Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Grecja i Chiny straszą. RPP bez znaczenia

0
Podziel się:

Sytuacja na wykresach polskich par nie napawa optymizmem.

Grecja i Chiny straszą. RPP bez znaczenia

Nastroje na krajowym rynku walutowym kształtowane są przez doniesienia ze świata. Sygnały płynące z polskiej gospodarki są ignorowane. Dlatego też w środę inwestorzy będą większą wagę przykładać do Grecji i Chin, niż do kończącego się dwudniowego posiedzenia Rady Polityki Pieniężnej (RPP).

Środowy poranek upływa pod znakiem osłabienia złotego do głównych walut. O godzinie 09:31 za szwajcarskiego franka trzeba było zapłacić 4,06 zł, czyli 1,5 grosza więcej niż wczoraj na koniec aktywnego handlu. Notowania euro wzrosły do 4,2223 zł i znalazły się najwyżej od pierwszej połowy lutego br. Kurs USD/PLN natomiast podskoczył do 3,8340 zł z 3,8198 zł. Cieniem na notowaniach polskiej waluty kładą się obawy związane z Grecją oraz pogorszenie nastrojów importowane z Chin.

Sytuacja wokół Grecji powoli wydaje się klarować. Wczoraj przywódcy strefy euro na nadzwyczajnym szczycie podjęli decyzję, że Grecja jeszcze w tym tygodniu ma przedstawić propozycje będące podstawą do negocjacji kolejnego programu pomocowego. Dziś rząd w Atenach ma złożyć wniosek o nowy program pomocowy, a w czwartek propozycję reform. To wszystko ma składać się na wieloletni program wyjścia Grecji z kryzysu. Program ten najpierw mają ocenić ministrowie finansów strefy euro (prawdopodobnie w piątek lub sobotę), a następnie przywódcy całej Unii Europejskiej (UE) na zwołanym na niedzielę 12 lipca szczycie UE.

Jak podkreślili wczoraj europejscy politycy, w niedzielę ostatecznie rozstrzygnie się, czy Grecja otrzyma trzeci program pomocowy, czy też opuści strefę euro. Zaznaczono też, że Komisja Europejska jest przygotowana na ewentualny GREXIT.

Ostateczne wyjaśnienie sytuacji wokół Grecji ma dla złotego fundamentalne znaczenie. Obawy z tym związane bowiem od dłuższego czasu już mu ciążą, wywołując jego osłabienie. Dlatego definitywne zamknięcie tego tematu, nawet jeżeli skończy się to opracowaniem klarownej ścieżki wyjścia Grecji ze strefy euro, pozbawi złotego tej presji podażowej i pozwoli odrobić straty z ostatnich dwóch miesięcy. Szczególnie, że po chwilowej zadyszce, jakiej doświadczyła polska gospodarka wiosną, teraz sytuacja już zaczęła się poprawiać. Kolejne dane makroekonomiczne powinny ten stan rzeczy potwierdzać. Tym samym dając pretekst do wzmocnienia złotego.

Dziś złoty wciąż pozostanie pod wpływem informacji napływających z Grecji. Rano ciążą mu jednak jeszcze obawy związane z Chinami. Przez tamtejszy rynek akcji przelewa się obecnie fala panicznej wyprzedaży. Od połowy czerwca tamtejsze indeksy spadły o około 30 proc. i trudno wskazać gdzie będzie kres tej przeceny.

W środę na drugim planie znajdzie się natomiast kończące się dwudniowe posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej. To akurat nie jest żadnym zaskoczeniem. Po RPP nie należy nie tylko oczekiwać braku zmiany stóp procentowych w Polsce, ale nawet istotnej korekty komunikatu towarzyszącej tej decyzji. Jedyne co mogłoby wywołać jakieś emocje na rynku walutowym to nowe prognozy inflacji i PKB, jakie znajdą się w tymże komunikacie Rady. Jednak i tu nie oczekujemy większych zmian w stosunku do prognoz z poprzedniej projekcji inflacji.

Sygnały płynące z krajowej gospodarki, które teraz powinny pokazywać przyspieszenie jej wzrostu, ponownie zaczną się liczyć dopiero gdy zniknie sprawa Grecji. A więc najwcześniej w przyszłym tygodniu.

Sytuacja na wykresach polskich par nie napawa optymizmem. Złoty może jeszcze tracić na wartości. Kurs EUR/PLN może przetestować okolice 4,26 zł, zanim pojawi się większa podaż. Para CHF/PLN jest o krok od wykonania skoku do 4,10 zł. Amerykański dolar natomiast wciąż walczy ze strefą podażową położoną powyżej 3,80 zł. Jej definitywne pokonanie, a stanie się tak z chwilą zamknięcia dnia powyżej 3,8403,85 zł, będzie oznaczało otwartą drogę do marcowego maksimum na 3,9659 zł.

komentarze walutowe
dziś w money
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
Admiral Markets
KOMENTARZE
(0)