Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jacek Frączyk
Jacek Frączyk
|

GPW: Tydzień z katastrofalną końcówką. Przed nami Chiny

6
Podziel się:

W komentarzu money.pl o tym co się działo na giełdach w mijającym tygodniu.

GPW: Tydzień z katastrofalną końcówką. Przed nami Chiny
(Tomasz Brankiewicz/Money.pl)

Tydzień na giełdach europejskich przeszedłby prawdopodobnie bez większych historii, gdyby nie początek skupu obligacji przez Europejski Bank Centralny. 8 czerwca za dodrukowane dodatkowo 20 mld euro miesięcznie (dodatkowo - bo poza już drukowanymi 60 mld euro) EBC kupować zaczął obligacje przedsiębiorstw. To podziałało jak płachta na byka, szczególnie na właścicieli akcji banków. Te w czwartek zaczęły marsz w dół, który przerodził się w bieg dzień później.

W piątek doszedł do wszystkiego jeszcze raport Bank of America Merrill Lynch, który opisuje trend w umarzaniu jednostek w globalnych funduszach inwestycyjnych. I widać coraz szybszą ucieczkę od akcji w kierunku obligacji. Te zyskać miały zresztą na inwestycjach EBC - bank centralny za dodrukowane pieniądze kupuje papiery, ich cena rośnie, a więc i zysk ich posiadaczy... w tym m.in. funduszy inwestycyjnych. Przepływ środków pomiędzy funduszami akcji i obligacji jest więc uzasadniony, choć płacone od nich odsetki spadają.

Jednocześnie EBC robi konkurencję bankom komercyjnym. Obniżając rentowność papierów dłużnych przedsiębiorstw, zredukuje też pośrednio oczekiwane stopy procentowe kredytów banków, a więc i marżę odsetkową. Dlatego też akcje banków wpadły w poważne tarapaty.

Na tygodniowy spadek indeksu największych firm strefy euro Euro Stoxx o 2,7 proc. wpływ miały głównie banki i ubezpieczyciele. Unicredit stracił w tydzień 9,0 proc., Societe Generale 8 proc., ubezpieczeniowa Axa 6,7 proc., Deutsche Bank 6,5 proc., a hiszpański Banco Bilbao Vizcaya Argentaria 6,4 proc.

Notowania tygodniowe w Europie

A zaczęło się tak niewinnie

Pierwsze dni tygodnia upływały w błogiej analizie danych z poprzedniego piątku. Rynek pracy okazał się w USA dużo słabszy niż oczekiwano, więc ceny akcji poszły w górę, bo szansa na podwyżkę stóp Fed odsunęła się w czasie. W poniedziałek wypowiedziała się prezes Fed Janet Yellen i z jej ust nie padła sugestia odnośnie terminu podwyżki, więc przyjęto, że ten czerwcowy jest już niemożliwy.

W piątek nawet terminowi lipcowemu daje się już tylko 23 proc. szans, mimo że jeszcze przed danymi o zatrudnieniu w USA wcześniejsze wypowiedzi członków Fed wskazywały sugerowały na ten miesiąc.

Dlaczego jeszcze tydzień temu stawiano na lipiec a nie czerwiec jako miesiąc podwyżki stóp Fed? Wszystko przez Brexit. 23 czerwca, czyli tydzień po obradach Fed mamy głosowanie o wystąpieniu Wielkiej Brytanii z UE i sondaże nie dają wyraźnych sygnałów... a z racji tego, że sondaże w podobnych sprawach przeszacowują stronę pro-UE, więc należy podejrzewać, że niedługo będzie w gronie Wspólnoty o jednego członka mniej.

We wtorek okazało się, że PKB Unii wzrósł o 1,7 proc. rok do roku zamiast wstępnych wyliczeń na poziomie 1,5 proc. w pierwszym kwartale, a produkcja przemysłowa Niemiec wzrosła nieznacznie bardziej niż oczekiwał rynek. Dobre nastroje naruszały dane o eksporcie Francji i jej deficycie budżetowym, który uparcie nie chce spadać.

Rosły natomiast ceny ropy. Zamach w Nigerii i planowane wznowienie produkcji w blokowanych rafineriach we Francji miały być czynnikami windującymi kurs paliwa. Wzrosty trwały aż do środy i cena doszła do 52,84 dolarów za baryłkę za Brent. Potem było dużo gorzej i w piątek wygląda na to, że cena znowu mierzyć się będzie z poziomem 50 dolarów za baryłkę.

W środę przyszły słabe dane z Azji. Zarówno eksport Chin, jak i Japonii, czyli koła zamachowe tamtejszych gospodarek kuleją. W przypadku Chin spodziewano się co prawda spadku, ale realne dane były gorsze (spadek o 4,1 proc.).

Co ciekawe w kontekście Brexit’u, poprawiły się za to dane Wielkiej Brytanii - z danych środowych wynika, że produkcja przemysłowa w kwietniu rosła najszybciej od listopada ubiegłego roku, dużo szybciej niż oczekiwano.

W czwartek Japonia zaczęła ze słabymi danymi z przemysłu - zamówienia na maszyny spadły w kwietniu o 8,2 proc., ale uwagę inwestorów przykuł EBC, który rozpoczął skup obligacji korporacyjnych i wrzucił dodatkowe 20 mld euro na rynek papierów dłużnych.

Gigantyczny popyt na obligacjach

Działo się to z takim przytupem, że rentowności obligacji traciły na potęgę, szczególnie Niemiec i Holandii a kapitał zaczął uciekać z rynków akcji. Trochę zyskał na tym budżet skarbu naszego państwa, bo oprocentowanie obligacji 10-letnich na przetargu w czwartek zeszło do poziomu 3,05 proc. z 3,13 proc. miesiąc wcześniej.

Przy okazji zaplanowanego zwiększenia dodruku euro zyskiwał właśnie między innymi złoty. Okazało się, że wcześniejsze spadki związane z ryzykiem politycznym były przesadzone, a wypłacalności krajów takich jak Węgry, czy Polska chwilowo nic nie grozi. Względem euro złoty umocnił się w tydzień o 0,7 proc., do funta o 1,1 proc., a nie zmienił kursu do dolara.

W tygodniu odbyło się ostatnie posiedzenie RPP z Markiem Belką, a w piątek zaprzysiężony został na prezesa NBP Adam Glapiński. Nie widać jednak, żeby zmiana została potraktowana ,,in minus". RPP nie zmieniła stóp, choć jeszcze pół roku temu obawiano się zbyt gołębiego podejścia nowych władz. Ryzyko wahań złotego na razie zniechęca do takich ruchów, być może coś się zmieni, gdy Fitch ogłosi swój rating w lipcu i będzie większy spokój na walucie.

GPW naśladowała Europę

Jak w Europie, tak i na GPW. Czwartkowym spadkiem WIG20 kończył najlepszą serię od grudnia, czyli pięciu sesji wzrostowych. W piątek zsynchronizował się z resztą Europy i indeksy ciągnięte w dół były też przez banki, choć tym formalnie nic chwilowo w Polsce nie doskwiera.

W rezultacie tydzień kończymy spadkiem na WIG20 -0,6 proc. W ostatnich siedmiu tygodniach tylko jeden skończył się wzrostowo.

Kwotowania tygodniowe WIG20

O spadku indeksy zadecydowały notowania PKN Orlen (-2,3 proc.), który ma aż 13,5-proc. wpływ na indeks. Rozpatrywanie prezydenckiej wersji ustawy frankowej nie poprawiło też humorów w PKO BP, który ma drugą największą wagę w indeksie (12,9 proc.). Akcje największego polskiego banku spadły o 2,2 proc. w tydzień.

Z wydarzeń rynkowych warto też wspomnieć o spadku 8,3 proc. kursu Eurocash (ostateczna wersja ustawy o podatku od sieci handlowych obciążyć może sieci detaliczne spółki) i 6,7-proc. zjazd kursu Ciechu po informacjach o przeprowadzanych kontrolach w kwestii prywatyzacji na rzecz holdingu Kulczyków.

Przed nami Chiny i Fed

Sytuacja w największych gospodarkach azjatyckich to podstawowy powód globalnego spowolnienia gospodarczego. Bank Światowy w tym tygodniu obniżył prognozę wzrostu gospodarczego świata o pół punktu procentowego do 2,4 proc. Już w niedzielę poznamy ważne dane z gospodarki Chin, które mogą potwierdzić, lub zaprzeczyć wygasaniu silnika napędowego światowej ekonomii. Sprzedaż detaliczna, produkcja przemysłowa i inwestycje w środki trwałe to kluczowe dane, a według prognoz miały w maju utrzymać swoją dynamikę z kwietnia. Te dane mogą zadecydować o wydarzeniach na giełdach w całym tygodniu. I mogą być istotniejsze niż posiedzenie Fed, po którym mało kto już oczekuje decyzji o zmianie stóp.

giełda
komenatrze giełdowe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(6)
bitcoiniarz
8 lat temu
Jeszcze raz zapytam Redakcję i proszę o oficjalne potwierdzenie czy w Regulaminie Forum jest zakaz pisania o drożejącym gwałtownie (plus 100 USD przez weekend!) bitcoinie?!
ZT
8 lat temu
W związku z powyższym czniam giełdę i wypada wznieść okrzyk: Hajda na Irlandię północną.
ateista-reali...
8 lat temu
Ciekawe, czemu tego ZT tak czyszczą, nawet w niedzielę...
taqqq
8 lat temu
Jak to mowil betoniarz, USa na szczytach, ledwo to napisal ameryka sie posypala:( Ale hossa jest wieczna spoko
ateista-reali...
8 lat temu
No tak, 3,78-79 za zielonego wydawało mi się zbyt drogo, to teraz wózek odjechał beze mnie, ech... ;) Choć z drugiej strony wycena funda, którego chciałem dobrać, mimo paru dni zjazdu na dolarze nadal pozostawała mało atrakcyjna na zakup, więc suma summarum nie ma co narzekać.