy podatkowe i deregulujące gospodarkę mogłyby trafić do prac w Kongresie najwcześniej wiosną i być głosowane w wakacje.

Te informacje dały pretekst do zatrzymania zniżki dolara i tym samym wzrostu znaczenia wsparcia przy 83,50 pkt. opartego o 38,2 proc. zniesienie wzrostów z okresu maj ub.r. - styczeń b.r. na wykresie koszyka BOSSA USD. Dla rynku był to sygnał, że jednak „coś będzie” po pewnym rozczarowaniu pierwszymi kilkunastoma dniami rządów nowego prezydenta.

Z kolei w ostatnich dniach pojawiły się niepokojące informacje, jakoby prace w Kongresie nad radykalną zmianą systemu Obamacare mogłyby przysłonić kwestie związane z podatkami. To szybko zostało „zestawione” ze słowami jednego z republikańskich kongresmenów, który pracował nad ustawą o podatku granicznym. Jego zdaniem może ona być głosowana w Kongresie jeszcze w połowie roku.

Wreszcie w czwartek sam Donald Trump podczas czwartkowego spotkania z szefami koncernów lotniczych stwierdził, że w ciągu 2-3 tygodni zaprezentuje „coś fenomenalnego” w kwestii podatków. To wszystko sprawia, że dolar dostał pretekst do ruchu na najbliższe 2-3 tygodnie, chociaż pojawia się szereg pytań, czy aby wypowiedź Trumpa nie została wyrwana z kontekstu. Niemniej nawet, jeżeli założymy, że prezydent miał na myśli inicjatywę zakładającą ulgi podatkowe w przypadku inwestycji amerykańskich firm na własnej ziemi, to i tak będzie ona korzystna dla dolara.

W kalendarzu za ostatnie dni uwagę zwróciły jedynie dane nt. deficytu handlowego USA, który w grudniu wyniósł 44,3 mld USD (nieco mniej od 45,7 mld USD w listopadzie). Niemniej tym razem te dane nie stały się pretekstem do komentarzy Trumpa i jego doradców odnośnie zaniżania kursów własnych walut przez partnerów handlowych USA, chociaż mogło to wynikać z faktu planowanego na piątek spotkania na szczycie pomiędzy japońskim premierem, a Trumpem. Konferencja prasowa po tym spotkaniu zaplanowana została na piątkowy wieczór, stąd też na chwilę pisania tego raportu, nie była nam znana. Niemniej Japończycy otwarcie deklarowali, że chcą przesunąć temat walutowy na szczyt G-20, co ucięłoby niewygodne spekulacje na pewien czas (spotkanie ministrów finansów w tym formacie zaplanowano na początek marca).

W kalendarzu na przyszły tydzień warto będzie zwrócić uwagę na okresowe zeznania szefowej FED w Kongresie, jakie zaplanowano na wtorek (Komisja Bankowa Senatu USA), oraz środę (Komisja ds. Usług Finansowych Izby Reprezentantów). To półroczny raport nt. polityki monetarnej, który może dać więcej światła na zapatrywania FED dotyczące skali podwyżek stóp procentowych w tym roku.

Wcześniej, bo już jutro (w sobotę) zaplanowano wykład Stanley'a Fischer'a, który jest wiceprezesem FED i potrafi swoimi słowami wpłynąć na rynek. Niewykluczone, że Fischer może zasiać niepewność wśród tych, którzy liczą na to, że Yellen nie będzie nazbyt „jastrzębia”. Wydaje się jednak, że w tym roku FED może grać bardziej agresywnie w swoim przekazie ze względu na trudnością oceny działań podatkowych Trumpa na gospodarkę - innymi słowy, łatwiej będzie podnieść stopy procentowe 2-krotnie zapowiadając 3 posunięcia, niż 3-krotnie, jeżeli skłaniało się wcześniej w stronę 2 posunięć.

Rynki finansowe, które jeszcze w grudniu wyceniały 3 podwyżki w tym roku, w ostatnim czasie ograniczyły oczekiwania do dwóch - pierwsza miałaby nastąpić w czerwcu. Niewykluczone, że Trump i Yellen mają szanse przebudować te oczekiwania, dając tym samym pretekst do wzrostów dolara. Poza wystąpieniami Yellen w przyszłym tygodniu mamy dość ważne odczyty inflacji CPI, sprzedaży detalicznej i produkcji przemysłowej za styczeń (środa), które mogą mieć spory wpływ na rynek.

Czekamy na wynik szczytu Abe-Trump

W ostatnich dniach handel na jenie był podporządkowany spekulacjom związanym z piątkowym spotkaniem premiera Shinzo Abe z prezydentem Trumpem w Waszyngtonie. O ile spekulacje, jakoby państwowy fundusz emerytalny miał zainwestować w szerokie projekty infrastrukturalne w USA, zostały szybko zdementowane, o tyle premier Abe rzeczywiście chciałby, żeby japońskie firmy zyskały na planowanych inwestycjach Trumpa w infrastrukturę.

Japończycy chcieliby też przenieść temat kursu jena, oraz polityki Banku Japonii na szczyt G-20, co pozwoliłoby obu stronom dyplomatycznie wyjść z trudnej sytuacji (bo trudno kategorycznie odrzucić zarzuty Trumpa, że BOJ nie brał udziału w osłabieniu kursu jena w ostatnich latach). Konferencja prasowa obu panów (Abe i Trumpa) została zaplanowana na piątkowy wieczór, także skomentujemy ją dopiero w poniedziałkowym raporcie, do którego lektury już teraz zachęcamy.

Poza powyższym wydarzeniem uwagę rynków skupią dane nt. PKB w IV kwartale (z niedzieli na poniedziałek), oraz produkcji przemysłowej za grudzień (we wtorek nad ranem). Niemniej reguły na rynku jena nadal dyktują dwie kwestie - polityka Banku Japonii (ostatnio BOJ był bardziej aktywny na rynku obligacji usiłując zbić rentowności na długiej krzywej), oraz nastroje na globalnych rynkach akcji. To sugeruje bardziej słabego jena, lub konsolidację.

komentarze walutowe
dziś w money
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
Dom Maklerski BOŚ
KOMENTARZE
(2)
Alicja
7 lat temu
Rogal przestań ujadać i naganiać baranów do strzyżenia z kasy. Dolar ma już tylko pokrycie jak syjonistyczni bandyci dokonają wojennego resetu .
Nick
7 lat temu
Kurs euro nie ma z tym nic wspolnego..ktos kto gra ta waluta wie co robi i kupuje glupie artykoly