Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jakub Ceglarz
Jakub Ceglarz
|

Nauczyciele dostaną więcej pieniędzy, ale się nie cieszą. "Rząd chce kupić przychylność dla reformy"

884
Podziel się:

Od 35 do 63 złotych podwyżki otrzymają od stycznia przyszłego roku nauczyciele, co będzie pierwszą zmianą na plus od 5 lat. Pedagodzy dalecy jednak są od zachwytu.

Nauczyciele dostaną więcej pieniędzy, ale się nie cieszą. "Rząd chce kupić przychylność dla reformy"
(REPORTER)

Od 35 do 63 zł podwyżki otrzymają od stycznia przyszłego roku nauczyciele, co będzie pierwszą zmianą na plus od pięciu lat. W tej sprawie interweniował sam Jarosław Kaczyński. Ale pedagodzy dalecy są od zachwytu. "Solidarność" zapowiada, że będzie walczyć o "prawdziwe podwyżki". Jeszcze dalej idzie prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego, który twierdzi, że minister edukacji chce "kupić przychylność dla reformy oświatowej". - To żenująca podwyżka - mówi money.pl Sławomir Broniarz.

Zgodnie z projektem ustawy budżetowej na 2017 rok, kwota bazowa, na podstawie której ustalane są wynagrodzenia nauczycieli, wzrośnie o 1,3 proc. do 2752 zł. - To nie są żadne podwyżki, to jest waloryzacja, o której poprzednie rządy dziwnym sposobem zapominały - mówi money.pl Ryszard Proksa, przewodniczący Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność". - Może przez ostatnie dwa lata rzeczywiście była deflacja, ale wcześniej też o żadnej waloryzacji nie było mowy.

W stanowisku do projektu ustawy budżetowej związkowcy piszą, że zmiana kwoty bazowej jest nie do przyjęcia. "Proponowany wskaźnik jej wzrostu do poziomu 101,3 proc. w najmniejszym stopniu nie odzwierciedla waloryzacji płac nauczycieli od września 2012 roku. Praktycznie oznacza to kolejne zamrożenie płac pracowników pedagogicznych w 2017 roku, co budzi ogromną frustrację w środowisku" - piszą przedstawiciele oświatowej Solidarności.

Prezes ZNP Sławomir Broniarz dodaje, że resort będzie chwalił się teraz hojnością dla pedagogów, podczas gdy podwyżki są na "żenującym poziomie". - Niestety każda dodatkowa złotówka dla nauczycieli od razu rodzi gigantyczną debatę publiczną. Zaraz słyszymy o wakacjach, feriach i innych przywilejach - ubolewa w money.pl szef ZNP i twierdzi, że rząd przez te kilkadziesiąt złotych "chce zyskać przychylność dla przedstawionej niedawno chaotycznej reformy edukacji". I daje temu wyraz na Twitterze.

Ryszard Proksa przekonuje, że związkowcy tak łatwo nie zrezygnują. - Rząd niedawno podniósł płacę minimalną do 2000 złotych. A młody nauczyciel po 5 latach studiów dostaje raptem kilkaset złotych więcej. Coś tu jest chyba nie tak - mówi przewodniczący "S" i denerwuje się, gdy wspomina mu się o tym, że nauczyciel dyplomowany zgodnie z Kartą Nauczyciela może liczyć nawet na 5 tys. zł miesięcznie.

- Trzeba natychmiast zmienić ustawową definicję płacy w oświacie, bo to jest kuriozum na skalę europejską. Wpisali tam te pięć tysięcy, których żaden nauczyciel nigdy na oczy nie widział. Średnia płaca w oświacie to około 3400 zł brutto - twierdzi Proksa.

Budżet zamiast subwencji? Środowisko podzielone

Minister edukacji Anna Zalewska przyznała, że o możliwość "znalezienia w systemie pieniędzy na podwyżki dla nauczycieli" pytał ją sam szef PiS Jarosław Kaczyński. - Prezes zdaje sobie sprawę, że polski nauczyciel jest w absolutnym ogonie, jeśli chodzi o wynagrodzenie w UE, a pensum ma podobne - podkreślała minister.

Zdaniem Związku Nauczycielstwa Polskiego pierwszym krokiem może być zmiana finansowania oświaty. W obywatelskim projekcie ustawy, który na początku września przeszedł pierwsze czytanie w Sejmie, ZNP postuluje zlikwidowanie subwencji oświatowej i finansowanie edukacji bezpośrednio z budżetu. - Już raz podobny projekt był w Sejmie, przeszedł nawet całą ścieżkę legislacyjną włącznie z podpisem prezydenta, ale na przeszkodzie stanęła dziura Bauca - przypomina Sławomir Broniarz.

Co na ten temat sądzi "Solidarność"? - To populistyczne działanie ZNP, nauczycielowi jest obojętne, kto mu płaci, byle pieniądze były na jego koncie - uważa Ryszard Proksa. - Poza tym, zabranie samorządom subwencji oświatowej oznacza w praktyce bankructwo co trzeciego z nich. To pod jej "zastaw" gminy często brały kredyty na bieżące funkcjonowanie.

- Pan Proksa zmienił zdanie o 180 stopni, gdy zmieniła nam się władza w kraju. Jak widać, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia - ripostuje prezes ZNP, ale w jednym się z Ryszardem Proksą zgadza. Niektóre samorządy stawiają opór tego typu zmianie, bo wtedy "żaden bank nie pożyczy im pieniędzy".

Ile zarabiają nauczyciele?

Wynagrodzenia pedagogów są ustalane odgórnie i zależą od stopnia awansu zawodowego oraz kwoty bazowej, zapisanej w ustawie budżetowej. To właśnie ona ma się w przyszłym roku zmienić o 35 zł i wynieść 2752 zł. Jest to jednocześnie wynagrodzenie początkującego przedstawiciela tego zawodu. Dopiero po dziewięciu miesiącach stażu staje się on nauczycielem kontraktowym i może liczyć na 111 proc. tej kwoty, czyli 3054 zł brutto.

Dużo mocniej trzeba zapracować na tytuł nauczyciela mianowanego lub dyplomowanego. Każdy kandydat musi odbyć specjalny staż trwający prawie 3 lata i zdać egzamin albo poddać się analizie dorobku zawodowego. Idą za tym jednak wyższe pieniądze. Najlepiej wykształceni mogą zainkasować co miesiąc ponad pięć tysięcy złotych brutto.

Zarobki nauczycieli na poszczególnych stopniach awansu zawodowego
Stopień awansu Przed podwyżką Po podwyżce Różnica Liczba etatów
nauczyciel stażysta 2 717 zł 2 752 zł 35 zł 19 273
nauczyciel kontraktowy 3 016 zł 3 054 zł 38 zł 73 075
nauczyciel mianowany 3 913 zł 3 962 zł 49 zł 126 913
nauczyciel dyplomowany 5 000 zł 5 063 zł 63 zł 260 743
Źródło: Karta Nauczyciela, ustawa budżetowa, GUS

Nauczycielom przysługują też liczne dodatki do pensji. 10 proc. więcej automatycznie dostają ci wychowawcy, którzy pracują na wsi. Dyrektor może jednak ten dodatek wiejski zwiększyć, jeżeli na danym terenie jest problem ze znalezieniem nauczyciela do wiejskiej szkoły.

W Polsce nauczycielom opłaca się również długo pracować w jednym zawodzie. Przysługuje im bowiem dodatek za wysługę lat. Za każdy przepracowany przy tablicy rok naliczany jest 1 proc. dodatku. Jednak z zastrzeżeniem, że naliczanie rozpoczyna się dopiero od czwartego roku i w sumie "wysługa" nie może przekroczyć 20 proc.

Jeszcze lepiej mają dyrektorzy i wicedyrektorzy, którzy mogą liczyć na dodatek funkcyjny. Każdy z nich ma prawo przyznać, według własnego uznania, tzw. dodatek motywacyjny, którego wysokość ustalana jest przez organ prowadzący (gminę lub powiat).

Kolejne 20 proc. można zainkasować za "pracę w trudnych i uciążliwych warunkach". Co to znaczy? Resort edukacji wyjaśnia, że "za pracę w trudnych warunkach uznaje się prowadzenie przez nauczycieli":

  • praktycznej nauki zawodu szkół górniczych - zajęć praktycznych pod ziemią,
  • zajęć dydaktycznych w szkołach (oddziałach) przysposabiających do pracy,
  • zajęć dydaktycznych w klasach łączonych w szkołach podstawowych,
  • zajęć wychowawczych, korekcyjno-terapeutycznych oraz badań psychologicznych i pedagogicznych nieletnich w zakładach poprawczych i schroniskach dla nieletnich.

5000 zł na papierze

Tyle w teorii, bo praktyka bardzo się od niej różni. - 5000 zł? To jakieś żarty? - denerwują się nauczyciele, gdy słyszą pytanie o wynagrodzenia.

- Nauczyciele mają nawet 14 różnych dodatków do pensji, ale sposób ich obliczania jest na tyle skomplikowany, że kwoty 5 tysięcy złotych są wyssane z palca - broni nauczycieli prezes ZNP i nie zgadza się z danymi ministerstwa. - W rzeczywistości zasadnicza pensja nauczyciela dyplomowanego wynosi 3100 zł i żeby "dobić" do wspomnianych 5 tys., w celach kalkulacyjnych dolicza się do tej podstawy wszystkie możliwe dodatki, niezależnie od tego, czy one się konkretnej osobie należą, czy nie.

Jak tłumaczy Broniarz, jeśli gmina zatrudni dyrektora, któremu przyzna 2,5 tys. zł dodatku funkcyjnego, to ta kwota jest rozłożona na wszystkich nauczycieli, mimo że tylko jeden dostanie ją do kieszeni. - Dlatego nie ma co patrzeć na te wynagrodzenia, które wynikają ze stopnia awansu zawodowego, tylko na to, co rzeczywiście dostają nauczyciele - wskazuje.

Ponieważ środowisko nauczycielskie i resort edukacji podają rozbieżne kwoty, najlepiej oprzeć się na danych publikowanych w ubiegłym roku przez Główny Urząd Statystyczny. Bierze on pod uwagę wynagrodzenia nauczycieli w podziale na poziom edukacji, niezależnie od stopnia awansu zawodowego. Z tych najnowszych badań wynika, że na większe pieniądze mogą liczyć pedagodzy pracujący w szkołach ponadpodstawowych. Co ciekawe, zdecydowanie wyższe zarobki w tej branży mają też kobiety niż mężczyźni.

Średnia pensja nauczycieli ze względu na typ szkoły
Typ szkoły Średnia pensja Średnia pensja mężczyzn Średnia pensja kobiet
Podstawowa 4182,48 zł 3862,49 zł 4218,98 zł
Gimnazjum i wyżej 4286,60 zł 4113,22 zł 4355,05 zł
Źródło: GUS

- Wystarczy zapytać jakiegokolwiek nauczyciela dyplomowanego, ile zarabia, to powie, że niewiele ponad 3000 zł brutto. 5 tys. to żaden nawet na oczy nie widział - puentuje Sławomir Broniarz.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(884)
Nauczyciel dy...
7 lat temu
Trzy tysiące tysiące Nauczyciel dyplomowany żart
Pola
7 lat temu
A ta tabela wynagrodzeń to skąd została wzięta??? W załączniku rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej jest inna tabela (z dużo niższymi wynagrodzeniami).
Jadwiga Katow...
7 lat temu
Większość już dalej nie będzie czytać jak zobaczy pierwszą tabelę. Jedyny realny dodatek to wysługa lat. Wychowawstwo 60 zł. brutto to kpina, więcej wydaję na papier i tusz do drukarki miesięcznie w związku z pracą zawodową. W szkole nie ma dostępu do komputera i drukarki. Nie wspominam o telefonach do rodziców z prywatnego nr, a jakże. No to ostatnio jak stary sprzęt odmówił posłuszeństwa to trzeba było wydać 700 zł. na nowy. NAUCZYCIELE DOKŁADAJĄ Z PENSJI DO OŚWIATY! JAKI URZĘDNIK TAK MA? JESZCZE PRYWATNE SPRAWY ZAŁATWI NA SŁUŻBOWYM SPRZĘCIE.
Kamila
7 lat temu
Jaka 14
derta
7 lat temu
Średniaki, biorą się i za was.
...
Następna strona