Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Mateusz Morawiecki: koniec czasu mrówek i budowania wygody. Czas na realną gospodarkę

0
Podziel się:

Skończył się czas inwestowania w chodniki, drogi i stadiony miejskie. Wicepremier Mateusz Morawiecki chce, by miliardy z Unii Europejskiej powędrowały do młodych i innowacyjnych przedsiębiorców. Swoje "kilka groszy" dorzucić mają również największe polskie spółki. Innowacyjny dystans tracimy już nawet do naszych sąsiadów.

Mateusz Morawiecki podczas powołania Rady ds. Innowacyjności, 11 stycznia, Warszawa
Mateusz Morawiecki podczas powołania Rady ds. Innowacyjności, 11 stycznia, Warszawa (PAP/Rafał Guz)

Skończył się czas inwestowania w chodniki, aquaparki i stadiony miejskie. Wicepremier Mateusz Morawiecki chce, by miliony, a może i miliardy - z Unii i od największych polskich spółek - powędrowały do młodych i innowacyjnych przedsiębiorców.

- Ostatnio uświadomiłem sobie, jaki los mają mrówki - zaskoczył słuchaczy wicepremier. - Mrówki, fantastyczny wynalazek ewolucji, w zasadzie nie zmieniają się od milionów lat. Genialnie działają, cechuje je perfekcyjna organizacja, ale... nie idzie im postęp. Ciągle robią to samo - zaznaczał Morawiecki.

Do czego wicepremierowi była refleksja o mrówkach? Do pokazania mało innowacyjnej gospodarki, która zatrzymała się w rozwoju i tylko szlifuje coś, co wymyślono lata temu. - My nie możemy być jak mrówki, nie możemy tylko robić lepiej wciąż tego samego. Powinniśmy też robić nowe rzeczy - mówił wicepremier. Jego zdaniem ostatnia dekada była okresem budowania "wygody" w Polsce. - Postawiliśmy aquaparki, zbudowaliśmy stadiony, wyremontowaliśmy chodniki i drogi. To wszystko oczywiście jest potrzebne, ale teraz musimy zająć się realną gospodarką i budować jej sukces - tłumaczył. Kluczem mają być innowacje.

O polskich innowacjach, a w zasadzie o problemie małej liczby globalnych innowacji, Morawiecki mówił w środę dwa razy. Najpierw rano podczas konferencji zorganizowanej przez MIT Enterprise Forum Poland, gdzie wicepremier zainaugurował działalność inkubatora startupów. Drugi raz - na sejmowej komisji komisji cyfryzacji, innowacyjności i nowoczesnych technologii.

Jak Morawiecki ma zamiar "odmienić los mrówek"? Wygląda na to, że spory wkład w budowę nowej technologicznej Polski będą miały największe spółki Skarbu Państwa. - Chcemy, by tak zwani "championi narodowi" i część średnich polskich firm była wciągnięta w mechanizmy tworzenia nowoczesnych rozwiązań w startupach czy instytucjach technologicznych. Przede wszystkim zależy nam na mechanizmach rynkowych, które jako państwo będziemy wspierać i stymulować - mówił.

Efektem zmian ma być też przyciąganie najzdolniejszych młodych przedsiębiorców z całego świata do Polski. Na razie Morawiecki powiedział, że musimy się tego nauczyć od kolegów z Ameryki. Ale drenaż mózgów (z angielskiego "brain drain", czyli właśnie przyciąganie najzdolniejszych osób) już niebawem ma iść w stronę Polski. Siedzący na sali przedstawiciele amerykańskiej uczelni i ambasady byli wyraźnie zaskoczeni. Zresztą John Law, zastępca ambasadora USA pozwolił sobie nawet na uszczypliwy komentarz "jestem za, a nawet przeciw temu". Morawiecki się tylko uśmiechnął.

Pomost między nauką a biznesem

- Dzisiaj pomiędzy przedsiębiorstwami i instytutami naukowymi jest cienka i chybotliwa kładka nad przepaścią. Chcemy ją zamienić na solidnie zbudowany most. Te dwa światy trzeba przybliżyć i połączyć - zapowiedział Morawiecki.

Pierwszym krokiem ma być przybliżenie świata biznesu i nauki. Póki co regułą jest, że nasi naukowcy tworzą wynalazki, lecz nie potrafią ich sprzedać i przekuć w innowacje. Korzystają na tym najczęściej zagraniczne przedsiębiorstwa. Na konferencji podawano przykład: polski zespół opracował szczepionkę przeciwnowotworową, jednak pieniądze na niezbędne badania kliniczne wyłożyła niemiecka firma. To ona zaryzykowała i to jej się opłaciło - licencja na lek kosztowała 300 mln dol.

Dlatego podczas sejmowej komisji Morawiecki mówił, że rząd chce dojść stopniowo do momentu, w którym wydatki na badania i rozwój sięgną ok, 1,7 proc. PKB (wobec dzisiejszych 0,8 proc.). Zaznaczył też, że będzie dążył do zmian w podejściu tych instytucji, które dziś zarządzają środkami na inwestycje - chodzi m.in.o Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP) czy Narodowe Centrum Badań i Rozwoju (NCBR). Wicepremier chce, by były bardziej nastawione na komercyjne efekty tego, jak zaprocentowały inwestycje. - To "patrzenie na koniec" chcemy bardzo mocno zakotwiczyć w procedurach, popchnąć te instytucje w kierunku świata komercyjnego - dodał Morawiecki.

Na porannym spotkaniu w Centrum Nowych Technologii był również Zbigniew Jagiełło, prezes PKO BP. Jego wystąpienie można skrócić do słowa "marzenie". Prezes największego polskiego banku chciałby, by w nieodległej przyszłości szczepionki antynowotworowe mogły kupować od polskich naukowców nie zagraniczne, a polskie firmy.

Idea i Morawieckiego, i Jagiełły jest słuszna, jednak rodzi szereg pytań. Czy instytucje publiczne, spółki skarbu państwa (takie jak właśnie PKO BP) będą miały pozwolenie, by brać na swoje barki ogromne ryzyko inwestycyjne? Po wystąpieniu Jagiełły głos postanowił zabrać prof. Piotr Węgleński, pełniący obowiązki dyrektora Centrum Nowych Technologii. Zapytał on wprost prezesa największego banku w Polsce, skąd brać pieniądze na kosztowne badania kliniczne, skoro wcale nie muszą one za każdym razem zaowocować technologią za 300 milionów dolarów. I czy Jagiełło zezwoliłby swoim dyrektorom na poniesienie tak ogromnego ryzyka? Odpowiedzi się nie doczekał.

Na początku, a jednocześnie na końcu. Paradoks polskiej innowacyjności

- Mamy do czynienia z paradoksem, ponieważ z jednej strony możemy pochwalić się trzecim miejscem - za Niemcami i Wielką Brytanią - pod względem potencjału intelektualnego i twórczego w Europie. A z drugiej strony zajmujemy dopiero czwartą od końca lokatę, jeśli chodzi o komercjalizację technologii - tłumaczył w środę Paweł Bochniarz, prezes Fundacji Przedsiębiorczości Technologicznej MIT Enterprise Forum Poland.

I to właśnie MIT ma zamiar ten paradoks zmienić. Fundacja jest lokalnym oddziałem globalnej MIT Enterprise Forum - organizacji związanej z Massachusetts Institute of Technology, amerykańską prywatną uczelnią. Jej mury opuściło 76 noblistów. Roczny koszt studiów to 50 tys. dol. Od kilkunastu lat przy uczelni działa specjalna komórka, która pomaga studentom i naukowcom stworzyć firmę i sprzedać swój produkt. Jak podkreślają ludzie z MIT, uczelniany wynalazek dopiero po skomercjalizowaniu staje się innowacją.

Fundacja - działająca w kilkudziesięciu krajach na świecie - nie obiecuje góry pieniędzy. Zwycięski startup dostaje symboliczne kilka tysięcy dolarów i przede wszystkim wiedzę oraz masę kontaktów. Niewiele? Nie do końca. Wystarczy przypomnieć historię greckiej firmy RTSafe (działa w branży medycznej, opracowała metodę dawkowania promieni podczas naświetleń radiologicznych). RTSafe wygrała jeden z programów MIT na Peloponezie. Chwilę po tym, gdy Evangelos Pappas, twórca firmy, odebrał czek na 10 tysięcy dolarów, miał telefony z kontraktami na 14 milionów euro. W tym samym momencie rząd Grecji ogłaszał blokadę banków.

Teraz na podobne wsparcie mogą liczyć również polscy przedsiębiorcy. "Program akceleracyjny MIT Enterprise Forum Poland skierowany jest do młodych naukowców z branży technologicznej i przedsiębiorców technologicznych we wczesnej fazie rozwoju. Nabór potrwa do 23 stycznia 2016 roku" - czytamy w materiałach promujących inicjatywę MIT Enterprise Forum.

Fundacja gwarantuje ekspertów, warsztaty i wyjazd do Stanów Zjednoczonych dla najlepszych. Zgłaszać się mogą przynajmniej dwuosobowe zespoły, które planują niedługo założyć startup, oraz firmy, które już istnieją. W przypadku tych drugich są dwa warunki - na rynku nie mogą być dłużej niż 3 lata i do tej pory nie mogły pozyskać finansowania powyżej miliona zł.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)