Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Agata Kołodziej
Agata Kołodziej
|

Wojna o podatki marynarzy. Skarbówka poluje na ich pieniądze?

278
Podziel się:

O podatki marynarzy rozpętała się wojna. A jest się o co bić. Jeśli marynarz ma dobry zagraniczny kontrakt, stawką może być nawet 300 tys. zł. Marynarze twierdzą, że skarbówka nagle zmieniła zdanie i każe im odprowadzać zaliczki na podatek dochodowy, a potem nie chce ich zwracać. Że zrobiła sobie z nich tanie źródło finansowania. Murem za marynarzami stanęła pewna kancelaria prawna, która w internecie robi dużo szumu. I ministerstwo finansów. Ale czy na pewno? Tę samą decyzję ministra jako oręż wykorzystują obie strony.

Wojna o podatki marynarzy. Skarbówka poluje na ich pieniądze?
(Louis Vest/Flickr)

O podatki marynarzy rozpętała się wojna. A jest o co się bić. Dla tych z dobrymi zagranicznymi kontraktami, stawką może być nawet 300 tys. zł. Marynarze twierdzą, że skarbówka nagle zmieniła zdanie i każe im odprowadzać zaliczki na podatek dochodowy, a potem nie chce ich zwracać. Przekonują, że zrobiła sobie z nich tanie źródło finansowania. Murem za marynarzami stanęła pewna kancelaria prawna, która w internecie robi dużo szumu. Ale w sądach najczęściej przegrywa.

"Marynarz" i "ulga abolicyjna" – taka kombinacja słów kluczowych w wyszukiwarce internetowej spowoduje, że dowiemy się, że urzędy i izby skarbowe przeprowadzają szturm na marynarzy. Twierdzą, że w grudniu 2015 roku nagle coś się zmieniło i ze skarbówek wylała się fala negatywnych dla nich decyzji. Urzędy nakazywały im odprowadzać zaliczki na podatek, choć w rozliczeniu rocznym PIT prawdopodobnie nie będą winni fiskusowi nic albo niewiele. Czy to już były pierwsze oznaki "dobrej zmiany"?

Problemem, o który wszystko się rozbija, jest tzw. ulga abolicyjna, której zastosowanie kwestionuje fiskus. I każe polskim marynarzom płacić podatki w Polsce, przez co ich zawód staje się mniej opłacalny.

- Kwestionowanie tej ulgi powoduje zanik studentów w ośrodkach morskich. Duża liczba marynarzy się przekwalifikowuje np. na taksówkarzy... Dobra zmiana – twierdzi pan Wojtek, który opowiada WP money o problemie jego branży. Sam jednak na razie taksówką jeszcze nie jeździ.

Marynarze płacą inaczej

Żeby zrozumieć, w czym problem, trzeba wiedzieć, że dochody marynarzy pływających po zagranicznych wodach opodatkowane są w szczególny sposób. No bo gdzie powinni płacić podatki – w Polsce, gdzie mieszkają, czy np. w Norwegii, gdzie pracują?

Izba Skarbowa w Gdańsku, której konflikt o podatki dotyczy najczęściej, wyjaśnia: dochody marynarzy podlegają opodatkowaniu w Polsce, chyba, że inaczej stanowi umowa zawarta pomiędzy naszym krajem, a państwem obcym, w którym pracuje marynarz.

Takich umów Polska zawarła dotąd ok. 90, w tym również z Norwegią. Dotyczą one unikania podwójnego opodatkowania. Mówią, w jaki sposób powinny być rozliczane dochody, za pomocą metody wyłączenia z progresją czy proporcjonalnego odliczenia.

Sprawa jest skomplikowana, dlatego w uproszczeniu wystarczy powiedzieć, że ta druga jest dla podatników mniej korzystna. Żeby tę różnicę wyrównać, podatnicy mogą skorzystać z tzw. ulgi abolicyjnej. Dzięki niej, jeśli zostaną opodatkowani np. w Norwegii, w Polsce ich podatek zostanie pomniejszony.

Front I. Czy dokonanie opłaty ma znaczenie?

Marynarze pracujący w Norwegii, bo to ich najczęściej dotyczy ten problem, spodziewali się, że dzięki uldze podatek w Polsce im się "wyzeruje". Po co więc mają płacić zaliczki na podatek, skoro na koniec roku i tak się okaże, że nie są nic winni polskiemu fiskusowi i dostaną zwrot tych zaliczek? Pisali więc wnioski do urzędów skarbowych o ograniczenie ich poboru.

W Norwegii jednak podatków też nie płacili, bo tamtejszy system podatkowy wobec marynarzy stosuje zerową stawkę. I pojawił się problem. Bo polski fiskus często uznawał, że skoro za granicą podatek nie został zapłacony, to nie ma czego odliczać od należności w polskiej skarbówce.

Innego zdania są prawnicy reprezentujący marynarzy – ci twierdzą, że nie wynika to wcale z przepisów prawa. Wystarczy potencjalna możliwość opodatkowania marynarzy w Norwegii. I nie ma znaczenia, czy ostatecznie marynarz oddał pieniądze norweskiemu fiskusowi czy nie.

Kto ma rację? Spór rozwiązał minister rozwoju i finansów wydając 31 października 2016 roku ogólną interpretację. Uznał, że nie ma znaczenia, czy podatek w obcym kraju fizycznie został zapłacony, czy nie.

1:0 dla marynarzy. Ale to dopiero pierwszy front tej wojny.

Front II. Norweskie statki wcale nie są norweskie

Marynarze twierdzą, że skarbówka zaczęła działać na ich niekorzyść na przełomie 2015 i 2016 roku. Wtedy urzędy nagle zmieniły podejście i przestały zgadzać się na ograniczenie poboru zaliczki na podatek, który przecież i tak się wyzeruje. Dlaczego?

- Można odnieść wrażenie, że działania niektórych urzędów skarbowych, które z uporem i bez podstawy prawnej odmawiają prawa do ulgi abolicyjnej, zmierzają do tego, żeby jak najwięcej pieniędzy zatrzymać w systemie. Chodzi o to, żeby zniechęcić podatników do korzystania z ulgi i zarazem zachęcić ich do wpłacania zaliczek, które potem, jak wynika z praktyki, są przetrzymywane przez 3-4 lata – mówi Mateusz Romowicz, radca prawny kancelarii Legal Marine, która reprezentuje większość marynarzy w sporze z fiskusem.

- Mamy dużo klientów, którzy wpłacili zaliczki jeszcze w 2014 roku i do dziś ich nie odzyskali, a zaraz będziemy mieli 2017 rok. Pamiętajmy, że organy podatkowe nie będą zobligowane do zwrotu tych zaliczek wraz z ustawowymi odsetkami, tak więc mogą takie zwroty przedłużać bez negatywnych skutków finansowych dla Skarbu Państwa – dodaje radca prawny który specjalizuje się w tego typu sprawach.

A jego zdaniem są ich tysiące. - Kwestionowanie ulgi abolicyjnej przez polskie organy podatkowe dotyczy nie tylko marynarzy pracujących w Norwegii, ale również w Singapurze, Arabii Saudyjskiej, Katarze, Indiach, Australii czy na Wyspie Jersey – wylicza Romowicz.

Tylko że fiskus pobiera zaliczki nie po to, żeby je wcześniej czy później oddać, ale dlatego, że uważa, że ulga abolicyjna wcale się nie należy i podatek w Polsce trzeba zapłacić. I wcale nie zmienił zdania nagle rok temu, ale stoi na tym stanowisku od 2014 roku – od kiedy w życie weszła zmieniona umowa pomiędzy Polską i Norwegią. Dlaczego?

Bo kluczowe znaczenie ma to, w jakim kraju znajduje się siedziba przedsiębiorstwa eksploatującego statek – podkreśla Izba Skarbowa w Gdańsku. A to nie jest takie proste, jak mogłoby się wydawać.

- Przedsiębiorstwem eksploatującym nie zawsze jest właściciel statku czy podmiot nim zarządzający. Przedsiębiorstwem eksploatującym jest podmiot, który faktycznie uzyskuje przychody z eksploatacji takiego statku i wykazuje je w całości do opodatkowania w kraju, z którym Polska zawarła stosowną umowę o unikaniu podwójnego opodatkowania – wyjaśnia Izba Skarbowa.

- Tymczasem wiele statków pływa pod tzw. tanimi banderami jak Bahama, Wyspy Marshalla, Liberia i inne. Ponadto w wielu przypadkach inny podmiot jest właścicielem statku, inny zatrudnia personel, inny sprawuje nadzór menadżerski, a jeszcze inny nadzór techniczny nad statkiem – dodaje Izba.

Podmioty, które eksploatują statki, zarejestrowane poza Norwegią, stanowią ponad 90 proc. przypadków. I to z nimi jest problem.

Jeśli marynarz wykonuje pracę na statku zarejestrowanym w Norweskim Międzynarodowym Rejestrze Statków – nie płaci podatku dochodowego ani w Polsce ani w Norwegii – tłumaczy Izba Skarbowa. I żadnego problemu nie ma.

[Ministerstwo Finansów](https://wiadomosci.wp.pl/ministerstwo-finansow-mf-6032699573961345c) wkracza do akcji

Na tej wojnie zapanował już taki chaos, że włączył się w nią już nawet minister rozwoju i finansów, żeby uporządkować zasady gry. 31 października 2016 roku wydał ogólną interpretację. To po tym, jak kancelaria Legal Marine wygrała w NSA dwie sprawy dotyczące zastosowania ulgi abolicyjnej. Marynarze mówią, że jest dla nich korzystna. Ale fiskus mówi, że to po jego stronie stanął minister.

– Od dwóch lat pisaliśmy do ministerstwa w tej sprawie i w końcu udało się uzyskać ogólną interpretację, ale teraz urzędy kwestionują nawet nie samą ulgę abolicyjną, ale dokumenty, które mają do niej uprawniać – podkreśla Mateusz Romowicz z Legal Marine.

- Zrobiło się polowanie na pieniądze – dodaje pan Wojtek, marynarz.

A fiskus? Podkreśla, że ta interpretacja dotyczy tylko Norwegii, choć może być stosowana również w przypadku dochodów w krajach, z którymi Polska ma podpisane umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania. A więc nie dotyczy większości spornych przypadków.

Od kiedy zaczęła się wojna o ulgę abolicyjną, a więc od 2014 roku, Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gdańsku rozpatrzył ok. 150 skarg marynarzy na decyzje skarbówki. W większości przypadków sądy przyznały rację fiskusowi.

O jakie pieniądze chodzi?

To trudno oszacować, bo nie ma zbiorczych danych, ilu Polaków pracuje na zagranicznych statkach i ma prawo do ulgi ani jakie są ich średnie zarobki. Łatwiej spojrzeć na kieszeń pojedynczego marynarza.

– Dobry kontrakt marynarza z zagranicznym pracodawcą może opiewać nawet na 1,5 mln zł rocznie. Średnio ważony podatek to ok. 1/4 tych dochodów po odliczeniu różnego rodzaju składek i diet, a więc może chodzić o podatek rzędu ponad 300 tys. zł – wylicza Mateusz Romowicz. To jednak rzadkie przypadki. - Mamy oczywiście takich klientów, których podatek to 2 tys. zł i mniej, ale też takich, którzy musieliby zapłacić 300 tys. zł – komentuje radca prawny.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(278)
Anita
3 lata temu
1,5 mln...rocznie? To chyba jakies sporadyczne przypadki. Zarabia sie duzo mniej, konkurencja na rynku morskim ogromna dla tzw. tanich nacji a praca wymaga czesto specjalistycznej wiedzy technicznej i jest ryzykowna i niebezpieczna, to sa warunki ktore czesto nie sa wspolmierne do wynagrodzenia... To nie jest cieple lozeczko co wieczor w domku i siedzenie przy biureczku 8 godzin... Pieniadze ciezko zarobione i wydawane w Polsce napedzaja gospodarke, wszystko trzeba z tych pieniedzy zaplacic samemu, ubezpieczyc, utrzymac, miec na czas pobytu na ladzie, odlozyc na emeryture itd. Obciazenie dla budzetu Panstawa rowna sie 0 i jeszcze z tego co zarobia maja oddac haracz do "Skarbca". W zadnym innym Panstwie nie traktuje sie tak marynarzy jak w Polsce.
Old Seadog
3 lata temu
Jako st. mechanik na jednostce offshore (DSV, Drill ship etc) liczaca sie dniowka (do reki) od 2005 roku byla ok USD 750 do 800. Dni w podrozy platne, system pracy 6/6 tygodni zatem w roku dawalo to do USD 160 tys. czyli PLN 608 tys (1 USD zakladamy PLN 3.8). Sposobow ominiecia zlodziei prywatnego mienia z jakichkolwiek urzedow podatkowych jest kilka bez wzgledu na tzw rezydencje podatkowa.
JaninaJot
4 lata temu
1.5 mln PLN rocznie? Ja nie wiem jaki marynarz tyle zarabia. Może się trafi kilku, ale to tak jakby mówiąc o dochodach pracownika stacji benzynowej podawać za przykład pensję prezesa Orlenu. Śmiechłem
Marco ch
5 lata temu
Najlepsze jest to, że u mnie mec.Romowicz wygrał ze skarbówką, a oni i tak próbują mnie na siłę opodatkowywać. Właśnie jestem w trakcie kontroli i mam nadzieję że nic z tego nie wyjdzie, ale skarbówka nie stosuje się teraz do niczego. Szukają kasy na 500+ i tyle!
Jaro
5 lata temu
Praca marynarza jest ciężka.Marynarze na kontraktach muszą być dyspozycyjny 24 godz na dobę,za co Tak naprawdę nie jest płacone.Filipinczycy wypierają Polaków niskimi stawkami. Jezeli Polski marynarz jeszcze ma do tego zapłacić podatek pływanie przestaje być opłacalne i marynarz zostaje bez pracy. Trzeba jeszcze wziąć pod uwagę,że pieniądze zarobione za granicą są wydawane w Polsce czyli żywa gotówka napędza gospodarkę. Jak marynarz nie będzie miał pracy to nie będzie kupował i państwo straci więcej niż wyciągnie z gardła marynarzowi..
...
Następna strona