Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Sebastian Ogórek
Sebastian Ogórek
|

Nowy szef KRRiT stawia na szybką reformę abonamentu. Bez możliwości wyrejestrowania

209
Podziel się:

- Nie mam kompetencji ani chęci do cenzurowania telewizyjnych "Wiadomości" - mówi money.pl nowy przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Witold Kołodziejski. Przyznaje, że choć dostrzega rosnąca rolę internetu, to nie chce go kontrolować. Kołodziejski jako przewodniczący Rady chce dokończyć proces cyfryzacji, ale sugeruje, że dużej liczby nowych kanałów nikt nie powinien się spodziewać. Według niego trzeba też szybko przeprowadzić reformę abonamentu, tak by płacił każdy bez możliwości wyrejestrowania.

Nowy szef KRRiT stawia na szybką reformę abonamentu. Bez możliwości wyrejestrowania
(Stanislaw Kowalczuk/East News)

- Nie mam kompetencji ani chęci do cenzurowania telewizyjnych "Wiadomości" - mówi money.pl nowy przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Witold Kołodziejski. Chce za to dokończyć proces cyfryzacji, ale sugeruje, że dużej liczby nowych kanałów nikt nie powinien się spodziewać. Według niego trzeba też szybko przeprowadzić reformę abonamentu, tak by płacił każdy bez możliwości wyrejestrowania odbiornika.

Sebastian Ogórek: Do niedawna był pan wiceszefem Ministerstwa Cyfryzacji. Dlaczego je pan zostawił? Nie było tam nic ciekawego?

*Witold Kołodziejski, przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji: *Oczywiście, że było. Musiałem się na coś zdecydować. Zaryzykowałem, bo nie wiedziałem, czy Rada wybierze mnie na przewodniczącego. Ale wybrała. Dzięki temu mogę teraz kontynuować prace, które zacząłem w latach 2007-2010, kiedy też byłem jej szefem. Krajowa Rada ma dużo do zrobienia.

Ostatnio trochę mniej. Nie wybiera na przykład rad nadzorczych mediów publicznych.

Na całe szczęście. Zawsze powtarzałem, że to była kula u nogi KRRiT. To jeden procent aktywności, a odpowiada za 99 proc. presji społecznej, medialnej, politycznej.

To świadczy o tym, że to bardzo ważna kompetencja: wybór rad nadzorczych, które wybiorą władze mediów publicznych.

Wcale nie. Tak naprawdę dzięki temu - że mówiąc w skrócie - nie wybieramy prezesów TVP i Polskiego Radia, możemy mieć równy dystans do wszystkich nadawców. Jesteśmy sprawiedliwsi. Tak samo teraz traktujemy TVN, Polsat, jak i TVP, bo nie jesteśmy z nimi tak blisko związani. Dotąd byliśmy związani niczym pępowiną, teraz ją przecięliśmy.

Tyle że nadal musicie pilnować ich finansów i dbać o wpływy abonamentowe.

Tak, rzeczywiście. To my decydujemy, ile pieniędzy przeznaczonych zostanie na radio, telewizję i rozgłośnie regionalne. Ten wpływ więc jest nadal duży. Dla mnie to jest pilnowanie misji publicznej w mediach. To ustrojowe zadanie Krajowej Rady.

Co to za narzędzie, skoro nie można pilnować osoby, która te pieniądze wydaje?

Możemy powiedzieć jej, że dajemy te przysłowiowe 100 zł na określony produkt. A ona nie może tego wydać na cokolwiek, tylko musi zrealizować konkretny program. Oczywiście, nie decydujemy o każdej produkcji. Jednak jeśli dajemy konkretne pieniądze, to chcemy mieć za to umówioną liczbę teatrów telewizji czy innych programów. Z tych narzędzi można korzystać słabiej lub mocniej. Moi poprzednicy podchodzili do tego dosyć ogólnie, kierunkowo.

Z pieniędzmi w mediach publicznych jest ostatnio ostatnio problem. Ma pan swój autorski program zmian w opłacie abonamentowej?

Nie, bo cała ta dyskusja przypomina spór o wyższości świąt Wielkiej Nocy nad świętami Bożego Narodzenia. Ja się z tego wyłączyłem, bo to są cały czas te same argumenty: PIT z prądem lub bez, Poczta Polska albo zmiana operatora, itd. Każdy system będzie dobry, jeśli wejdzie w życie. Wszystkie słabe i dobre strony są już dawno zbadane.

Jeśli chodzi o poważne i gotowe propozycje, to mamy trzy. Pierwsza od byłego wiceministra kultury Krzysztofa Czabańskiego (obecnie szefa Rady Mediów Narodowych), który popierał pobieranie opłaty razem z rachunkiem za energię. Propozycja jest dobra, ale wymaga dopracowania. Druga to propozycja poprzedniej Krajowej Rady, która przygotowała założenia ustawy, opierając się na zbieraniu opłaty wraz z PIT.

Rząd szykuje zmiany w poborze podatków i zastąpienie wszystkich składek jednolitym podatkiem. To byłaby akurat dobra okazja, by ten "drobny" w stosunku do innych opłat abonament wrzucić do jednego worka. Jest jeszcze obecna ustawa abonamentowa, którą można poprawić. Są trzy różne koncepcje, trzeba się tylko i aż na którąś zdecydować.

A która według pana jest najłatwiejsza do przeprowadzenia?

Moim zdaniem naprawa obecnego abonamentu. To można zrobić zdecydowanie najszybciej. Najbardziej elegancka jest ta ze składką wliczoną w PIT.

I jednocześnie najmniej widoczna dla statystycznego Polaka, bo nawet tej podwyżki nie zauważy.

Rzeczywiście, nie będzie jej widział w stosunku do innych. Jest tak mała, że nikt tego podatku nie odczuje. Najszybciej można sobie poradzić z załataniem obecnego abonamentu.

Czyli zmiana: nie Kowalski się rejestruje, tylko Kowalski może się wyrejestrować.

Dzisiejszy mechanizm jest archaiczny. Pan ma dwa telefony przy sobie, czyli jednocześnie odbiorniki radiowe. Na pewno nikt tego nie rejestruje, nie robią tego sprzedawcy, bo to byłoby już absurdalne. A domniemanie jest rzeczą prostą i naturalną. Nie mówimy o posiadaniu radia i telewizora, ale urządzenia do odbioru. Tablet, komputer czy smartfon też umożliwiają odbiór.

Dziś nie powinniśmy mówić o radiu i telewizji, ale o urządzeniach zapewniających dostęp do treści AV, zgodnie z zasadą neutralności technicznej.

Pana zdaniem wyrejestrowanie się nie powinno być możliwe?

Nie wyrejestrowanie, lecz wystąpienie o zwolnienia czy ulgi powinny zostać ze względu na różne okoliczności, takie jak dziś mamy w ustawie. Tu jest pełna gama możliwości. Dziś, jeżeli ktoś nie żyje na bezludnej wyspie, to zawsze ma możliwość korzystania z mediów publicznych i treści przez nie wyprodukowanych.

Kluczowe jest tu jednak pokazanie, za co się płaci. Oferta mediów publicznych musi być zdecydowanie bardziej otwarta. Wrócić musimy do udostępniania i otwartego dostępu, również w internecie, do wszystkich treści i archiwów radiowo-telewizyjnych.

Także komercyjnie? Na przykład przez wykorzystanie archiwów przez media prywatne?

Ja bym na to poszedł. To dobra wyprodukowane za publiczne pieniądze i powinny pracować dla społeczeństwa. Jestem zwolennikiem szerokiego otwierania danych, co zresztą robiłem jako wiceminister cyfryzacji, gdzie pilotowałem ustawę o ponownym wykorzystywaniu informacji sektora publicznego. Tam zgodziliśmy się na wykorzystanie komercyjne. Docelowo powinno być tak również w mediach publicznych.

Obecnie nie wiem, kiedy taki model byłby do zrealizowania, bo TVP i Polskie Radio działają na konkurencyjnym rynku medialnym. Również utrzymują się przecież z reklam. Gdybyśmy to zmienili i media publiczne utrzymywałyby się tylko z abonamentu, to archiwa powinny zostać uwolnione.

Telewizja powinna więc całkowicie zrezygnować z reklam?

Wszystko zależy od skali poboru opłat. Te założone 3 mld zł w porównaniu do abonamentu brytyjskiego czy niemieckiego to niewiele. Tam kwoty są dużo większe i liczone w euro albo funtach. Pytanie więc, czy polski system zrezygnuje z reklam.

Dziś nikt takich analiz ani nie ma, ani nie prowadzi. Obecnie powinniśmy mieć model przejściowy, polegający na stopniowym ograniczaniu emisji reklam. Jednocześnie dalej należy wzmacniać misyjność kanałów telewizyjnych i radiowych oraz uruchamiać nowe programy tematyczne. Media publiczne muszą też postawić na platformę internetową oferującą VOD, streaming liniowy i całą rzeszę nowoczesnych usług.

Jako obywatel chciałbym mieć komfort, że płacę kilka lub kilkanaście złotych od osoby czy rodziny i mogę w każdej chwili zobaczyć fajną produkcję, ciekawy teatr, film, sport czy wartościową informację. I mieć świadomość, że robię to legalnie.

Mówi pan o nowych kanałach. Kiedy w takim wypadku powinny się pojawić nowe MUX 5 (pakiet kanałów naziemnej telewizji cyfrowej - przyp. red.) i kto powinien te częstotliwości otrzymać?

Najpierw musimy przeprowadzić konsultacje i opracować nową strategię KRRiT dotyczącą rynku medialnego. Musimy pokazać, co chcemy mieć za 5-10 lat. Kluczowe sprawy to kwestia standardu DVB-T2 (standard cyfrowego radia - przyp. red.), telewizja wysokiej rozdzielczości czy UHD-4K. Jeśli chcemy te nowe standardy wprowadzać w tym systemie, to tu może przydać się właśnie MUX-5.

Na razie musimy wystartować z MUX-8 i przeprowadzić zmiany w związku z oddaniem częstotliwości 700 MHz na potrzeby internetu. W kilka miesięcy KRRiT przedstawi więc strategię dalszych planów dotyczących cyfryzacji i rozwoju radia i telewizji

A pan uważa, że potrzebne są nam nowe kanały tematyczne i „świeża krew”? Czy raczej wsparcie już istniejących nadawców, czyli TVN-u i Polsatu, którzy w ten sposób staną się więksi i mocniejsi? A dzięki temu będą mogli wyprodukować droższe i, miejmy nadzieję, lepsze treści?

Proces cyfryzacji sprawił, że oferta telewizyjna jest już bogata. Wpuszczenie dwóch pierwszych multipleksów to była rewolucja. Trzeci już tak dużo nie zmienił. Przy kolejnych musimy się zastanowić. Na świecie widzimy zjawiska koncentracji, nowych silnych nadawców nie ma.

Wprowadzenie standardu DVB-T2 sprawi, że będziemy mogli zmieścić więcej kanałów na multipleksie albo tyle samo, tyle że w wysokiej rozdzielczości. To jest kwestia strategii.

Pan postawiłby na jakość czy ilość?

Ja uważam, że telewizja HD staje się standardem.

Poza rywalizacją na multipleksach, coraz większym rywalem dla telewizji staje się internet. To Netfliksa, a nie swojej bezpośredniej konkurencji, powinny bać się koncerny telewizyjne?

Zdecydowanie. Platformy internetowe, streamingi na żywo - to jest konkurencja przychodząca z innego rynku. Nadawcy muszą się na to przygotować. Zresztą już to robią, tworząc własne platformy.

Krajowa Rada także powinna się przygotować i objąć te platformy swoją "opieką"?

Nie. Uważam, że domeną internetu jest wolność. Jednak szanujmy zasady rynku. Interesy twórców powinny być chronione. Dzisiaj mamy dużą ekspansję legislacyjną Komisji Europejskiej w ramach wdrażania strategii jednolitego rynku cyfrowego. Zaawansowane są prace nad dyrektywą audiowizualną, regulacją platform cyfrowych, prawem autorskim itp. To są rzeczy, które nas dotykają, ale rozgrywają się nie w Warszawie, lecz w Brukseli. Naszym zadaniem jest uczestniczenie w tej dyskusji na każdym etapie.

Pytał pan, czy nie żałuję odejścia z Ministerstwa Cyfryzacji. Tu zajmuję się tym samym. Kontentem w szeroko rozumianej sieci. To nie maszty, światłowody, duże systemy informatyczne są najważniejsze. Najważniejsza jest treść. Musimy tylko określić sprawiedliwe zasady jej dystrybucji.

Mamy problem geoblokowania, czyli ograniczania pewnych treści tylko do poszczególnych krajów. Będzie pan za utrzymaniem dotychczasowych zasad?

Jestem tym samym człowiekiem i obywatelem niezależnie od tego, w jakim kraju przebywam. To tak, jakby moje radio kupione w Polsce odmówiło odbioru w Paryżu. Absurd. Jeżeli coś kupiłem, to to jest moje i powinienem mieć do tego dostęp. Jeżeli nie mogę dostać tego, za co zapłaciłem, bo mam zagraniczne IP, to jest to dyskryminacja.

Czyli zamiast nowych kompetencji od Sejmu potrzebuje pan nowej dyrektywy audiowizualnej?

Ale dobrej dyrektywy. Coraz więcej treści przenosi się do sieci, coraz większe są zakusy europejskich regulatorów. Uważam, że musimy tu bardzo ostrożnie postępować. Pamiętajmy, że internet wyrósł na wolności.

Na koniec spytam o konstytucję. Ta jasno precyzuje, że KRRiT stoi na straży wolności słowa. Jako człowiek przychodzący z rządu, w sytuacji gdy TVP rządzi inny polityk, może być pan gwarantem tej konstytucyjnej zasady?

Przede wszystkim takie są zasady wyboru władz i konstrukcji KRRiT, że decydują o tym politycy. Moim poprzednikiem był Jan Dworak nominowany przez prezydenta Komorowskiego, innych wskazywały PO, PSL i SLD.

Pan zaczyna mówić w ten sposób: „skoro tam było źle, to ja też mogę tak działać”. Ja pytam o to, czy może być pan gwarantem tej konstytucyjnej zasady?

Wszędzie obowiązują zasady. W kwestii regulacji rynku normą musi być otwieranie się na konkurencję i dbanie o pluralizm, tak, by umożliwić różnym środowiskom dostęp do mediów. Nie mam wrażenia, żebym w poprzedniej kadencji był cenzorem. Teraz będzie tak samo.

Obecnie wolność w mediach jest dużo większa, choć nie całkowita. Mamy więcej swobody niż wtedy, gdy powstawała konstytucja. Mamy setki stacji telewizyjnych i radiowych, praktycznie nieograniczoną wolność w internecie. Nie widzę tu zagrożenia dla wolności słowa. Kwestie ekonomiczne zaczynają odgrywać decydującą rolę.

Nawet na stronie internetowej Krajowej Rady jest informacja o tym, że dużo więcej mówi się w TVP o partii rządzącej niż o pozostałych. Dysproporcje są dużo większe niż rok temu. Pan zamierza tej sprawy pilnować?

Nie mam kompetencji ani chęci do cenzurowania telewizyjnych „Wiadomości”. Mogę jednak przygotowywać i publikować zestawienia takie, o jakich pan mówi, i będę to robił. KRRiT rozpatruje setki skarg. Ostatnio na przykład liczne na TVN24, ale są też na „Wiadomości” TVP.

Więcej skarg jest na „Fakty” niż na „Wiadomości”?

Ostatnio przyszło ponad 5 tys. listów dotyczących TVN. Chodziło o zafałszowania w relacji z premiery filmu „Smoleńsk” (pomylono pilota Jaka-40 lądującego przed Tupolewem - przyp. red.). Krajowa Rada wydała w tej kwestii oświadczenie. Sprawami skarg zajmuje się wiceprzewodnicząca Teresa Bochwic.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(209)
Janusz
7 lat temu
Ja mam penisa, potencjalna narzędzie gwałtu. Należy mnie zamknąć bo mogę z niego skorzystać. Logika popaprańca.
czerwony jak ...
7 lat temu
czyli dożywocie w oglądaniu pisowego plugastwa
Normalny
7 lat temu
Kto pisze takie bzdety chyba chory psychicznie zalecam kaftan i warjatkowo bez urazy dla naprawdę psychicznie chorych.
Kocur
7 lat temu
Ty f....z kozia broda
$mieszek
7 lat temu
Ja bym jeszcze w prądzie zarejestrował każdemu samochód.. najlepiej jakieś BMW:)
...
Następna strona