Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Korolec przedstawił w Brukseli nowy pomysł na redukcję emisji CO2

0
Podziel się:

Firmy, które muszą kupować pozwolenia na emisje, powinny...sadzić drzewa - przekonuje pełnomocnik rządu ds. polityki klimatycznej Marcin Korolec.

Korolec przedstawił w Brukseli nowy pomysł na redukcję emisji CO2
(Komisja Europejska)

Przedsiębiorstwa, które muszą kupować pozwolenia na emisje CO2, powinny mieć możliwość zastąpienia tych certyfikatów innymi działaniami, np. sadzeniem drzew - taką propozycję przedstawił w Brukseli pełnomocnik rządu ds. polityki klimatycznej Marcin Korolec. Polacy przekonują też Brukselę do najnowszej technologii zagazowywania węgla czy wytwarzania z niego syntetycznej benzyny. W Unii jest przyszłość dla węgla jako surowca energetycznego - przyznał Bernard Devlin zajmując się w Komisji Europejskiej jednolitym rynkiem energii.

Wiceminister środowiska mówił o tym pomyśle podczas konferencji na temat wizji rozwoju energetyki w UE, zorganizowanej przez tygodnik "Politico Europe". Propozycja Korolca ma pomóc przemysłowi energochłonnemu, który jest szczególnie narażony na delokalizację (przeniesienie się poza Unię Europejską) z powodu restrykcyjnej polityki klimatycznej w UE.

- Jeśli dla danego przedsiębiorstwa tańsze byłoby, zamiast kupować uprawnienia do emisji, np. sadzenie drzew lub wychwytywanie węgla czy CO2, to to mogłoby być rozwiązanie, które mogłoby trwać dłużej - powiedział minister.

Jego zdaniem, KE zamiast mówić o dekarbonizacji powinna skupić się na szukaniu rozwiązań, umożliwiających tzw. neutralność węglową. Termin ten oznacza kompensowanie emisji dwutlenku węgla, np. przez sadzenie lasów, które pochłaniają CO2.

- Wydaje mi się, że to jest najlepszy czas, żeby poszukiwać nowych idei, szukać rozwiązań, które z jednej strony pozwalałyby realizować te niezwykle wysokie cele klimatyczne w Europie, ale z drugiej strony dawały perspektywę wzrostu gospodarczego i wzrostu dla przemysłów energochłonnych - przekonywał Korolec.

Komisja Europejska zapowiedziała, że jeszcze przed przerwą wakacyjną przedstawi propozycję reformy systemu handlu uprawnieniami do emisji gazów cieplarnianych (ETS). Ma ona pomóc w osiągnięciu przez UE celu 40-procentowej redukcji emisji CO2 do 2030 r. Korolec zapowiedział, że będzie rozmawiał o swojej propozycji na najbliższym spotkaniu unijnych ministrów odpowiedzialnych za sprawy energetyczne, które odbędzie się w tym miesiącu w Luksemburgu.

Jego zdaniem dzisiejszy system ETS, jeśli nie zostanie zreformowany, doprowadzi do deindustrializacji Europy. Należy poszukiwać nowych rozwiązań, nowych gwarancji prawnych dla przemysłu cementowego, szklarskiego, papierniczego czy przemysłu metalowego - wymieniał.

Przypomniał, że liczba uprawnień do emisji na rynku będzie spadała, co ma w założeniu przełożyć się na wzrost ich cen. Według analityków, w 2020 roku cena pozwolenia na emisję jednej tony CO2 może wzrosnąć z dzisiejszych 7 euro do około 20 euro.

- Europa mogłaby wypracować taki system rozwoju gospodarczego, który byłby replikowany w sposób prosty w państwach rozwijających się. Dzisiejszy model polityki klimatycznej w Europie nie daje się zastosować w państwach afrykańskich czy azjatyckich z tego powodu, że jest po prostu za drogi. Trzeba szukać nowych pomysłów - powiedział Korolec.

Polacy promują gaz z węgla

Przedstawiciele Polski przekonują Komisję Europejską, że w tworzonej unii energetycznej jest miejsce np. na projekty przewidujące wychwytywanie i przechowywanie CO2 z instalacji zasilanych węglem. Wskazują na polskie doświadczenia w tej sprawie, między innymi na eksperymenty ze zgazowywaniem węgla w kopalni Wieczorek czy przygotowania do produkcji gazu i paliw z tego surowca w Kędzierzynie Koźlu.

- Prąd, ciepło i gaz z polskiego węgla - trudno o lepszy projekt dla Śląska i dla polskiej gospodarki - mówi o budowie instalacji poligeneracyjnej w Kędzierzynie Koźlu Jerzy Buzek, eurodeputowany PO. Były premier przekonuje: jeśli wykorzystamy węgiel do takich celów, do których dotąd węgiel nie był używany, a więc do produkcji gazu, który musimy kupować m.in. w Gazpromie, to to będzie bardzo dobry projekt. Da nam on bezpieczeństwo energetyczne i pozwoli na uniezależnienie się od dostaw gazu z zewnątrz, a jednocześnie zwiększy stabilność cen, ponieważ ceny gazu z zewnątrz są niestabilne.

Zwraca uwagę, że firmy chemiczne są odpowiedzialne za ok. 20 proc. krajowej konsumpcji gazu. Jego spora część mogłaby być zastąpiona przez gaz wyprodukowany z węgla. W ocenie Buzka w przyszłości do produkcji gazu można wykorzystywać około 5-6 mln węgla rocznie.

Projektowana instalacja w Kędzierzynie Koźlu, której koszt szacuje się na 2,5 mld zł miałaby zużywać 1 mln ton rocznie węgla kamiennego. Miałaby ona produkować około 500 tys. ton metanolu, który byłby surowcem wykorzystywanym do produkcji innych produktów chemicznych. Dla porównania, roczny import metanolu do Polski to około 600 tys. ton. Poza metanolem w instalacji mógłby być produkowany również wodór.

Z węgla można robić olej napędowy. To się opłaca

Analizy zlecone m.in. przez Kompanię Węglową, Południowy Koncern Energetyczny Tauron oraz Zakłady Azotowe „Kędzierzyn", a wykonane przez Instytut Chemicznej Przeróbki Węgla w Zabrzu, pokazują, iż produkcja oleju napędowego może być już dzisiaj konkurencyjna do cen na stacjach benzynowych. Nadzwyczaj korzystnie przedstawiają się koszty produkcji metanolu poprzez zgazowanie węgla, w stosunku do metanolu produkowanego z gazu ziemnego.

Według oceny głównego autora raportu Dr Marka Ściążko - dyrektora Instytutu Chemicznego Przeróbki Węgla w Zabrzu, można przyjąć, że metanol może być o ok. 30 proc. tańszy niż z gazu ziemnego. Podobnie pełne uzasadnienie ekonomiczne ma wytwarzanie wodoru na drodze zgazowania węgla dla chemii do syntezy amoniaku i następnie produkcji nawozów azotowych. Takiej produkcji sprzyjałyby niskie ceny węgla na świecie.

Zobacz także: Biogazownie przyszłością rynku odnawialnych źródeł energii:

Bruksela zmienia zdanie w sprawie węgla

W Unii jest przyszłość dla węgla jako surowca energetycznego. Mimo że w projekcie unii energetycznej mówi się o dekarbonizacji, to polityka KE sprowadza się do neutralności węglowej - przekonywał przedstawiciel KE w trakcie spotkania zorganizowanego w Parlamencie Europejskim z inicjatywy szefa komisji badań i przemysłu Jerzego Buzka. Jest duża różnica pomiędzy dekarbonizacją i neutralnością węglową - zapewniał Bernard Devlin z wydziału KE zajmującego się jednolitym rynkiem energii.

Jak podkreślał, w dokumentach KE dotyczących unii energetycznej występuje określenie "dekarbonizacja", ale w praktyce polityka, którą realizuje KE, to neutralność węglowa. Termin ten oznacza kompensowanie emisji dwutlenku węgla, np. przez sadzenie lasów, które pochłaniają CO2.

Przedstawiciel Komisji zaznaczył, że w unii energetycznej jest miejsce np. na projekty przewidujące wychwytywanie i przechowywanie CO2 z instalacji zasilanych węglem. W UE jest przyszłość dla wszystkich paliw węglowych w miksie energetycznym - oświadczył Devlin.

Dodał jednak, że dziś węgiel korzysta na niskich cenach pozwoleń na emisję CO2, a jego szerokie wykorzystanie w energetyce wynika z umiarkowanych cen tego surowca. Według niego pozycja węgla może się jednak zmienić po tym, gdy jego ceny pójdą w górę i stanie się on tak drogi jak gaz.

Rola węgla w miksie energetycznym rośnie, ponieważ ceny gazu pozostają na relatywnie wysokim poziomie, a ceny węgla są niskie - podkreślił Devlin. Zauważył, że dzięki wykorzystaniu węgla mamy niższe ceny energii w UE i redukujemy zużycie gazu. Nie jest to dobre z punktu widzenia naszych celów redukcji CO2 i musimy się tym zająć - podsumował.

Europoseł PiS Marek Gróbarczyk wskazywał, że cena energii w UE jest dwa razy wyższa niż w Stanach Zjednoczonych, a dodatkowo 66 proc. gazu i 90 proc. ropy naftowej, zużywanych przez Unię, musi być importowane. Dlatego - jego zdaniem - należałoby zachować odpowiednią równowagę pomiędzy źródłami konwencjonalnymi i niekonwencjonalnymi w UE. Jeśli całkowicie odrzucilibyśmy węgiel, ceny energii wzrosną - ostrzegał.

Bogdan Janicki z Central Europe Energy Partners zwracał uwagę, że UE ma dużo niższą emisję, jeśli brać pod uwagę tonę na osobę, niż USA czy Kanada. Wskazywał, że Polska jest fałszywie oskarżana o bycie "brudnym krajem", bo większą niż my emisję gazów cieplarnianych w przeliczeniu na mieszkańca mają Belgowie, Niemcy, Irlandczycy, Holendrzy czy Finowie. Jego zdaniem Polska ma bardzo pragmatyczne podejście do wykorzystania węgla i zmniejszania emisji gazów cieplarnianych. Robimy tak jak nasi sąsiedzi Niemcy - mówił, wskazując, że zamykamy stare elektrownie węglowe i budujemy nowe, dużo bardziej efektywne.

Według danych Global Carbon Budget do czołówki emitentów CO2 należą: Chiny (27 proc.), USA (14 proc.), UE (10 proc.) i Indie (6 proc.). Emisje przypadające na jednego mieszkańca Chin są porównywalne z unijnymi i przekraczają 7 ton. Przeciętny Amerykanin "emituje" ponad16 ton CO2 rocznie, a Hindus - tylko 1,8 ton. Większość emisji CO2 pochodzi ze spalania węgla (43 proc.), ropy (33 proc.), gazu (18 proc.), z produkcji cementu (5,3 proc.) i procesów związanych z wydobyciem gazu (0,6 proc.).

Zobacz także: Unijny pakt klimatyczny nie przeszkodzi w ratowaniu polskiego górnictwa:
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)