Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Przemysław Ciszak
Przemysław Ciszak
|

Plan Morawieckiego w ogniu krytyki znanego ekonomisty. "Snuje wielkie wizje, a nam potrzeba konkretów"

0
Podziel się:

Finansowanie planu Morawieckiego stoi pod wielkim znakiem zapytania - przekonuje prof Dariusz Filar. To dzielenie skóry na niedźwiedziu.

Plan Morawieckiego w ogniu krytyki znanego ekonomisty. "Snuje wielkie wizje, a nam potrzeba konkretów"
(Piotr Mizerski/REPORTER)

- Mamy dom z dziurawymi, nieszczelnymi oknami i cieknącą kanalizacją, a obiecujemy wybudować wielki taras z przepięknym widokiem. Co najmniej jedna trzecia budżetu planu Morawieckiego stoi pod wielkim znakiem zapytania - mówi money.pl prof. Dariusz Filar, były członek Rady Polityki Pieniężnej.

Przemysław Ciszak, money.pl: "Cele są ambitne, ale realne" mówił wicepremier i minister rozwoju Mateusz Morawicki prezentując swój plan gospodarczy wart ponad bilion złotych. Pana zdaniem to program realny?

*Prof. Dariusz Filar, ekonomista i były członek Rady Polityki Pieniężnej: *Z wielką ciekawością przyjrzałem się temu bilionowi, o którym mówił minister Morawiecki. Wiele z pozycji finansowania tego planu jest, z punktu widzenia ekonomisty, co najmniej zastanawiające. Wliczono do niego między innymi depozyty przedsiębiorstw sięgające ponad 200 mld zł.

Tyle rzeczywiście polskie przedsiębiorstwa na depozytach trzymają, tyle że decyzja o tym, co zrobić z wypracowanym kapitałem, który znajduje się w danym momencie na koncie bankowym przedsiębiorstwa, należy do tego podmiotu.

*Może się okazać, że przedsiębiorcy odmówią wsparcia rządowego programu? *
To przedsiębiorstwo ocenia, czy warto sięgnąć po te środki, czy warto je inwestować w jakiś program, czy nie. Dziwi więc, że ktoś angażuje takie niepewne środki we własny program. To ryzykowne. Ale to nie jedyny kontrowersyjny punkt.

Chce pan powiedzieć, że minister już dzieli skórę na niedźwiedziu?

Oczywiście. A co najmniej wypowiada się o środkach, które w żadnym wypadku nie leżą w gestii rządu. Druga sprawa to doliczanie do tego nadpłynności sektora bankowego.

Mówimy tu o 90 miliardach złotych.

Sektor bankowy kupuje bony pieniężne NBP, nisko zresztą oprocentowane, kiedy nie ma bardziej atrakcyjnych projektów na wykorzystanie tych środków. Na tym przecież polega nadpłynność. Można zakładać, że jeśli pojawią się w gospodarce wiarygodne podmioty z obiecującymi programami inwestycyjnymi, to banki im chętnie pożyczą pieniądze zamiast zagospodarowywać nadpłynność. To kolejne miliardy, które nie są pewne.

Są jeszcze środki unijne.

Tak, i to największa część, bo stanowiąca blisko połowę owego biliona. Dokładnie mówimy o 480 mld zł wraz z wkładem krajowym. Problemem już poprzedniej perspektywy unijnej było to, że wprawdzie wykorzystywaliśmy te środki bardzo dobrze w sensie ich przerobienia, ale to wymagało dofinansowania, które na bieżąco obciążało budżet.

O tych kwotach można mówić, kiedy jednocześnie wskaże się sposoby na ograniczenie deficytu budżetowego na innych obszarach. Na razie wciąż idziemy w stronę powiększania deficytu budżetowego i długu, a nie jego zmniejszania.

Czarne scenariusze ekonomistów mówią o przekroczeniu progu 3 proc. i wprowadzeniu procedury nadmiernego deficytu przez Unię, co w dalszej perspektywie może doprowadzić nawet do wstrzymania środków unijnych. Właśnie. Problem chorych finansów, kłopotów z deficytem i nadmiernych wydatków będzie tutaj przez cały czas pokutował. Możemy korzystać ze środków unijnych, możemy to współfinansować środkami krajowymi, ale pod warunkiem, że równocześnie zapanujemy nad finansami publicznymi.

Jeśli wiec weźmiemy pod uwagę tylko dwie pierwsze pozycje, o których mówiliśmy, okaże się, że co najmniej jedna trzecia budżetu planu Morawieckiego stoi pod wielkim znakiem zapytania. A w połowie wydaje się opowieścią o środkach, do których nie ma łatwego dostępu. Wydaje się, że po to jedynie o nich wspomniano, aby ten bilion w jakiś sposób się zarysował.

*Minister Morawiecki wspomina również o środkach wygenerowanych ze spółek Skarbu Państwa. *

No dobrze, część z nich rzeczywiście osiąga zyski, ale one tych zysków nie mogły reinwestować, dlatego że były one im odbierane w postaci dywidend, aby łatać budżet. I tak koło się zamyka. A my znów wracamy do chronicznie chorych finansów publicznych. * Zostawmy na chwilę finansowanie. Czy pana zdaniem program Morawieckiego poprawi sytuację Polski?*

Dla mnie kluczem do przyspieszenia gospodarki polskiej jest stworzenie jak najlepszych możliwości rozwoju polskiemu kapitałowi prywatnemu. Ale tutaj problemy leżą w innych obszarach, głównie w finansach publicznych. Od lat największą bolączką funkcjonowania przedsiębiorstw jest system podatkowy. I nie tylko w kwestii wysokości podatków, ale i interpretacji zobowiązań podatkowych. I tu jest ogromna stajnia Augiasza do wyczyszczenia.

Muszę jednak wziąć w tym miejscu w obronę ministra rozwoju, który w swoim programie ujął kwestie ułatwień dla biznesu, proponując zbór rozwiązań w postaci "konstytucji dla biznesu”.

Gdyby ona faktycznie poszła w stronę ułatwień podatkowych czy prawnych dla biznesu, to by było bardzo dobrze. Jednak proszę zwrócić uwagę, że jest to inny obszar kompetencji niż ten, który przydzielono ministrowi Morawieckiemu.

*W programie gospodarczym mówi się o wielkich inwestycjach. Zarysowano blisko 20 wielkich planów inwestycyjnych, które zmienią wizerunek Polski. To chyba dobry kierunek. *
To na razie tylko hasła. Zbudowanie rozsądnego projektu z rozsądną strukturą finansową trwa latami. Te hasła muszą wiązać się ze wsparciem społecznym i bankowym. Chętnie usłyszałbym więcej o takich projektach. Mamy dwa świetnie rozwijające się projekty w ramach Programu Inwestycji Rozwojowej – to propylen Azotów i złoża ropy Lotosu. To jednak perełki, które udało się wyłowić z morza wielu, które nie przyniosły takich efektów. Programy te obarczone są sporym ryzykiem.

Niepokoją mnie więc także pomysły, aby do ich finansowania nakłaniać banki podległe Skarbowi Państwa. Projekty są oczywiście potrzebne gospodarce, pomogą się rozwinąć poszczególnym firmom, ale nie pokładałbym w nich przesadnych nadziei. Nie zmienią zasadniczo charakteru gospodarki kraju.

*Wicepremier za przykład przywołał polski przemysł lotniczy, a w szczególności drony, a także polskie promy pasażerskie, jako te obszary, w których polski biznes w połączeniu z zamówieniami publicznymi i "zagranicznymi misjami handlowymi" ma napędzić rozwój. *Można oczywiście powiększyć skalę produkcji, ale - jak mówią sami producenci – oni nie potrzebują wcale nowego kapitału. Oni wiedzą, co robią. Te biznesy już istnieją, a wyniki zawdzięczają sprawności przedsiębiorstw, a nie odgórnej polityce gospodarczej.

Jestem sceptyczny wobec takich wielkich planów, wielkich skoków. Metaforycznie można ująć to tak: mamy dom z dziurawymi, nieszczelnymi oknami i cieknącą kanalizacją i wiadomo, że trzeba to naprawić, a my obiecujemy wybudować przepiękną werandę z wielkim tarasem widokowym. W Polsce jest bardzo dużo rzeczy do zrobienia - konkretnych.

*Co pan ma na myśli? *
Powołam się na ostatni raport Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego Forum Myśli Strategicznej, w którym konkretnie wskazano działania, które trzeba wykonać, aby usprawnić gospodarkę Polski. I nie są to wielkie wizje, ale konkretne problemy do rozwiązania. Podpowiada również Światowe Forum Ekonomiczne, które w swoim raporcie plasuje nas na 44. pozycji. To nieźle, ale kiedy przyjrzeć się szczegółom, to okaże się, że ciągną nas w górę jedynie pewne czynniki, jak choćby dostęp do szkolnictwa wyższego, czy rozwój rynku finansowego. W innych mamy ogromne braki, choćby efektywność pracy - 79. pozycja, innowacyjność - 72. pozycja, czy ramy instytucjonalne.

*Trzeba oddać ministrowi Morawieckiemu, że w swoim programie wspomniał przynajmniej o innowacyjności. *Tak, ale ona powstaje z paru elementów. Z jednej strony aktywności ośrodków badawczych, z drugiej - przełożenia ich na kontakt z przedsiębiorstwami i zapewnieniu przedsiębiorcom takich warunków, aby byli skłonni podjąć ryzyko związane z innowacyjnością. Szczegółów w tym temacie jednak nie usłyszeliśmy, a to one będą tu najbardziej istotne.

Premier Szydło rozpoczynając wczorajszą konferencję ministra Morawieckiego mówiła, że ten plan gospodarczy jest "nowym modelem Polski, nowym modelem rozwoju gospodarczego". Pana zdaniem to rzeczywiście zupełnie nowe podejście do gospodarki?

Trudno mi odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Program pana Morawieckiego jest zbiorem ogólników, szczytnych i ambitnych celów, które wciąż są jedynie hasłami, a nie konkretnymi rozwiązaniami, które poprawią sytuację w Polsce. Co do diagnozy - zgadzam się, że dotychczasowy model w dużej mierze się wyczerpał.

Polskie inwestycje zewnętrze połączone z relatywnie tanią siłą roboczą to nie jest coś, co nas może dynamicznie ciągnąć w przyszłość. Na poziomie haseł: "będziemy innowacyjni, nowocześni, wzmocnimy markę, podbijemy rynki poza Europą" to pięknie brzmi, ale to nie jest program działania. Brakuje strategii, przełożenia na konkretne przedsięwzięcia.

Co w takim razie chciałby pan widzieć w takim programie?

Zamiast snucia pięknych wizji, wolałbym się dowiedzieć, jaka jest wieloletnia polityka rządu dotycząca finansów publicznych, bo to podstawa wszystkiego. Jaka jest strategia prowadząca do tego, aby przy wzroście, jaki mamy obecnie, generować lekką nadwyżkę, a nie deficyt.

W jaki sposób rząd zamierza zbudować jednolity i powszechny system emerytalny, którego wciąż nie mamy. Mamy KRUS, ZUS, system ministerstwa sprawiedliwości i obrony, które w dodatku generują wielką dziurę w finansach.

Kolejna sprawa to konkretne rozwiązania dla przedsiębiorców, które ułatwią im funkcjonowanie na polskim rynku. I na koniec to, w jaki sposób zamierza rząd odblokować funkcjonowanie prawa w odniesieniu do sfery gospodarczej. Weźmy się do pracy i rozwiążmy te konkretne problemy, a nasza gospodarka rzeczywiście ruszy.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)