Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Kryzys w Rosji. Rośnie liczba kradzieży sklepowych

0
Podziel się:

W 2014 r. z rosyjskich sklepów skradziono towary o łącznej wartości ok. 930 mln rubli - wynika z danych Federalnej Służby Podatkowej Federacji Rosyjskiej.

Kryzys w Rosji. Rośnie liczba kradzieży sklepowych
(Bleedenberg/Flickr/CC BY 2.0)

Największym powodzeniem cieszą się drogie alkohole.

Jest to 44-procentowy wzrost w porównaniu z 2013 r., kiedy to z rosyjskich sklepów skradziono dobra o wartości 648 mln rubli.

Jak czytamy w dzienniku "Izwiestia", ujawnione przez Federalną Służbę Podatkową dane to zaledwie "wierzchołek góry lodowej", ponieważ dotyczą one jedynie tych kradzieży, które zostały zgłoszone organom ścigania. Rzeczywista skala kradzieży sklepowych w Rosji może sięgać nawet 2 bln rubli.

Do najczęściej kradzionych w 2014 r. produktów należały towary z tzw. górnej półki cenowej: drogie alkohole, kiełbasy i produkty rybne "premium", kawa, perfumy i kosmetyki - a także jaja i drobne artykuły wystawiane przy kasach. Aż 55 proc. wszystkich zarejestrowanych kradzieży sklepowych miało miejsce w Moskwie.

Rosyjskie media tłumaczą tę sytuację spadkiem realnych wynagrodzeń (o 14 proc. w okresie od maja 2014 do maja 2015) i obniżeniem się standardu życia w Rosji. To z kolei jest skutkiem zachodnich sankcji nałożonych na Kreml w związku z jego poczynaniami na Ukrainie, a także pikujących cen ropy. Okoliczności te spowodowały spadek wartości rubla w stosunku do dolara (o 41 proc.) i euro (o 34 proc.), a słabsza waluta zaczęła napędzać inflację, która pod koniec 2014 r. była niemal dwa razy wyższa niż w roku poprzednim.

Putin bardzo się pomylił

W kwietniu prezydent ogłosił, że rosyjska gospodarka najgorsze ma już za sobą, a w przyszłym roku powróci na ścieżkę wzrostu. Jego optymizm okazał się przedwczesny, bo ceny ropy ponownie załamały się, a ekonomiści przewidują, że recesja w Rosji może utrzymać się nawet do 2017 roku. Z badań opinii publicznej wynika, że większość Rosjan uważa, iż władze powinny wydawać więcej na zbrojenia, nawet jeśli będzie to szkodzić rozwojowi gospodarczemu.

Gdy pod koniec kwietnia cena baryłki ropy Brent zbliżyła się do granicy 70 dolarów, mogło się wydawać, że rosyjska gospodarka dość szybko wydobędzie się z recesji, w jaką wpędziło ją załamanie cen "czarnego złota" i władze zdołają zredukować największy od 5 lat dziurę budżetową. Na tej podstawie rząd Dmitrija Miedwiediewa zmienił prognozę tegorocznego spadku PKB z 3 do 2,8 proc. i założył wzrost gospodarczy o solidne 2,3 proc. w 2016 r.

Jednak w ostatnich tygodniach - wraz z informacjami o zbliżającym się porozumieniu atomowym USA z Iranem - coraz ceny ropy ponownie zaczęły pikować i obecnie za baryłkę Brent płaci się zaledwie ok. 56 dolarów.

Z analiz rosyjskiego banku centralnego wynika, że jeśli ceny ropy utrzymają się na poziomie 60 dol. za baryłkę do 2016 roku, Rosję czeka dwuletni okres recesji. Jeśli jednak cena ropy spadnie do 40 dolarów, gospodarka rosyjska skurczy się także w 2017 roku.

Ze stress-testów przeprowadzonych przez rosyjski bank centralny wynika, że przy cenie 40 dol. za baryłkę ropy i 7-procentowej recesji, rosyjski system bankowy stanie przed widmem krachu. W takiej sytuacji 187 bankom może zabraknąć 11 mld dol. kapitału, a odsetek niespłacanych pożyczek wzrośnie dwukrotnie, do 17,7 proc.

Szybki zjazd cen ropy, który rozpoczął się w połowie zeszłego roku, pociągnął za sobą głęboką przecenę rubla i wzrost inflacji, a w gospodarkę Rosji dodatkowo uderzyły dotkliwe zachodnie sankcje gospodarcze. Robiąc dobrą minę do złej gry, rosyjski rząd musiał sięgnąć do funduszy rezerwowych, a także obciąć wydatki budżetowe o 10 proc., choć z cięć wyłączone zostały wydatki na zbrojenia.

Uzależnienie od jednej gałęzi przemysłu to nie tylko problem całej rosyjskiej gospodarki, ale także kilkuset miast, których los ekonomiczny zależy często nawet od jednej fabryki. Jak pisze "The Moscow Times", w Rosji jest 319 miast zamieszkanych przez ok. 14 mln osób, w których zachował się taki sowiecki model gospodarczy.

Wiele z tych miast jest niewydolnych ekonomicznie i jest wspieranych finansowo przez rząd centralny, ale ich sytuacja bardzo skomplikowała się wraz z nadejściem recesji. Jak przyznał w środę Dmitrij Miedwiediew, większość z tych monoprzemysłowych miast jest zagrożonych upadkiem gospodarczym, co pociągnęłoby za sobą utratę środków do życia przez miliony Rosjan.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)