Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

PKB rośnie wolniej, niż zakładał rząd. Ministerstwo Rozwoju tnie prognozy, resort finansów mobilizuje samorządy

129
Podziel się:

Ministerstwo Rozwoju tnie prognozy gospodarcze i daje sygnał, że założenia budżetowe na ten rok były zbyt optymistyczne. To już drugi cios, który otrzymał Paweł Szałamacha, minister finansów w ciągu kilku tygodni. Jego resort o nowelizacji budżetu nie chce nawet słyszeć i będzie mobilizować samorządy oraz agencje rządowe do szybszego wydawania unijnych pieniędzy, by rozpędzić kulejące inwestycje. Realizacja założeń budżetowych coraz bardziej się oddala. Ile możemy stracić na procentowej pomyłce?

PKB rośnie wolniej, niż zakładał rząd. Ministerstwo Rozwoju tnie prognozy, resort finansów mobilizuje samorządy
(Andrzej Iwanczuk/REPORTER)

Ministerstwo Rozwoju tnie prognozy gospodarcze i daje sygnał, że założenia budżetowe na ten rok były zbyt optymistyczne. To już drugi cios, który otrzymał minister finansów Paweł Szałamacha w ciągu zaledwie kilku dni. Jego resort o nowelizacji budżetu nie chce nawet słyszeć i będzie mobilizować samorządy oraz agencje rządowe do szybszego wydawania unijnych pieniędzy, by rozpędzić kulejące inwestycje. Jak wynika z informacji money.pl, na najbliższym posiedzeniu rządu najważniejszą kwestią będą nieformalne rozmowy właśnie o budżecie.

Pierwszy cios Paweł Szałamacha, szef resortu finansów, otrzymał od Głównego Urząd Statystycznego w ubiegłym tygodniu. W tak zwanym szybkim odczycie wzrostu PKB za drugi kwartał GUS poinformował, że gospodarka rośnie o 3,3 proc. To dobry wynik, choć daleki od założeń ministerstwa. By zrealizować budżetowe zapisy gospodarka musiałaby w kolejnych kwartałach przyśpieszyć o więcej niż 4 proc. A w to ekonomiści wątpią.

Drugi cios przyszedł z niespodziewanego kierunku. We wtorek analitycy Ministerstwa Rozwoju obcięli prognozę polskiego wzrostu gospodarczego z 3,8 proc. do 3,5 proc. I tym samym dali sygnał, że założenia budżetowe będzie trudno zrealizować. Mniejszy wzrost gospodarczy to oczywiście niższe wpływy do budżetu.

I choć ubytek nie jest duży, to Beata Szydło chce się bliżej przyjrzeć sprawie. Jak wynika z informacji money.pl, na najbliższym posiedzeniu rządu najważniejszą kwestią będą właśnie nieformalne rozmowy o budżecie.

O jak dużych pieniądzach mówimy? Z punktu widzenia finansów publicznych i tegorocznych wydatków - nie są to powalające kwoty. Ubytek 0,3 proc. PKB to dla polskiej gospodarki strata około 5,5 mld zł. Trzeba jednak pamiętać, że tylko część tych pieniędzy mogła trafić do budżetu w postaci opłaconych podatków. Według danych Eurostat, udział podatków w polskim PKB to nie więcej niż 33 proc. W efekcie mówimy o utracie do 1,8 mld zł wpływów. Takie pieniądze nie pozwalają nawet na opłacenie 1/10 programu "Rodzina 500+" i można je uzyskać "na papierze", czyli po prostu przenosząc pieniądze z jednej części budżetu do drugiej, podczas tworzenia ustawy na nowy rok.

W przypadku jednak napiętego budżetu - każdy miliard jest na wagę złota. I zapewne dlatego rząd wysłucha wyjaśnień ministra Szałamachy i jego pomysłu na zwiększenie wpływów.

Resort finansów szuka rozwiązań

Ministerstwo Finansów nie przewiduje na razie żadnych nerwowych ruchów. W komunikacie po danych Głównego Urzędu Statystycznego resort Pawła Szałamachy diagnozował źródła spowolnienia, ale nie przedstawił żadnej możliwości obniżenia prognozy. Oświadczył że wszystkiemu winne są mniejsze inwestycje i poprzednia ekipa rządowa, która nie przygotowała płynnego przejścia z jednej perspektywy unijnej do drugiej. Resort zwrócił natomiast uwagę, że samorządy i agencje rządowe muszą przyśpieszyć wydawanie unijnych pieniędzy.

"Wciąż nie mamy szczegółowych informacji o strukturze wzrostu gospodarczego w drugim kwartale. Najprawdopodobniej, podobnie jak to miało miejsce w pierwszym kwartale, relatywnie słaba była dynamika inwestycji, co należy wiązać z zakończeniem wydatkowania środków unijnych z poprzedniej perspektywy i stopniowym wydatkowaniu środków z kolejnej. MF oczekuje, że samorządy i pozostałe resorty gospodarcze oraz podległe im agencje przyspieszą wykorzystywanie funduszy w kolejnych kwartałach" - tłumaczy resort finansów.

Analitycy ministra zakładają, że efekt "Rodzina 500+" jeszcze nie do końca jest widoczny w danych. "Oczekujemy, że wpływ programu 500+ na konsumpcję ujawni się z większą siłą w drugiej połowie roku. Liczymy, że w związku z tym przyspieszenie dynamiki PKB w kolejnych kwartałach będzie bardziej wyraźne" - dodaje resort i przypomina, że w tej chwili trwają prace nad projektem ustawy budżetowej na przyszły rok. To w zasadzie potwierdzenie, że kwestia 2016 roku już jest zamknięta.

Co ciekawe, już dzień po niespodziewanej wiadomości o obniżce prognoz, resort rozwoju - ustami wiceministra Jerzego Kwiecińskiego - podniósł swoje szacunki. - Wzrost PKB w całym 2016 roku osiągnie 3,6 proc. Widać już pewne oznaki ożywienia w wykorzystaniu funduszy unijnych i to będzie miało wpływ na tempo wzrostu - tłumaczył w środę wiceminister na spotkaniu z dziennikarzami.

Kwieciński pytany o obniżenie prognozy na ten rok przez jego resort ocenił, że choć ministerstwo szacuje wzrost na cały rok na 3,5 proc., to on jest przekonany, że będzie nieco wyższy. Dokładnie o 0,1 punktu procentowego. - Według mojej oceny, w tym roku wykorzystanie funduszy unijnych przełoży się na tempo wzrostu o 0,5 punktu procentowego. W przyszłym roku będzie to już 1 pkt proc., a nawet więcej - dodał minister.

Niechęć Ministerstwa Finansów do reagowania na małe odchyły od założeń tłumaczy prof. Witold Modzelewski z Uniwersytetu Warszawskiego, prezes Instytutu Studiów Podatkowych.

- Ten problem jest bardzo mocno przewartościowany. Proszę zwrócić uwagę, że mówimy o pieniądzach tylko w sferze statystycznej. Taka różnica w gruncie rzeczy dla budżetu jest niezauważalna, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że w dużej mierze mamy do czynienia w Polsce z wirtualnym PKB. Mamy wysoką dynamikę wywozu towarów z Polski do innych krajów członkowskich i po latach się okazuje, że były to tylko wirtualne transakcje, by wyłudzić VAT. O jakim tworzeniu PKB my mówimy? I o jakich wpływach do budżetu mówimy za na przykład stal, która jeździła w kółko po sto razy? Może się okazać, że właśnie to 0,3 proc. to była taka działalność - tłumaczy prof. Modzelewski w rozmowie z money.pl.

Zdaniem prof. Modzelewskiego resort finansów nie powinien na razie przejmować się prognozami wzrostu, a zająć uszczelnianiem podatków. - Przecież działania na takich fikcyjnych towarach prowadzą nie tylko do mniejszych wpływów, ale wyciągają pieniądze z budżetu. To jest realny problem o większej wartości - dodaje.

Budżet piszczy, ale nie pęknie?

Zdaniem analityków, rozstrzał pomiędzy prognozą a rzeczywistym wzrostem gospodarczym nie będzie w tym roku zabójczy dla budżetu. Wszystko właśnie dzięki programowi "Rodzina 500+", który napędza konsumpcję. - Budżet ucierpi tylko nieznacznie, na pewno nie w takim stopniu jakby to wynikało z różnic pomiędzy planami a rzeczywistością. Wzrost konsumpcji - i to naprawdę duży wzrost - zrekompensuje błędne, wstępne założenia dotyczące PKB - mówi Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium.

Konsumpcja to niejedyny ratunek dla resortu. W tym roku budżet wspomogą jeszcze dwa inne wpływy - licytacja częstotliwości LTE i zysk Narodowego Banku Polskiego. Łącznie może to być 17 mld zł. - To tworzy bufor bezpieczeństwa, gdy okaże się, że PKB nie rośnie tak szybko, jak się spodziewał minister finansów - podkreśla Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP.

O takie dodatkowe i znaczne wpływy do budżetu będzie trudno w 2017 roku. I to właśnie o ten rok najbardziej martwią się ekonomiści. Już teraz niektóre szacunki mówią, że na realizację zadań państwa może brakować nawet ponad 10 mld zł.

Inne zdanie ma prof. Witold Modzelewski. - Bądźmy ostrożniejsi w kategorycznych wnioskach, do których są skłonni ludzie zajmujący się makroekonomicznymi relacjami i zależnościami pomiędzy tempem wzrostu gospodarczego a dochodami budżetu. To nie jest tak proste. W dużej części to bardziej sfera pomiarów niż sfera realna gospodarki, którą trudniej zauważyć. Wydaje nam się, że poprawnie oceniamy wpływ 500+ na gospodarkę. W końcu wiemy, ile i komu daliśmy pieniędzy, ale długofalowe skutki tego programu są trudne do oszacowania. Nasze metody pomiaru nie są wrażliwe na tego typu zjawiska - tłumaczy prof. Modzelewski.

wiadomości
gospodarka
najważniejsze
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(129)
Marek
8 lat temu
Jeżeli 500 daje wzrost dochodu narodowego to dlaczego nie dano 1000. I jeżeli dochód można zwiększyć w tak prosty sposób to dlaczego nie robią tego inne kraje?
sip
8 lat temu
No i mówili prawdę. Polska będzie w ruinie
Jerzy 1300240...
8 lat temu
Nie podniesie sobie pensje to moze zacznie myśleć
p
8 lat temu
doczytalem tylko ze winna jest poprzednia ekipa rzadzaca....to jesli wiedza ze jest winna to czemu nie zmienili tego zanim zaczely sie problemy? klamstwo, cynizm, brak umiejetnosci...konie, konie sa temu winne
filipek11
8 lat temu
Oczywiście to wina Tuska....I rowerzystów.
...
Następna strona