Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Rząd chce wprowadzić minimalną stawkę godzinową. Jaki będzie efekt?

0
Podziel się:

Eksperci BCC zwracają uwagę, że nowa regulacja wywoła zatarcie różnic pomiędzy umową o pracę, a umową zlecenie.

Rząd chce wprowadzić minimalną stawkę godzinową. Jaki będzie efekt?
(Shutterstock/Firma V)

Podczas zaplanowanego na wtorek posiedzenia, rząd zajmie się projektem ustawy dotyczącej minimalnego wynagrodzenia za godzinę pracy osób zatrudnionych na podstawie umowy zlecenia oraz samozatrudnionych. Według nowych regulacji, nowa stawka miałaby być wypłacana od początku przyszłego roku i wynosić 12 złotych brutto. Według BCC zmiana dotknie gospodarczo regiony najmniej rozwinięte oraz doprowadzi do zatarcia różnic pomiędzy umową o pracę a umową zlecenie.

Witold Michałek, ekspert Business Center Club, podkreśla, że najbardziej poszkodowane będą tzw. branże peryferyjne.

- Problem dotyczy usług sprzątania i ochrony obiektów. Trzeba również wspomnieć o firmach, które są na peryferiach rozwoju gospodarczego. Chodzi tutaj o te, które wytwarzają na tyle mało płatne produkty i usługi, że pracodawcy mogą mieć problem z wypłatą pracownikom nowego, wyższego wynagrodzenia - komentuje w rozmowie z money.pl Witold Michałek. I dodaje, że nowa ustawa na pewno wpłynie na wzrost gospodarczy w regionach najmniej rozwiniętych.

- Reakcją na tego typu działania rządu jest przejście ludzi do szarej strefy. Firmy mogą np. za niektóre godziny pracy płacić pracownikowi nieoficjalnie - komentuje Witold Michałek.

BCC podkreśla w oficjalnym stanowisku dotyczącym projektu, że ustawa zamiast likwidować nadużycia, jakimi jest chęć pracodawców i pracowników do uniknięcia nadmiernych kosztów pozapłacowych, próbuje upodobnić umowę zlecenie do umowy o pracę, czemu służyło również wcześniejsze ozusowanie umów zleceń.

BCC zwraca również uwagę, że ustawa narusza reguły rządzące wykonywaniem umów zleceń i umów o świadczenie usług, gdyż nakłada obowiązek wprowadzenia ewidencji czasu pracy wykonywanej w ramach umowy zlecenia. "Umowa zlecenie przestaje tym samym być umową cywilnoprawną pozostawiającą zleceniobiorcy dużą swobodę w zakresie organizacji czasu niezbędnego do wykonania oczekiwanych przez zleceniobiorcę czynności, lecz jest traktowana tak samo jak umowa o pracę" - czytamy w komunikacie.

Trzeba do tego również dodać fakt, że nowy obowiązek będzie generował dodatkowe koszty dla pracodawców. Tym samym ustawodawca próbuje przenieść obowiązki określone w przepisach Kodeksu pracy na grunt umów cywilnoprawnych uregulowanych w dwóch oddzielnych aktach prawnych. "Na skutek proponowanej nowelizacji nastąpi zatarcie tych różnić" - czytamy w komunikacie. Dodano również, że przepisy są niemalże tożsame z likwidacją umowy zlecenia, jako jednej z form świadczenia pracy.

Instytucje publiczne również płacą mało

Resort, podobnie jak BCC, zwraca uwagę, że pracodawcy chcąc obniżyć koszty, zatrudniali pracowników na umowę zlecenie, dzięki czemu mogli płacić im znacznie mniej niż wynosi płaca minimalna osób zatrudnionych na umowę o pracę. Tymczasem, jak dowiedział się portal money.pl, również instytucje publiczne stosują tego rodzaju praktyki. Rekordziści płacą nawet 5 złotych za godzinę.

- To jest reguła, a nie incydentalne przypadki - komentuje w rozmowie z money.pl Marek Pasztetnik, ekspert Pracodawców RP i prezes Związku Pracodawców Dolnego Śląska. - Później słyszymy, jak to pracodawcy wyzyskują pracowników, choć w rzeczywistości to instytucje publiczne psują rynek pracy.

Na liście instytucji, do której dotarł money.pl, są nie tylko urzędy miasta, ale też starostwa powiatowe, sądy, prokuratury i urzędy wojewódzkie.Niektóre z nich ogłaszały więcej niż jeden przetarg na ochronę mienia i osób, stąd kilkukrotna obecność na liście. Okazuje się, że niechlubni rekordziści płacą nieco ponad 5 złotych za godzinę brutto.

Zdaniem Marka Pasztetnika, wszystkiemu winny jest zły sposób myślenia. - Genezy problemu trzeba szukać w podejściu zamawiających - wyjaśnia ekspert. - Oni często nie chcą zrozumieć, że wykonawcy są tylko pośrednikami w zatrudnianiu pracowników, a de facto płatnikiem jest przecież zamawiający.

Na te problemy zwraca również uwagę Grzegorz Dzik, prezes Grupy Impel oferującej usługi outsourcingowe w zakresie ochrony obiektów oraz sprzątania.

- Państwo pozwala, by przetargi odbywały się na takich zasadach i zamiast dbać o respektowanie przepisów o płacy minimalnej, dopuszcza do wykonywania pracy za 6,7 lub 8 złotych za godzinę - stwierdził Grzegorz Dzik w rozmowie z money.pl podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego. - Zdarza się, że przetargi są powtarzane wielokrotnie, tak aby osiągnąć jak najniższą cenę. A na koniec i tak wybierany jest wykonawca, który zatrudnia pracowników za 70-80 proc. płacy minimalnej.

Według Dzika, ustalenie minimalnej stawki godzinowej na poziomie 12 złotych spowoduje, że koszty spółek w tym sektorze wzrosną nawet o jedną piątą.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)