Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Kandydaci do nowej Rady Polityki Pieniężnej. PiS przejmie stery w RPP

0
Podziel się:

Decyzje Rady Polityki Pieniężnej mają wpływ m.in. na ceny czy oprocentowanie kredytów.

Od lewej: Jerzy Osiatynski, Anna Zielinska-Glebocka, Marek Belka (prezes NBP), Adam Glapinski, Andrzej Kazmierczak
Od lewej: Jerzy Osiatynski, Anna Zielinska-Glebocka, Marek Belka (prezes NBP), Adam Glapinski, Andrzej Kazmierczak (Jacek Dominski/REPORTER)

W poniedziałek i wtorek mija termin zgłaszania pierwszych pięciu kandydatów do nowej Rady Polityki Pieniężnej. To jej decyzje mają wpływ m.in. na ceny czy oprocentowanie kredytów. PiS zapowiadał w kampanii rewolucję kadrową, która zdaniem części byłych i obecnych członków RPP może zagrażać niezależności tego gremium. Bank centralny ma być jednym z ważniejszych źródeł pieniędzy do finansowania planowanych przez rząd ponad bilionowych inwestycji.

Pięcioro z dziewiątki członków zasiadających w Radzie Polityki Pieniężnej kończy kadencję w styczniu. Kolejnych troje odejdzie w lutym. Zgodnie z prawem nominacje dla sześciu nowych członków zgłaszają - po trzy osoby - Sejm i Senat. Pozostałą dwójkę wybierze prezydent.

Wnioski w sprawie powołania przez Sejm poszczególnych osób mogą zgłaszać Marszałek Sejmu albo co najmniej 35 posłów. W Senacie zgłoszenia dokonuje co najmniej 7 senatorów. Kandydatury trafiają do marszałków obu izb parlamentu na 30 dni przed końcem kadencji członka RPP. Dla dwóch wybieranych przez Sejm termin mija w poniedziałek, a trzech z Senatu zostanie wybranych ze zgłoszeń dokonanych do wtorku do godziny 16:00. Prezydenckie kandydatury będą rozpatrywane za miesiąc.

Wybór następców dokonywany jest bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów i senatorów. Każda z partii może zgłaszać swoich faworytów, ale matematyka parlamentarna jest nieubłagana - najpewniej i ten organ zdominują ludzie z nadania Prawa i Sprawiedliwości.

Na giełdzie najczęściej powtarzanych nazwisk kandydatów PiS jest co najmniej kilkanaście osób. Amerykańska agencja prasowa Bloomberg, powołująca się na dwóch anonimowych informatorów związanych z procesem wyboru nowych członków RPP, wymienia 12 najbardziej prawdopodobnych kandydatur do obsadzenia na zwalniających się 8 stanowiskach.

Obecny skład RPP (w nawiasie data końca kadencji)
źródło: NBP, Bloomberg
Andrzej Bratkowski (styczeń 2016) Elżbieta Chojna-Duch (styczeń 2016)
Andrzej Rzońca (styczeń 2016) Jan Winiecki (styczeń 2016)
Jerzy Hausner (styczeń 2016) Adam Glapiński (luty 2016)
Andrzej Kaźmierczak (luty 2016) Anna Zielińska-Głębocka (luty 2016)
Marek Belka - prezes (czerwiec 2016) Jerzy Osiatyński (grudzień 2019)
Giełda nazwisk kandydatów do nowej RPP
Agnieszka Alińska Elżbieta Ostrowska
Eryk Łon Grażyna Ancyparowicz
Jan Wojtyła Jerzy Żyżyński
Łukasz Hardt Małgorzata Iwanicz-Drozdowska
Małgorzata Zaleska Marek Chrzanowski
Michał Gabriel Woźniak Zbigniew Hockuba

Wszystkie wskazane wyżej nazwiska w mniejszym lub większym stopniu są kojarzone z Prawem i Sprawiedliwością. Pewne są dwie nominacje: Jerzego Żyżyńskiego i Grażyny Ancyparowicz. Oboje już potwierdzili kandydatury. Żyżyński jest posłem PiS, a także profesorem Uniwersytetu Warszawskiego. Z kolei Grażyna Ancyparowicz - profesor Górnośląskiej Wyższej Szkoły Handlowej - brała udział w pracach zespołu eksperckiego kierowanego przez prof. Glińskiego. Jest regularnym gościem Telewizji Trwam, a część działaczy PiS nazywa ją "Bieńkowską Kaczyńskiego".

Jednym z pewniaków, o którym kilka dni temu pisała Polska Agencja Prasowa, jest Eryk Łon. Profesor nadzwyczajny Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu jest jednym z członków Narodowej Rady Rozwoju przy prezydencie Andrzeju Dudzie. Do tego samego gremium należą jeszcze Marek Chrzanowski (profesor SGH) i Łukasz Hardt (profesor UW).

Hardt jest ekspertem współpracującego z PiS Instytutu Sobieskiego. W kampanii wyborczej prowadził jeden z paneli na konwencji programowej obozu zjednoczonej prawicy. Wśród kandydatów wymienia się też profesora Jana Wojtyłę - "regionalnego profesora Glińskiego". W ostatnich wyborach kandydował z list Prawa i Sprawiedliwości do Senatu.

Na liście Bloomberga nie brakuje ludzi od dawna związanych z Narodowym Bankiem Polskim. Mowa o profesor SGH Agnieszce Alińskiej - doradcy prezesa NBP Sławomira Skrzypka, uznawanego za jednego z bardziej oddanych ludzi braciom Kaczyńskim. Na jego wniosek w 2009 roku do zarządu banku centralnego powołana została inna z kandydatek na członka RPP - profesor Małgorzata Zaleska (ostatnio znana jako zwolenniczka wprowadzenia podatku bankowego)
.

W zarządzie NBP w latach 2007-2011 był Zbigniew Hockuba, profesor UW, także typowany na zastępce jednego z ustępujących członków RPP. Na poparcie PiS może liczyć Małgorzata Iwanicz-Drozdowska, profesor SGH, członkini rady nadzorczej Alior Banku. Już sześć lat temu była proponowana do RPP przez tę partię. Listę uzupełniają profesorowie: Michał Gabriel Woźniak (Uniwersytet Ekonomiczny z Krakowa) i Elżbieta Ostrowska (Uniwersytet Gdański).

Zagrożona niezależność RPP?

Prawo i Sprawiedliwość w kampanii wyborczej sugerowała, że do składu Rady Polityki Pieniężnej powinni być dobierani ludzie, którzy opowiadają się za prowadzeniem "luźnej” polityki pieniężnej, czyli takiej która będzie nastawiona przede wszystkim na pobudzanie wzrostu gospodarczego poprzez m.in. obniżanie stóp procentowych. Przypomnijmy, że już w tej chwili są one rekordowo niskie. - To może być groźne i to nie tylko moja opinia - podkreślał niedawno w rozmowie z money.pl profesor Dariusz Filar, były członek RPP.

Ekonomista jest jednym z kilku byłych i obecnych członków Rady, którzy wystosowali jeszcze przed samymi wyborami parlamentarnymi list otwarty. Ostrzegają w nim, że "oparcie wyboru nowej Rady na kryterium skłonności do poluzowania polityki pieniężnej byłoby sprzeczne z literą i duchem Konstytucji i Ustawy o NBP oraz ugruntowaną wiedzą z zakresu ekonomii".

dziejesienazywo: Plany PiS wobec RPP to strzał w kolano Dodaj wykresy do Twojej strony internetowej

"Wymaganie od nowych członków Rady gotowości do poluzowania polityki pieniężnej jest w istocie żądaniem krzywoprzysięstwa. (...) Odpowiedzialny polityk powinien dbać o dobrobyt ogółu, a nie podporządkowywać go interesom grup nacisku, w tym przypadku dłużników" - czytamy w liście. Ekonomiści podkreślają, że NBP ma zabezpieczać społeczeństwo przed błędami w polityce pieniężnej, tzn. zarówno przed zbyt restrykcyjną, jak i zbyt luźną polityką pieniężną.

Pod "Listem otwartym w sprawie zapowiedzi ograniczenia niezależności NBP" podpisali się oprócz Dariusza Filara także: Jan Czekaj, Marian Noga, Andrzej Rzońca, Jan Winiecki, Andrzej Wojtyna oraz Anna Zielińska-Głębocka.

Nowa RPP. Dzięki niej PiS dostanie swój bilion złotych?

Tydzień przed wyborami parlamentarnymi prezes PiS Jarosław Kaczyński zaczął mówić, że wrzuci do polskiej gospodarki bilion 400 mld zł. Aż 350 mld zł z tej kwoty ma pochodzić z banku centralnego. Partia nie wyjaśniła dokładnie, w jaki sposób NBP miałby wygenerować taką kwotę.

Goldman Sachs nie pisze wprost o słowach Kaczyńskiego dotyczących 1,4 bln zł, ale przypomina inwestorom, że zapowiedzi większego zaangażowania banku centralnego w politykę padły.

- Niepewność generuje ewentualne zaangażowanie NBP w projekty inwestycyjne oraz bezpośrednie finansowanie banków. Pomysły te są trudne do realizacji w ramach obowiązującego prawa - podkreślał w niedawnym raporcie bank inwestycyjny.

Obniżki stóp procentowych mogą spowodować spadek kursu złotego. Ucierpią na tym mający kredyt we franku. Stracą też potencjalnie wyższe zyski osoby z oszczędnościami. Zyskać mogą pożyczający pieniądze. Tańszy będzie też m.in. kredyt dla firm, co sprawia, że teoretycznie zadziała to na wzrost PKB.

Kosztuje ponad trzy miliony złotych rocznie. Po co nam RPP?

Nadrzędnym celem działalności Rady jest utrzymywanie stabilnego poziomu cen w kraju. Dopiero na drugim miejscu według ustawy jest wspieranie działań gospodarczych rządu. Docelowo RPP powinna robić wszystko, by inflacja utrzymywała się w przedziale od 1,5 do 3,5 proc. Tymczasem od półtora roku mamy do czynienia ze zjawiskiem deflacji, czyli spadku cen dóbr i usług konsumpcyjnych w skali roku. Co więcej, w zakresie widełek ustalonych przez NBP wskaźnik był ostatni raz w styczniu 2013 roku.

Inflacja w Polsce na przestrzeni ostatnich 10 lat

Profesorowie wchodzący w skład RPP nie mają więc wielu powodów do dumy. Przynajmniej biorąc pod uwagę tylko realizację celu inflacyjnego. Można przy tym rozważać, na ile to wina decyzji Rady, a jak duży wpływ na to mają na przykład mocno spadające ceny ropy naftowej na światowych rynkach.

Czy RPP jest więc w ogóle potrzebna? Skoro wśród ekonomistów nie brakuje głosów krytyki wobec RPP to warto zapytać, po co nam w ogóle taki organ władzy monetarnej. To w końcu aż dziesięć osób, z których każda zarabia tyle samo co wiceprezesi NBP, czyli około 26 tys. zł miesięcznie. A przecież decyzję o stopach mógłby podejmować prezes NBP i jego zastępcy.

Mimo różnych wątpliwości, ekonomiści są jednak zgodni, że RPP jako taka jest potrzebna. W zdecydowanej większości krajów standardem jest bowiem to, że decyzje podejmują kolegia. Główne założenie jest takie, że wspólna decyzja kilku osób zawsze będzie mniej narażona na pomyłkę, niż gdyby miałaby ją podejmować jedna z nich.

wiadomości
waluty
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)