Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Sebastian Ogórek
Sebastian Ogórek
|

Podatek od handlu w internecie zostaje czy nie? Rząd i posłowie mają sprzeczne opinie

0
Podziel się:

Zamieszania z podatkiem detalicznym ciąg dalszy. W piątek wiceminister finansów Wiesław Janczyk stwierdził, że nie obejmie on e-handlu. Pracujący nad projektem posłowie prostują – chodzi tylko o zagraniczne sklepy. Polskie nadal podatek mają płacić. Resort finansów upiera się jednak, że e-handel opodatkowany nie będzie.

Wiesław Janczyk, wiceminister finansów.
Wiesław Janczyk, wiceminister finansów. (Jakub Kamiński/PAP)

Zamieszania z podatkiem detalicznym ciąg dalszy. W piątek wiceminister finansów Wiesław Janczyk stwierdził, że nie obejmie on e-handlu. Pracujący nad projektem posłowie prostują – chodzi tylko o zagraniczne sklepy. - Polskie nadal podatek mają płacić - mówią. Resort finansów upiera się jednak, że e-handel opodatkowany nie będzie.

W wywiadzie udzielonym Polskiej Agencji Prasowej wiceminister odpowiedzialny za przygotowanie projektu stwierdził: „Wyłączono z dyskusji niektóre obszary, w których trudno było uzyskać akceptację społeczną dla tego projektu. Tak, handel w sobotę i w niedzielę, ale też całą sferę handlu internetowego, która ostatecznie nie zostanie opodatkowana”.

Jednak posłowie PiS, którzy organizują konsultacje społeczne z handlowcami, twierdzą, że to nieporozumienie. Zarówno poseł PiS Adam Abramowicz, jak i Michał Cieślak z koalicyjnej Polski Razem uważają, że Janczykowi chodziło jedynie o podatek od zagranicznych sklepów, a dokładniej od firm kurierskich. W pierwotnym projekcie ustawy MF chciało, by to właśnie kurierzy pobierali daninę od paczek zamawianych w zagranicznych e-sklepach.

- Objęta podatkiem będzie każda sprzedaż, w której mamy paragon. A przecież sklepy internetowe też muszą je wystawiać. Ten przychód jest księgowany jak każdy inny i będzie opodatkowany – tłumaczy nam poseł Michał Cieślak, który pracuje nad nowymi przepisami.

- Proszę zajrzeć do założeń opodatkowania sprzedaży detalicznej. Tam nie ma na ten temat ani słowa. Definicja podatnika mówi natomiast wyraźnie, że chodzi o każdą sprzedaż detaliczną – przypomina poseł Abramowicz.

Michał Cieślak dodaje, że nie ma w Polsce rozróżnienia na sklep stacjonarny i internetowy. I nie da się takiej definicji wprowadzić.

- Kupowałem ostatnio lodówkę w zwykłym sklepie. Pan przy kasie stwierdził, że zapisze to jako zlecenie internetowe, to przyjdzie ona bezpośrednio do mojego domu. A przecież byłem w sklepie. Nawet nie dotknąłem komputera – mówi poseł.

Cieślak tłumaczy, że słowa wiceministra musiały zostać źle zrozumiane. Przypomnijmy, że w trakcie zeszłotygodniowych konsultacji społecznych Janczyk i minister Henryk Kowalczyk w tej kwestii także wypowiadali się nieprecyzyjnie. Na początku rozmów z handlowcami mówili o „rezygnacji z podatku handlowego od sklepów internetowych”, ale później tłumaczyli, że chodzi jedynie o te zagraniczne.

O wyjaśnienia poprosiliśmy resort finansów. Ten twierdzi, że nie będzie miało znaczenia czy e-sklep jest polski, niemiecki czy holenderski.

- Zgodnie z informacją przekazaną przez wiceministra finansów Wiesława Janczyka handel internetowy będzie zwolniony z podatku od sprzedaży detalicznej – tłumaczy MF. Nie wyjaśniono nam jednak, jak resort zamierza rozróżniać sprzedaż internetową od stacjonarnej.

Dodano jedynie, że ostateczny projekt zostanie zaprezentowany w ciągu dwóch-trzech tygodni. - Przedstawione w Sejmie założenia do projektu są jeszcze konsultowane ze środowiskiem handlowców - stwierdza resort.

E-handel ma już dość

Branża internetowa zmianami wokół podatku handlowego jest już zmęczona. Na razie większość czeka więc na gotowy projekt.

- Z piątkowego wywiadu z wiceministrem się nie cieszyliśmy. Do teraz nie wiemy, co się będzie działo. Kluczowe jest opublikowanie projektu ustawy, bo dziś jesteśmy w dokładnie tym samym miejscu co trzy miesiące temu, czyli nic nie wiemy - mówi money.pl Grzegorz Wójcik z organizacji eCommerce Polska.

W jego opinii, jeśli resort by chciał, to może odróżnić sprzedaż internetową od stacjonarnej. Wójcik przypomina, że przecież obowiązują z tego tytułu inne prawa dla konsumenta, np. kupujący może zakupiony towar oddać w ciągu 14 dni.

- Musimy już teraz ewidencjonować takie transakcje. Dla nas to nie problem informować, co zostało sprzedane przez internet, a co nie – mówi Wójcik.

Inna sprawa, że nawet ewentualne opodatkowanie e-sklepów dotknie nielicznych. W najnowszej propozycji rząd chce wprowadzić bardzo wysoką kwotę wolną od podatku – 204 mln zł rocznie (17 mln zł miesięcznie). Jak wylicza firma Blue Media, ten próg przekracza jedynie co siódmy polski e-handlarz.

- Zdecydowana większość polskich e-sklepów ma obroty nie tylko poniżej 1,5 mln zł, ale poniżej 0,5 mln zł miesięcznie. Oczywiście jest to prognoza na dziś, bo warto pamiętać, że branża rośnie - zauważa Krystian Wesołowski z Blue Media, operatora płatności internetowych.

Grzegorz Wójcik zgadza się, że nowy podatek mógłby ewentualnie dotknąć nielicznych. Zauważa jednak, że to właśnie ci najwięksi mają szanse na to, by z lokalnych liderów wypłynąć na rynki międzynarodowe.

- Tymczasem taki podatek podetnie im skrzydła. Staną się niekonkurencyjni wobec zagranicznych graczy, którzy też dostarczają produkty do Polski. A przecież rząd obiecywał, że będzie chciał wspierać naszych przedsiębiorców - mówi członek zarządu eCommerce Polska.

W przypadku wprowadzenia e-podatku rodzime sklepy najprawdopodobniej zaczną uciekać za granicę, przerejestrowując się w Niemczech albo Czechach. Nie będą płacić podatku handlowego, a dodatkowo skorzystają z niższego VAT-u. Na przykład w Niemczech jest on na poziomie 19 proc., a nie 23 proc. jak u nas.

- Oczywiście taka optymalizacja może być problematyczna ze względu na różnice kursowe, ale każde rozwiązanie jest możliwe. Proszę pamiętać, że wprowadzenie podatku od handlu w internecie w takim wariancie spowoduje też utratę przez budżet wpływów z VAT czy CIT - przypomina Wójcik.

Inna opcja to multiplikowanie firm i numerów NIP - to właśnie od nich ma być naliczana danina. W Sejmie prezes Mediaexpert Marcin Filipowicz tłumaczył posłom i rządowi, że sklepy internetowe mają charakter wirtualny. A to oznacza, że dla kupującego w sklepie X nie ma znaczenia, czy na paragonie będzie NIP z firmą X1, X2 czy X100. A takie rozmnożenie sprawi, że e-placówki zawsze będą poniżej poziomu kwoty wolnej od podatku. Tylko na papier i prawników wydać będą musiały więcej.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)