Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jakub Ceglarz
Jakub Ceglarz
|

12 złotych za godzinę. Instytucje publiczne płacą połowę tego

0
Podziel się:

Płacenie pracownikom po 5-6 złotych za godzinę pracy to wyzysk? Okazuje się, że w roli wyzyskującego występuje przede wszystkim państwo. Dotarliśmy do kwot, które urzędy miasta, wojewódzkie, starostwa, sądy czy prokuratury płacą za ochronę ich obiektów.

12 złotych za godzinę. Instytucje publiczne płacą połowę tego
(REPORTER)

Gdy rząd planuje wprowadzenie płacy minimalnej na poziomie 12 zł za godzinę, w instytucjach publicznych płaci się po 5-6 zł. Dotarliśmy do kwot, które urzędy miasta, wojewódzkie, starostwa, sądy czy prokuratury płacą za ochronę ich obiektów. Niechlubni rekordziści ledwo przekraczają 5 złotych. - To państwo jest niemiłosierne - argumentuje w money.pl Grzegorz Dzik, prezes firmy Impel.

- To jest reguła, a nie incydentalne przypadki - komentuje w rozmowie z money.pl Marek Pasztetnik, ekspert Pracodawców RP i prezes Związku Pracodawców Dolnego Śląska. - Później słyszymy, jak to pracodawcy wyzyskują pracowników, choć w rzeczywistości to instytucje publiczne psują rynek pracy.

- Państwo jest niemiłosierne i to głównie w sektorze publicznym wykazuje się brakiem refleksji w trosce o finanse publiczne, przez co nie pozwala się na waloryzację - twierdzi z kolei Grzegorz Dzik, prezes firmy Impel, jednego z liderów w branży.

Na liście instytucji, do której dotarł money.pl, są nie tylko urzędy miasta, ale też starostwa powiatowe, sądy, prokuratury i urzędy wojewódzkie. Niektóre z nich ogłaszały więcej niż jeden przetarg na ochronę mienia i osób, stąd kilkukrotna obecność na liście. Okazuje się, że niechlubni rekordziści płacą nieco ponad 5 złotych za godzinę brutto.

Stawki za roboczogodzinę dla usług ochrony w niektórych instytucjach publicznych
Zamawiający Cena za 1 rbh (w zł bez VAT)
1 Sąd Rejonowy w Bielsku Podlaskim 7,71
2 Sąd Rejonowy w Wieluniu 6,64
3 Prokuratura Okręgowa w Sieradzu 6,12
4 Starostwo Powiatowe w Wałbrzychu 7,14
5 Podlaski Urząd Wojewódzki 8,17
6 Narodowy Instytut Dziedzictwa w Warszawie 6,99
7 Sąd Rejonowy Lublin-Wschód w Lublinie z siedzibą w Świdniku 8,21
8 Sąd Rejonowy Poznań- Grunwald i Jeżyce w Poznaniu 8,17
9 Województwo Pomorskie 8,21
10 Urząd Miasta Łodzi 5,61
11 Urząd Miasta Łodzi 5,38
12 Urząd Miasta Łodzi 6,52
13 Starostwo Powiatowe w Kutnie 6,01
14 Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu 6,40
15 Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu 6,45
16 Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu 6,19
Źródło: własne

Tylko nieliczne z powyższych instytucji odpowiedziały na zadane przez money pytania. I tak, przedstawicielka Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego potwierdziła nam wskazaną poniżej stawkę. Nie otrzymaliśmy jednak na ten temat komentarza.

- Kalkulowanie kosztów wynagrodzenia dla osób wykonujących zamówienie należy do obowiązków wykonawcy, który jest pracodawcą dla osób wykonujących zamówienie - czytamy w odpowiedzi od Dyrektor Generalnej Ewy Wojewódko.

Z kolei w Prokuraturze Okręgowej w Sieradzu rzecznik prasowy odesłał nas do księgowości. Tam z kolei odesłano nas do działu zamówień publicznych, gdzie jednak również nie uzyskaliśmy komentarza. Skończyło się na rozmowie z Prokurator Okręgową, która zapewniła, że odpowiedź jest przygotowywana, ale instytucja ma na jej przesłanie 14 dni. Udało się to co prawda zrobić już po tygodniu, ale instytucja nie potrafiła wskazać ceny za roboczogodzinę.

Pozostałe instytucje albo milczały, albo nie dysponowały tak szczegółowymi danymi i odsyłały bezpośrednio do wykonawcy.

Zdaniem Marka Pasztetnika wszystkiemu winny jest zły sposób myślenia. - Genezy problemu trzeba szukać w podejściu zamawiających - wyjaśnia ekspert. - Oni często nie chcą zrozumieć, że wykonawcy są tylko pośrednikami w zatrudnianiu pracowników, a de facto płatnikiem jest przecież zamawiający.

- Państwo pozwala, by przetargi odbywały się na takich zasadach i zamiast dbać o respektowanie przepisów o płacy minimalnej, dopuszcza do wykonywania pracy za 6,7 lub 8 złotych za godzinę - twierdzi Grzegorz Dzik. - Zdarza się, że przetargi są powtarzane wielokrotnie, tak aby osiągnąć jak najniższą cenę. A na koniec i tak wybierany jest wykonawca, który zatrudnia pracowników za 70-80 proc. płacy minimalnej.

Polska jest w tej kwestii ewenementem. Jak wynika z raportu firmy doradczej PwC, pracownicy ochrony i sprzątający poprzez zatrudnienie na umowach cywilnoprawnych nie zarabiają nawet pensji minimalnej, podczas gdy w innych krajach jest to normą. Lepiej jest nie tylko w krajach Europy Zachodniej, ale też na Węgrzech, w Rumunii czy Czechach. U naszych południowych sąsiadów na przykład ochroniarze zarabiają ponad 250 proc. średniej krajowej.

Konieczna zmiana podejścia

Marek Pasztetnik wskazuje dwie przyczyny obecnego stanu rzeczy: wciąż popularne kryterium najniższej ceny w zamówieniach publicznych oraz brak waloryzacji umów wraz ze wzrostem płacy minimalnej. - Zamawiający często podpisywali umowy z firmami ochroniarskimi na 3 lata, ale nie brali pod uwagę, że w tym czasie najniższa krajowa zdecydowanie wzrosła - komentuje. - Nie było więc mowy o jakiejkolwiek waloryzacji, szczególnie że po nowelizacji przepisów w 2008 roku była ona praktycznie niemożliwa.

W takiej sytuacji nie mogło być też mowy o zerwaniu takiej umowy. Jeśli bowiem stanie się tak z winy wykonawcy, to nie tylko będzie musiał zapłacić surową karę pieniężną (zapisywaną zazwyczaj w Specyfikacji Istotnych Warunków Zamówienia), ale nie będzie miał też prawa przez kolejne 3 lata stanąć do jakiegokolwiek przetargu.

Na ten sam fakt zwraca również uwagę Grzegorz Dzik. - W 2008 roku zablokowano ustawowo waloryzację cen w zamówieniach publicznych, która mogłaby pokryć wzrost płacy minimalnej. Płaca minimalna przez ten czas wzrosła o 64 procent - mówi w rozmowie z money.pl. - Zamawiający musi być współodpowiedzialny za to, ile płaci się chociażby pracownikom ochrony.

Ale wzrost płacy minimalnej to niejedyny powód, który zdaniem eksperta powinien skutkować urealnieniem wynagrodzeń. Do podobnych patologii na rynku pracy dochodziło także wtedy, gdy trzeba było uwzględnić koszty ozusowania umów zleceń.

Według danych, które przytacza ekspert, 15 proc. zamawiających nie zgodziło się na waloryzację umów po wprowadzeniu ozusowania umów zleceń. Tą samą drogą powinno się jego zdaniem pójść po wprowadzeniu minimalnej stawki godzinowej. Na urealnienie musi się jednak zgodzić nie tylko firma, ale przede wszystkim zamawiający.

- Pamiętajmy, że podstawowym celem działalności wszystkich firm jest osiągnięcie zysku - przypomina Pasztetnik. - A skoro zamawiający daje w przeliczeniu na roboczogodzinę po 6-7 złotych, to za to trzeba nie tylko opłacić pracownika, ale też utrzymać firmę. Gdzie tu miejsce na marżę?

Ochroniarze osią sporu?

Wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej najwięcej emocji budzi w branży ochroniarskiej. To właśnie przedstawiciele tego zawodu najgłośniej domagają się pracy w godnych warunkach. Wystosowali nawet list do minister Elżbiety Rafalskiej, oskarżają firmy o wyzysk i proszą o brak skrupułów przy wprowadzaniu nowego prawa.

To w tej branży problem jest największy, również jeśli chodzi o zamawiających. Prezes firmy Impel również przywołuje wyniki analiz organizacji zrzeszających firmy z branży, dotyczących sytuacji po ozusowaniu umów zleceń.

- Na rynku ochrony na waloryzację zgodziła się tylko połowa instytucji publicznych, podczas gdy wśród firm prywatnych była to zdecydowana większość. Wśród tych, którzy odmawiali waloryzacji, są przede wszystkim sądy, oddziały ZUS, miejskie spółki, takie jak wodociągi i inne zakłady komunalne, oraz agencje wojskowe - komentuje prezes Dzik. - Nie mogę zrozumieć, jak państwo może dopuszczać do sytuacji, w której podmioty publiczne nie biorą odpowiedzialności za płacę minimalną pracowników, świadczących pracę na ich rzecz, i stają się jedynym beneficjentem zaniżonych cen, kosztem tych pracowników. Przecież powinny świecić przykładem!

Firmy zapewniają, że minimalna stawka godzinowa to dobry pomysł. - Pracodawcy mają świadomość tego, że skończyły się czasy, gdy można było zyskiwać kosztem pracownika - przyznaje Marek Pasztetnik. - Firmy są gotowe płacić 12 złotych za godzinę, ale życzyłyby sobie, by odpowiedzialnością obciążyć również zamawiających w przetargach, a nie tylko wykonawców. Takie podejście trwa już bowiem zbyt długo.

Pracodawcy postulują, żeby dać im czas na "finansowe i mentalne" przygotowanie się do nowych przepisów, dlatego liczą na wprowadzenie minimalnej stawki najwcześniej od początku przyszłego roku. Zbyt szybka zmiana prawa mogłaby doprowadzić do wypychania pracowników do szarej strefy - wielu bowiem mogłoby być zatrudnianych bez umowy.

- Dobrze byłoby też zawrzeć w ustawie zapis, który pozwalałby wykonawcy na odstąpienie od umowy bez przykrych konsekwencji w sytuacji, gdy zamawiający nie zgadza się na waloryzację umowy - apeluje przedstawiciel Pracodawców RP.

wiadomości
gospodarka
najważniejsze
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)