Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Podatek bankowy. Kolejne banki podnoszą marże kredytów hipotecznych

0
Podziel się:

Choć ustawa o podatku od niektórych instytucji finansowych (czyli o tzw. podatku bankowym) nie weszła jeszcze w życie, swoje marże kredytowe podniosło już 6 banków.

Podatek bankowy. Kolejne banki podnoszą marże kredytów hipotecznych
(Evren Ozbilen / Flickr (CC BY-NC-SA 2.0))

Sygnał dał bank Pekao, a za nim poszły kolejne banki w Polsce. Choć ustawa o podatku od niektórych instytucji finansowych (czyli o tzw. podatku bankowym)
nie weszła jeszcze w życie, swoje marże kredytowe podniosło już 6 banków. Oprócz Pekao więcej zapłacą kredytobiorcy w mBanku, Deutsche Banku, Eurobanku, Raiffeisen Polbanku i Banku BPH i choć przedstawiciele instytucji nie chcą, by wiązać podwyżki z podatkiem bankowym, to trudno tego uniknąć. Podobne zdanie ma wielu ekonomistów.

Poselski projektu ustawy o podatku od niektórych instytucji finansowych, wprowadzający tzw. podatek bankowy, nie podoba się przede wszystkim Platformie Obywatelskiej i Nowoczesnej. Oba ugrupowania złożyły wniosek o odrzucenie projektu. Sejm jednak go nie poparł. Tym samym projekt trafił do sejmowej komisji finansów publicznych.

Chociaż do wejścia w życie nowych przepisów pozostało jeszcze trochę czasu (partia rządząca chce, żeby danina obowiązywała od 1 lutego), to niektóre banki nie chcą czekać i już teraz podnoszą marże dla kredytów hipotecznych. Dlaczego? Tłumaczy to zapytany o opinię prof. Marian Noga, były członek Rady Polityki Pieniężnej.

- Podatek ma być obliczany na podstawie aktywów banków, podstawowymi jej elementami są rezerwy, obligacje skarbowe i właśnie udzielone kredyty - wyjaśnia ekonomista. - Skoro od każdego kredytu bank będzie musiał zapłacić 0,39 proc. podatku, to nie powinno dziwić, że chce sobie to zrekompensować.

Zapowiadane podwyżki marż potwierdzają, że chodzi przede wszystkim o odbicie sobie wysokości podatku. W ubiegłym tygodniu sygnał dał bank Pekao. Jeszcze w listopadzie marża kredytów wynosiła 1,4 procent, a od 9 grudnia wynosi ona 1,8 procent.

Kolejną instytucją, która nie czekała z podwyżkami, był Deutsche Bank. W tamtejszym biurze prasowym money.pl dowiedział się, że firma podniosła marże dla swoich kredytów hipotecznych aż o 0,65 punktu procentowego. Okazuje się wiec, że dla niektórych banków podatek to tylko pretekst do tego, by trochę na klientach zarobić. Stawka podatku wynosi bowiem 3,9 proc., a marże wzrosną o prawie drugie tyle.

W ślad za Niemcami poszedł mBank. Dla kredytów hipotecznych udzielanych osobom fizycznym zostały one podwyższone jednak tylko o 0,4 punktu procentowego. Najniższy koszt kredytu w mBanku wynosi 1,8 procent powyżej stawki WIBOR.

Kredyty będą droższe

W tym tygodniu podwyżki zapowiedziały również Raiffeisen Polbank, Eurobank i Bank BPH. Marże kredytów wzrosną tam odpowiednio o 0,40 (lub 0,45 - w zależności od wskaźnika LTV), 0,5 i 0,4 punktu procentowego.

Jak informują banki, decyzja o weryfikacji polityki cenowej jest podyktowana "koniecznością dostosowania się do czekających cały sektor wyzwań i zmieniających się warunków zewnętrznych" i uciekają od wiązania podwyżek z polityką. Ewentualnie słyszymy jeszcze, że wzrosty związane są "z uwarunkowaniami makroekonomicznymi oraz z dodatkowymi obciążeniami dla sektora finansowego". Gdy natomiast pytamy wprost o podatek bankowy, w słuchawce zapada kilkusekundowa cisza, po czym słyszymy od rozmówcy, że "to chyba najlepsza odpowiedź".

Wątpliwości nie ma również główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek. - Podatek od instytucji finansowych zapłacą klienci banków i zakładów ubezpieczeniowych, ponosząc wyższe koszty kredytów, usług finansowych i ubezpieczeniowych - wyjaśnia ekonomistka. - Należy spodziewać się też spadku oprocentowania depozytów, wzrostu kosztów kredytów dla osób fizycznych, a także dla firm z sektora mikro, małych i średnich przedsiębiorstw (czego projektodawcy w ogóle nie zauważają), a jednocześnie utrzymania warunków kredytowania dla korporacji (firm dużych) - dodaje.

Przerzucania kosztów na klientów w dłuższym okresie nie obawia się natomiast prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego prof. Elżbieta Mączyńska. - Jeżeli banki nadużywałyby swojej pozycji, znaczyłoby to, że instytucje, które chronią konsumenta, nie działają - prognozuje. - Ja tego nie wykluczam, ale równocześnie jest konkurencja, otwierają się granice, otwierają się możliwości korzystania z usług finansowych w innych krajach i tutaj ten klient nie jest taki samotny - ocenia.

W te same tony bije również minister Paweł Szałamacha i twierdzi, że w razie podwyżek, banki po prostu stracą klientów, a wtedy przejmie ich państwowy PKO BP. - Mogę sobie wyobrazić sytuację, kiedy największy bank detaliczny publicznie zaprosi do siebie klientelę wszystkich innych banków, jeżeli tamte podwyższą prowizje. One utracą w ten sposób biznes, utracą klientów - mówił szef resortu finansów, dodając że podwyżki w bankach prywatnych w takiej sytuacji będą "strzałem w kolano".

Będzie trudniej o kredyt

Cena pożyczek to jedno, ale wprowadzenie podatku bankowego może się również odbić na ich dostępności. - Skoro bank będzie musiał zapłacić od każdego kredytu 0,39 proc. do kasy państwa, to oczywistym jest, że nie będzie chciał ich udzielać zbyt dużo, bo wtedy odda więcej budżetowi - tłumaczy prof. Marian Noga. - Inna sprawa, że z pewnością prawnicy banków już szukają luk w ustawie i tylko patrzą, jak na przykład zaksięgować te kredyty w swoich zagranicznych oddziałach.

Z kolei prof. Mączyńska uważa, że sama idea podatku nie jest zła, jednak powinna ona obejmować nie aktywa, a operacje finansowe.

Jak przypomniała, w bankach znaczną część aktywów stanowią wierzytelności, czyli m.in. należności z tytułu udzielonych kredytów. Podatek więc - powiedziała - grozi zahamowaniem działalności kredytowej.

Piotr Kuczyński, główny analityk Xelion, zwrócił także uwagę, że w projekcie ustawy jest mowa o podatku od wszystkich aktywów, "a więc ta najbardziej ostra wersja podatku". Przypomniał, że w Europie wiele krajów stosuje podobne rozwiązania, ale tylko na Węgrzech obowiązuje on w tak ostrej formie. - I to niewątpliwie uderzy potężnie w zyski sektora bankowego - powiedział.

Wskazał, że na Węgrzech, po wprowadzeniu podatku bankowego, o 30 proc. spadło udzielanie kredytów. - Można obawiać się więc, że banki przykręcą kurek z kredytami, będzie trudniej też dostać kredyty, co gospodarce - delikatnie mówiąc - nie pomoże, a na pewno zaszkodzi. A jeżeli zaszkodzi gospodarce, to też przykręci wpływy do budżetu. Więc może się okazać, że nie było warto tego robić - przewiduje analityk.

- Negatywny efekt wprowadzenia podatku od instytucji finansowych będzie zatem podwójny: zmniejszy się dostęp do kredytów i staną się one droższe - podsumowuje Starczewska-Krzysztoszek. - Taki scenariusz można przewidywać m.in. na podstawie silnego osłabienia akcji kredytowej i podniesienia jej kosztów dla klientów na Węgrzech po wprowadzeniu tam dodatkowego podatku dla instytucji finansowych.

Zyska budżet, ale ile?

W uzasadnieniu ustawy czytamy, że projekt ma przynieść budżetowi dodatkowo między 6 a 7 miliardów złotych. Jak zapewniają rządzący, pozwoli to m. in. na sfinansowanie priorytetowego programu Rodzina 500+, który zakłada wypłatę 500 złotych na dziecko.

Kwoty są jednak, zdaniem ekonomistów, odrobinę przeszacowane. - To pokazuje, że politycy szukają pieniędzy na swoje zobowiązania wyborcze - mówi analityk Xelion Piotr Kuczyński. - Podatek ma podobno przynieść 6 mld złotych. Trzeba brać pod uwagę, że tyle nie wyniosą wpływy do budżetu, bo od tego trzeba odjąć ponad 1 mld zł podatku CIT, gdyż o tyle mniejszy będzie zysk banków i sektora ubezpieczeniowego.

Z kolei prof. Marian Noga szacuje, że budżet na tym podatku wzbogaci się o 4-4,5 miliarda złotych. Wskazuje przy tym na absurd opodatkowania aktywów bankowych. - Niemałą część tych aktywów stanowią przecież obligacje skarbowe, czyli instrumenty emitowane przez Skarb Państwa - tłumaczy były członek Rady Polityki Pieniężnej. - Skoro bank kupuje obligacje, to znaczy, że pomaga finansować inwestycje rządowe, a przez ten podatek jest za to de facto karany. To schizofrenia ekonomiczna! - ocenia.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)